„Wśród tylu dróg poprowadź serce me…” To był cudowny dzień, bo jak zwykle rano obudziłam się i wszystko wydawało się, że jest tchnieniem i biciem serc otaczających mnie osób.
Kiedy zjadłam śniadanie, postanowiłam, że wyjdę na spacer. Spojrzałam przez okno i dostrzegłam wychylające się zza chmur słońce. To był znak, że Opatrzność czuwa nad wszystkimi i nie pozwoli się nam smucić. To my mamy uśmiechać się do ludzi i rozdawać ciepłe promienie słońca. Udało namówić się mamę na spacer do lasu. U nas w Mielcu jest znana ścieżka przyrodnicza „Do Bobra” i to było celem dzisiejszej wyprawy. Nawet nie przypuszczałam, że wrócę z tej wyprawy innym człowiekiem.
Rozmowa z mamą była bardzo serdeczna. Bez wahania zgodziła się. To był znak, że zapowiada się szczęśliwy czas. Jeszcze tylko drobne porządki po śniadaniu i wyszłyśmy z domu. Mieszkamy nieopodal, więc przy ścieżce „Do Bobra” znalazłyśmy się dosłownie w parę minut.
Przed nami pojawiła się droga. Wydawałoby się bardzo a to bardzo zwyczajna. Jednak było w niej coś niezwykłego. Prowadziła prosto, nie widać było zakrętu. Nie była ani kolorowa, nie była wyścielana kwiatami. Droga ta przypominała nasze życie. Tak jak często mawiała do mnie moja babcia: Pamiętaj Julka, życie to długa, szara droga i nie zawsze będą na niej kolorowe kwiatki. Przeżyjesz na niej wiele przygód, ale pamiętaj-zawsze warto zdobywać każdą alejkę, choćby wiatr wiał i padał deszcz, podążaj przed siebie! Te słowa od razy dodały mi animuszu i wyruszyliśmy dalej!
W połowie drogi zrobiłyśmy przystanek, żeby chwilę odpocząć i napić się wody. Przysiadłyśmy na ławce, wsłuchując się w pierwsze oznaki wiosny. Zaczęły śpiewać ptaki, to była bardzo przyjemna chwila. Nie było nikogo w oddali, więc byłyśmy tylko my, ptak i drzewa. W pewnym momencie usłyszałyśmy dziwny szelest między drzewami. Spojrzałyśmy z mamą na siebie i zaczęłyśmy się rozglądać, ale nic nie widziałyśmy. Mama stwierdziła, że się zbieramy, ponieważ jeszcze trochę mamy do przejścia, aby dotrzeć do celu. Wstałyśmy z ławki i zobaczyłam przerażoną twarz mamy. I krzyk. Ratuuunku! Odwróciłam się za siebie, a tam spacerowały sobie dziki. Szybko wzięliśmy swoje rzeczy i schowałyśmy się między drzewa tak, aby nas nie zobaczyły, ani nie wyczuły. Po drugie, może i te zwierzątka czuły się zagrożone i też się bały.
Chowając się w głąb lasu, liczyłyśmy, że już nas nic więcej nie spotka. Kiedy poczułyśmy się bezpiecznie, wróciłyśmy na główną ścieżkę. Ale oczywiście z tego całego wrażenia, moja mama rozglądając się wokół siebie, nie patrzyła pod nogi i o mały włos nie wpadła do rowu… Widok jeszcze nieożywionej przyrody znowu przyczynił się do rozmyślań, tym razem moja mama przypominała sobie wyprawy ze swoim dziadkiem do lasu. Nie dała jednak po sobie poznać wzruszenia, rzekła tylko „panta rhei”. Muszę przyznać, że te suche gałązki mają dla mnie alegoryczne znaczenie. Nie wiem dlaczego, ale zawsze przypomina mi moc życia i śmierci. Jak wielką siłę ma nasz Stwórca, że w tak krótkim czasie potrafi zmienić kolory szarości w żywe, barwne odcienie.
