Zazwyczaj podczas moich patrzerów chciałam, wręcz usilnie próbowałam, nie zważać, nie słyszeć świata wokół mnie. Tym razem było inaczej.
Zazwyczaj podczas moich patrzerów chciałam, wręcz usilnie próbowałam, nie zważać, nie słyszeć świata wokół mnie. Wtedy nie uważałam, że zamykam się na jego piękno. Myślałam, że zawsze doceniałam świat, który mnie otaczał, tylko ze słuchawkami na uszach i poplątanymi myślami, które nie do końca pozwalały mi się skupić na otoczeniu. Lecz podczas ostatniego patrzeru towarzyszył mi ktoś, kto sprawił, że ściągnęłam słuchawki i zaczęłam bardziej zważać na otoczenie.
Do Wenecji zabrała mnie moja mama. To była nasza pierwsza wycieczka tylko we dwie. W domu byłyśmy zajęte swoimi sprawami, a nawet jeśli miałyśmy czas to spędzałyśmy go z resztą mojego rodzeństwa. To podczas spacerów po Wenecji, spotkania się z inną kulturą i zachwycającą architekturą, zrozumiałam dualizm piękna, którym obdarował nas Bóg.
Z jednej strony mogłam dostrzec świat, od którego tak bardzo starałam się uciec - zatłoczone place, zabytki, muzea czy restauracje i oczywiście bazylikę świętego Marka. To właśnie ją umieściłam na moich zdjęciach, ponieważ myślę, że jeśli mam mówić o pięknie martwym jak i żywym to ona w jakiś sposób łączy w sobie obie te myśli.
Z drugiej strony natomiast, po powrocie do domu zrozumiałam, że mimo iż miejsca te były tak czarujące, to bez mojej mamy przy boku najprawdopodobniej nie cieszyłbym się tak bardzo z tej wycieczki. To ona dodawała charyzmy tym budowlom.
Kiedy widziałam ją tak zachwyconą tymi budynkami, kiedy opowiadała mi wszystkie historie z nimi związane, które czytała miesiącami przed naszym wyjazdem, zaczęłam wszytko to bardziej doceniać. Mimowolnie otworzyłam na to oczy. Ściągnęłam moje słuchawki.
Moment, w którym zobaczyłam ją tak szczęśliwą, był momentem, w którym ja stałam się najszczęśliwszą osobą na świecie. To jest właśnie to drugie piękno, zawarte w ludziach, którzy nas otaczają. Myślę, że największy dar od Boga to właśnie oni.
Te osoby to mogą być twoi rodzicie, rodzeństwo czy znajomi. To oni pokazują nam drugą stronę piękna - tę żywą, nie zawartą w obrazach, budynkach czy innych rzeczach martwych, tą która jest schowana wewnątrz nas i nie zobaczymy jej na powierzchni. I to właśnie to piękno jest tym czego szukałam bezwiednie. Może więc powinniśmy zacząć dostrzegać piękno w ludziach zesłanym nam przez Boga, ponieważ oni są przy nas z jakiegoś powodu i to dzięki nim możemy dostrzec rzeczy, o których wcześniej nawet nie marzyliśmy.
Dualizmem piękna nazywam to, co łączy piękno materialne z pięknem ludzkim. Pobyt w Wenecji uświadomił mi, że miejsca nabierają życia dzięki osobom, które je doceniają i dzielą się nimi z innymi. Moja mama pokazała mi, że piękno ludzkie jest nie tylko uzupełnieniem, ale również podkreśleniem piękna otaczającego świata. Warto doceniać piękno zarówno w rzeczach materialnych, jak i w relacjach z ludźmi. To wtedy dualizm piękna staje się harmonijną całością, gdzie jedno uzupełnia drugie, tworząc niepowtarzalne doświadczenia.