Kiedyś, 50 albo 40 lat temu, próby trwały nawet pół dnia. Było przy tym dużo zabawy. – Ale teraz jest jeszcze lepiej – przyznaje Elżbieta Stosur.
Pani Ela, jak sama mówi, jest dziś po panu Antonim Wójciku drugą najstarszą osobą w obsadzie jasełek. – Pojawia się na chwilę w historii nawrócenia zbója Madeja. – A poza tym robię to samo co 50 lat temu, czyli jestem suflerem – opowiada. Pan Antoni liczy dziś 80 lat, a kiedy w 1981 roku stawał na scenie jasełek po raz chyba ostatni, liczył sobie prawie 40 wiosen. Tacy aktorzy seniorzy w tym roku znów stanął na deskach parafialnego teatru. – Wielu zaczęło wspominać jasełka, które grane były u nas w latach 70. i 80. XX wieku. Takie charakterystyczne, ze zbójami. Zachowały się nawet zdjęcia z przedstawień. W tym roku zatem wróciliśmy po części do tekstu sprzed 40 lat i zaprosiliśmy do udziału tych, którzy ostatni raz w 1981 roku grali ten scenariusz – opowiada Maria Stochmal, która z s. Lidią i Elżbietą Stosur koordynowały projekt.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.