8 lutego na miesiąc do Republiki Środkowoafrykańskiej wyjeżdża do pomocy Andrzej Stachura.
W intencji Andrzeja Stachury modliła się 2 lutego wspólnota parafialna w Niedomicach. Razem z nim do RCA wyjeżdża Jan Nytko, których pochodzi z Woli Rzędzińskiej.
- Jestem budowlańcem, nie umiem się pięknie wypowiadać - zastrzega Andrzej Stachura, który w rodzinnej miejscowości prowadzi firmę budowlaną. Pomysł wyjazdu do pomocy na misjach pojawił się na Pieszej Pielgrzymce Tarnowskiej, w której szedł razem z żoną. - Był misjonarz, który opowiadał o realiach ich posługi, o potrzebach i zrodziła się we mnie myśl, i wewnętrzna potrzeba, że trzeba jakoś pomóc. Zaszczepiony zostałem ideą zrobienia czegoś, choćby drobnego, skromnego, na misjach, dla misji - mówi. Jak podkreśla, sam dużo dostał od życia i powoli dług chce spłacać. - Chcę także pokazać, że wartość mają nie tylko pieniądze, ale też ważne są czyny, gesty - tłumaczy.
To było jednak parę lat temu. Miał już jechać, potem przyszła pandemia. Postanowił sobie, że jeśli nadarzy się okazja, to następnym razem już pojedzie. Okazało się, że trzeba zrobić na jednym z budynków w Bimbo dach.
Z Janem Nytką wylatują 8 lutego do Afryki. W RCA będą pracować w misji Bimbo 1. Jan Nytko zostaje na pół roku w Afryce.
- Zaufałem, powierzyłem swoje życie Marce Bożej i wierzę, że będzie nad nami czuwać. Rodzina zaakceptowała mój wyjazd, zostawiam rodzinę, dzieci, także firmę budowlaną. Zostawiam ją, ale w tym czasie prowadzeniem firmy zajmie się mój syn. Jadę do Afryki z takim przekonaniem, że jadę tam po to, żeby robić coś, czym każdy chrześcijanin powinien się zajmować, czyli pomóc - opowiada Andrzej Stachura.