Ekstremalna Droga Krzyżowa dla tego regionu rozpoczęła się Mszą św. w kościele Matki Bożej Nieustającej Pomocy.
Mszą św. w kościele pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Mielcu 15 marca rozpoczęła się Ekstremalna Droga Krzyżowa dla rejonu mieleckiego. Przewodniczył jej ks. Damian Kurek, który od 2019 roku jest opiekunem Mieleckiej Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. Sam też, podobnie jak dwóch innych księży z mieleckich parafii, wyruszył w nocną wędrówkę, której towarzyszyły rozważania Drogi Krzyżowej.
Eucharystii przewodniczył ks. Damian Kurek, opiekun Mieleckiej Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. Beata Malec-Suwara /Foto Gość
W homilii m.in. przywołał słowa Psalmu 22, którymi na krzyżu modlił się Jezus, zachęcając, by każdy uczynił je swoją modlitwą nie tylko w czasie pokonywania EDK, ale także podczas Wielkiego Postu.
Szacuje się, że w tegorocznej EDK w rejonie mieleckim wzięło udział ponad 400 osób. Zapisało się 320, ale praktyka pokazuje, że nie każdy, kto idzie, dokonuje zapisu. Przygotowanych zostało 19 tras w tym rejonie, z najdłuższą, liczącą ok.
- W Mielcu organizujemy EDK od 2015 roku. W tym roku szlibyśmy po raz 10, ale w 2020 roku z racji pandemii nie organizowaliśmy tego wydarzenia - mówi lider EDK w Mielcu Marek Młynarczyk, odpowiedzialny za organizację i przygotowanie tras.
Wspomina, że pierwsza EDK w Mielcu była najliczniejsza. Na jedną przygotowaną wówczas na dwa tygodnie przed wyjściem trasę wyruszyło ok. 600 osób. - Wiele osób pewnie wtedy przeliczyło się z siłami, ale na trasie byli rozstawieni porządkowi, którzy pomagali i zabezpieczali tyły. Sam, będąc wtedy zwykłym uczestnikiem, odchorowywałem tę noc kilka kolejnych dni - wspomina.
Uważa, że najlepiej w tę nocną wędrówkę wyjść we dwie, góra - trzy osoby. Wtedy najłatwiej zachować milczenie, skupić się i właściwie przeżyć ten czas. Mijani na trasie uczestnicy, nawet kiedy są dla siebie zupełnie obcy, pomagają sobie. - Byłem świadkiem, jak jeden pan pomagał przez większość trasy jakieś przypadkowo spotkanej kobiecie. Przez około
Wiele osób, które wyruszyły w tym roku na trasy, uczestniczyły w EDK nie po raz pierwszy. Na krzyżach, które co roku zabierają ze sobą, nieraz mają wypisane daty wyjść. Dla pani Małgosi tegoroczna EDK była szóstą. - Szłam dwa razy do Ropczyc, dwoma trasami, potem do Odporyszowa
Szósty, a może nawet siódmy już raz w EDK wzięła udział s. Joanna Matuła, służebniczka starowiejska posługująca w Radomyślu Wielkim. - EDK ma w sobie niesamowitą siłę i moc. Przejście tej trasy w dzień nie jest tym samym, co przejście jej nocą, kiedy chce się spać i odczuwa się zmęczenie po całym tygodniu pracy. Najtrudniej było mi podczas mojej pierwszej EDK. Szłam wtedy z Grybowem, skąd pochodzę. Trasa pod górę i w dół przekroczyła moją granicę, nie miałam sił już iść. Niosła mnie jedynie modlitwa i świadomość, że Panu Jezusowi było trudniej, miał gorzej. Ta noc ma taką siłę, że teraz nie jestem już w stanie nie pójść - mówi siostra.
Na trasę zabiera co roku mnóstwo intencji, nie tylko swoje, ale także ludzi, których spotyka na co dzień. - EDK towarzyszy przejmująca cisza. Wszyscy, którzy mnie znają i wiedzą, jak jestem gadatliwa, dziwią się, że wytrzymuję bez mówienia, ale jest to przede wszystkim czas spotkania z Panem Jezusem i z samym sobą, czas zatrzymania się i przemyślenia swojego życia. Święta noc - mówi s. Joanna Matuła.