29 października kończy się sztafeta różańcowa, która od kilku dni "rysuje" na mapie okręgi otaczające Tarnów.
Formacja Męskiej Tożsamości gromadzi się regularnie przy kościele księży Filipinów w Tarnowie. Rok temu podjęli pierwszą taką sztafetę. „Co najmniej 20 lat temu, śp. Emil Bogacki, mój dziadek, wraz z grupą kolegów, podzieleni w pary, okrążali Tarnów odmawiając różaniec w intencji miasta” - pisał Paweł Srebro, w ubiegłym roku lider FMT Tarnów. Sztafeta była podjęciem duchowej odpowiedzialności za miasto, za jego społeczność.
Rok temu wyruszyli we środę wieczorem i zakończyli w niedzielę. Udało się z różańcem w ręku i modlitwą na ustach 7 razy okrążyć miasto. W tym roku to dzieło wspólnota Formacji Męskiej Tożsamości podjęła po raz kolejny.
- Korzystamy z już sprawdzonego schematu. Mamy czerwony szlak PTTK wokół miasta. Podzieliliśmy go na 4 odcinki, z których każdy miał 15-16 kilometrów. Tempo ustaliliśmy na 5 kilometrów na godzinę. Okrążenie ma 64 kilometry. W konkretnych punktach kolejny z nas podejmuje wędrówkę i różańcową modlitwę za miasto - opowiada Krzysztof Skrobiś, tarnowski przedsiębiorca od 3 lat należący do FMT. Każda zmiana trwa około 3 godzin. Na zmianie panowie przekazywali sobie telefon rejestrujący ślad GPS i relikwie bł. Karoliny Kózkówny, którą mężczyźni prosili o wstawiennictwo w zanoszonych modlitwach. W tym roku można było zaprosić do modlitwy i wyzwania osobę towarzyszącą. Na szlaku pojawili się więc koledzy, żona, syn. Sztafeta rozpoczęła się i zakończyła Eucharystią.
- Choć nam wszystkim być może wydaje się, że jest wspaniale, dobrze, to chyba jednak wcale tak nie jest. Problemów jest cały czas bardzo dużo, zmienia się w ciągu lat może ich skala. Kiedy czyta się mistyków, którzy, że tak to ujmiemy, mają wgląd w to, co dzieje się w czyśćcu, to można dojść do przekonania, że warto i należy podjąć każde dzieło duchowe, które może pomóc – mówi Paweł Mikuła, lider FMT w Tarnowie. Panowie doskonale wiedzą, że tu nic mimo sztafety magicznego się nie stanie. - Ufamy, że to duchowe dzieło zostanie jakoś dobrze spożytkowane. Pierwszy pożytek jednak odnosimy my sami. Po zeszłorocznej sztafecie niektórzy z nas, którzy byli może mniej zaprzyjaźnieni z różańcem, jakoś trochę obawiali się tych trzech godzin - czasem nocnych - z modlitwą różańcową, stwierdzali, że to był dla nich samych świetny czas, na skupienie, refleksję, modlitwę - dodaje Paweł Mikuła.
Czy, żeby odmówić Różaniec, trzeba się męczyć, chodząc nocą po lesie? - Można odmówić w kościele, domu, ale w naszym charakterze i stylu formacji jest podejmowanie wyzwań - tłumaczy Krzysztof Skrobiś.