Przypowieść jest zaproszeniem do zatrzymania się i refleksji nad obecnym i przyszłym życiem.
Prośby bogacza
Z Szeolu bogacz wznosi oczy do góry, ku temu, na którego nigdy spojrzał. Zawsze zajęty był pilnowaniem własnego interesu i używaniem życia. Bogacz, który był pochłonięty bez reszty doczesnością, teraz „otwiera oczy”. Ten, który był głuchy, ślepy, bezimienny, teraz otwiera oczy. Staje się widzącym dzięki cierpieniom, jakich doznaje. Rozpoznaje na łonie Abrahama biedaka, którego na ziemi nie był w stanie zauważyć i zidentyfikować. Teraz pragnie jego bliskości. On, który był głuchy, niemy, całkowicie skupiony na używaniu swoich bogactw, odzyskuje mowę, by wołać o litość: Abrahamie eleison me – ulituj się nade mną. Cierpiący bogacz odzyskał oczy, wzrok, odzyskał słowo, odkrył też że ma serce. Serce, które było z kamienia, stało się sercem z ciała!
Zdanie z przypowieści „Gdy w otchłani cierpiał męki, podniósł oczy i ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie” (Łk 16,23), nawiązuje do ludowych wyobrażeń, nie daje jednak jasnego opisu świata zmarłych. Jezus potwierdza jedynie przekonanie, że bogacz i biedak zostali po śmierci oddzieleni, aby każdy z nich otrzymał słuszną odpłatę za swe życie na ziemi.
Znamienne jest, iż bogacz nie kwestionuje kary, która go dosięgła. Nie sprzeciwia się i nie domaga się, by go wydobyto z miejsca kaźni. Skarży się jedynie na to, że bardzo cierpi, i dlatego błaga o małą choćby ulgę w swej męce. Zwracając się do Abrahama: „Ojcze” (Łk 16,24), usiłuje mu niejako przypomnieć, że należy do grona jego dzieci, a tym samym próbuje wzbudzić w nim litość i współczucie.
Abraham jest jednak ojcem tego, kto ma wiarę, a wiara należy do tego, kto okazuje miłosierdzie wobec potrzebującego brata. Tak jak nie wystarczy mówić: „Panie, Panie” (Łk 6,46), tak nie wystarczy nazwać Abrahama: „ojcze, ojcze” (por. Łk 3,8). Trzeba raczej słuchać i pełnić jego uczynki.
Wołanie bogacza jest modlitwą skierowana do Abrahama. Prosi go o zmiłowanie, jakiego sam odmawiał Łazarzowi. Jest to jednak modlitwa bezsilna. Owa prośba bogacza jest także paradoksalna. Okazuje się, iż bogacz zna osobę i imię Łazarza, choć za życia nie zwracał na niego uwagi. Gdy ten leżał u bram jego pałacu, zdawał się nie zauważać jego obecności. Dostrzegł go dopiero wtedy, gdy sam znalazł się w potrzebie. Nie waha się prosić o jego pomoc. Ten, który nie pamiętał o Łazarzu, teraz spodziewa się, że ów okaże mu współczucie.
Odpowiadając na prośby bogacza Abraham najpierw nawiązuje do użytego przez bogacza wezwania: „Ojcze” i zwraca się do niego: „dziecko” (gr. teknon). Uznaje zatem istniejące między nimi pokrewieństwo. Fakt ten jednak nic nie może zmienić. Można powiedzieć, iż Abraham jest wzruszony cierpieniem proszącego o pomoc. Usłyszał, jak bogacz zwraca się do niego jak do ojca i dlatego nazwa go synem. Mówi: „Dziecko moje, zauważ, jaki jest stan rzeczy. Ja również wzruszam się, widząc cię w sytuacji, w jakiej się z własnej woli znajdujesz, ale pomyśl, jak wyglądało twoje życie. Miałeś wielki dobrobyt w życiu, a Łazarz przeciwnie wielką nędzę. Jest więc rzeczą sprawiedliwą, by teraz on był blisko mnie, a ty dręczony z daleka ode mnie”.
Położenie bogacza jest ostateczne. Odbył się sąd – choć w przypowieści nie mówi się o tym. Wieczny status bogacza został definitywnie określony. Jego los jest skutkiem życia na ziemi, podobnie jak szczęście Łazarza po śmierci wynika z jego cichego życia. Na obu tych postaciach zatem spełniła się klasyczna, starotestamentalna zasada odpłaty, zgodnie z którą nagroda i kara oznaczają radykalne odwrócenie sytuacji bogacza i Łazarza w stosunku do dni ich życia na ziemi.
Przepych i świetna zabawa bogacza, który za życia otrzymał swe dobra, po śmierci zamieniają się w straszliwe pragnienie oraz cierpienie w płomieniu. Łazarz zaś, który za życia cierpiał niedolę i głód, po śmierci doznaje pociechy i uczestniczy w uczcie. W czasie ich ziemskiego życia, bogacz mógł zapewnić sobie przyjęcie do wiecznych przybytków. Mógł otworzyć oczy na ubogich. Tak naprawdę bowiem nie tyle ubogi potrzebuje bogatego, co bogaty potrzebuje ubogich. Potrzebuje, aby się zbawić.