O miejscu lekcji religii w szkole pisze katechetka Kinga Buras ze Skrzyszowa.
Jako nauczycielka religii towarzyszę moim uczniom podczas ich drogi w edukacji szkolnej. Bywa, że odkładam na chwilę podręcznik i ćwiczenia, by wysłuchać tego, co mają do powiedzenia, z czym sobie nie radzą i jakie pytania ich nurtują. Opowiadają o swoich troskach, zmartwieniach, ale także o sukcesach i marzeniach. Jest to odpowiedzialne zadanie, by nie zawieść ich zaufania. Według mnie najważniejsze jest dać moim uczniom nadzieję. Wciąż im powtarzam, żeby patrzyli na Chrystusa, nie ważne, że w około szaleją burze, piętrzą się przeciwności, tylko w ten sposób pokonają wszelkie lęki i przejdą przez życie. Nie ma takiego dramatu, w którym sam Bóg by im nie towarzyszył. Moi uczniowie to wiedzą.
Mówi się, że młodzież jest trudna. Mam inne doświadczenie. Uczę także klasy starsze i jestem pod ogromnym wrażeniem jak dobre i wrażliwe mają serca. Nawet ci uczniowie, których rodzice nie są wierzący uczęszczają na katechezę, bo wiedzą, że kształtujemy ich dzieci w duchu prawdy i najpiękniejszych wartości.
Jako katechetka każdego dnia doświadczam wiele radości od moich uczniów. Pamiętam, kiedy uczennica klasy drugiej podeszła do mnie i z dziecięcą szczerością powiedziała, że jak dorośnie, chce być taką katechetką jak ja i opowiadać dzieciom o Bogu. A jak już umrę, to będzie się za mnie modlić. Nie mogłam opanować łez wzruszenia. Innym razem w starszej klasie usłyszałam, że pani od religii jest cool. Powiedział to uczeń, po którym się nawet tego nie spodziewałam.
Ważne jest, by sobą w szkole nieść radość, uśmiech, dawać innym siłę do działania, do twórczego myślenia, a przede wszystkim nie przysłonić im Chrystusa. Wskazywać na Mesjasza i prowadzić drogą, która wiedzie przez Maryję.
Wydaje się, iż obecnie w katechezie przeżywamy ewangeliczną burzę na morzu. Panuje sztorm i huczą złowrogie pioruny, ale w naszej łodzi jest Chrystus. To On jest głową Kościoła, a jak obiecał bramy piekielne go nie przemogą. Zatem miejmy nadzieję płynącą z Ewangelii. Niech Duch Święty prowadzi Kościół i zaufajmy Bogu. Kiedy Piotr przestał patrzeć na Mistrza zaczął tonąć, zatem patrzmy w oczy Zbawiciela i kroczmy z odwagą ku Niemu. Przecież bycie katechetą to nie zadanie, ale powołanie.
Ks. dr Marek Studenski w „Szklance dobrej rozmowy” opowiedział historię pierwszego pilota amerykańskiego, który w latach pięćdziesiątych przekroczył, siedząc za sterami samolotu, barierę prędkości dźwięku. W swojej autobiografii Chuck Yeager wspomina, że w bazie lotniczej miał miejsce wypadek. Jeden z pilotów, który także przekroczył barierę dźwięku, został zestrzelony przez pocisk, który sam wystrzelił. Ksiądz Studenski za pomocą tego przykładu ukazał, jak tragiczna może być historia człowieka, kiedy pociski z dzieciństwa i młodości dosięgają nas w dorosłym życiu. Brak katechezy w życiu młodego człowieka może stać się owym pociskiem, który dosięgnie go w dorosłym życiu. Ksiądz Marek powrócił myślą do znanego w tarnowskim środowisku Romana Brandstaettera. W jego domu rodzinnym w jadalni na stole przykrytym białym obrusem leżała pięknie oprawiona Biblia. Ten mały chłopiec wiedział, że najmądrzejszą i najważniejszą z ksiąg jest Biblia należąca do jego dziadka. Podczas II wojny światowej Roman stracił wszystkich bliskich i został sam na świecie. Przypomniał sobie dziadka, który wręczył mu Biblię, otworzył Nowy Testament i natrafił na słowa opisujące Jezusa okrutnie potraktowanego przez ludzi i w tym obrazie odnalazł swój los.
Kinga Buras jest nauczycielką religii w Szkole Podstawowej nr im. Jana Pawła II w Skrzyszowie koło Tarnowa.