Po tych wszystkich rozmyślaniach, na szczęście udało nam się wrócić na główną ścieżkę. Po drodze mogłyśmy znów zachwycać się pięknymi drzewami, które nas otaczały. Spacer po lesie daje nam wiele korzyści. Drzewa nad naszymi głowami były sprzymierzeńcami, dodawały odwagi i wyciszenia. Dodam, ze można zachwycać się pięknymi wschodami czy zachodami słońca, ale o wiele trudniej dostrzec w „najlichszej” trawie piękno tego świata. Nagle potknęłam się i upadłam. Wtedy zobaczyłam zobaczyłam pędzące drogą dwie mrówki. Szybko porwałam rękę, żeby ich nie uszkodzić. Przecież mrówki to pożyteczne i pracowite zwierzątka! Też cieszą się dotykiem Boga.
Zbliżałyśmy się do celu. Byłam już trochę zmęczona, ale bardzo szczęśliwa. Bardzo interesuję się przyrodą i tym, co mnie wokół otacza. Dlatego jestem bardzo szczęśliwa, że mieszkam blisko lasu i mam takie możliwości spędzania wolnego czasu w otoczeniu natury! Jak dobrze uciec z dala od zgiełku, zostawiając w domu telefon. Nie mogłam nacieszyć się tą budzącą przyrodą, poczuć dotyk Boga, a może to tylko jego oddech sprawia, że zaczynamy żyć. Może to oddech Boga czyni nas ludźmi wolnymi i szlachetnymi.
I tu zaczynał się inny świat miejsce zamieszkujące przez „nasze” mieleckie Bobry.
Byłam zachwycona widokiem, kiedy dotarłyśmy na miejsce, akurat wyszło piękne słońce. To był znak, że ten świat jest najwspanialszym wynalazkiem! Cóż wart byłby człowiek, gdyby nie miał możliwości obcowania z przyrodą i bycia z nią za pan brat!
Byłam tak podekscytowana, zaczęłam szukać „bobrów”, ale niestety największą aktywność mają w nocy , a w dzień śpią . Nie poddawałam się, zaczęłam spacerować. Liczyłam, ze może pojawi się malutki bóbr. Zawsze zastanawiam się nad cudem narodzin, a potem dorastania, czy to zwierząt czy ludzi. To naprawdę jest cud życia!
Przysiadłam chwilę na pniu drzewa, rozmyślając, jaką mamy piękną naturę. Musimy doceniać tak piękne chwile, które dają nam tyle radości. Wpatrywałam się w taflę rzeczki. Woda była tak spokojna, czysta. Nigdy przedtem nie dostrzegłam tego uroku.
Siedząc i rozmyślając, usłyszałam wołającą mnie mamę, która chciała mi pokazać norę bobra.
Starałam się podejść bardzo cicho tak, żeby ich nie przestraszyć, ani nie przebudzić. W pewnym momencie byłam zawiedziona, że nie zobaczyłam, ani jednego bobra. Pomału zaczęłyśmy się zbierać na ścieżkę prowadzącą nas do domu. Wychodząc ze ścieżki, napotkałam świeżo zgryzione drzewo przez bobra. To był znak, że dają o sobie znać!
Uśmiechnęłam się do mamy, zrobiłam jeszcze kilka zdjęć i zaczęłyśmy wracać. W tym wszystkim czułam cudowną siłę, nie ma przypadków i wiem, że to „tu i teraz” było mi pisane!
Droga powrotna była bardzo spokojna. Gdy z daleka zobaczyłam nasze bloki, ulice to zrozumiałam, że zaraz wejdę znów do tego świata, gdzie wszyscy się śpieszą, rywalizują ze sobą, nie doceniają życia, żadnych dobrych chwil. Opuszczając nasz piękny las, doceniam to, że przez ten czas mogłam pomyśleć w ciszy i podziękować Bogu za to jaka jestem, za ludzi którzy mnie otaczają, za naszą piękną naturę, którą stworzył. Jestem szczęśliwa, że przez moment mogłam tam być. Trudno wyrazić wdzięczność, nie można w żaden sposób opisać piękna. Jednak zawsze można słowami modlitwy i czynami dziękować za ważkę, mrówkę, biedronkę czy szum drzew i śpiew ptaków! A może w głębi duszy zapytać słowami utworu, który poznawałam dziś podczas lekcji języka polskiego „Czego chcesz od nas Panie?”