Bohaterowie małych miejscowości to zwyczajni ludzie. To oni najbardziej kształtują nas i nasze otoczenie.
Jest piątkowe jesienne popołudnie. Lubię w czasie wolnym od obowiązków szkolnych pospacerować po najbliższej okolicy. (Fot.1)
Maszeruję wąską drogą pośrodku sosnowego lasu. Po chwili mijam zakład chemiczny „Lerg”. Widzę, jak z bramy wylewa się tłum pracowników kończących pierwszą zmianę. Najpierw sznur samochodów, potem rowerzyści, na końcu piesi. Na ich twarzach widzę zmęczenie po całodziennym trudzie, ale i radość - może z dobrze wykonanego zadania, a może na myśl o tym, że za chwilę będą w domu ze swoją rodziną. Mimochodem słyszę rozmowy - kilka osób umawia się na jutrzejszą akcję honorowego oddawania krwi. Na tablicy ogłoszeniowej widzę plakat zachęcający pracowników do udziału w charytatywnym biegu, z którego dochód będzie przeznaczony na zakup pomp insulinowych. Logo „Lergu” jako sponsora widnieje na strojach piłkarskich, w których reprezentujemy szkołę na zawodach sportowych. Zaczynam z uznaniem patrzeć na mijające mnie osoby, mimo że nie znam ich z imienia czy nazwiska. (Fot.2)
Uświadamiam sobie, że gdyby nie potrzeba pracy, nie byłoby tu dziś Pustkowa-Osiedla. Moja miejscowość jest ściśle powiązana z powstaniem Centralnego Okręgu Przemysłowego w 1936 roku. Jedną z jego inwestycji stał się zakład chemiczny, a wokół niego zaczęło powstawać osiedle mieszkaniowe dla robotników dojeżdżających tu do pracy z okolicznych wsi.
Idąc chodnikiem usłanym jesiennymi liśćmi, mijam kolejne bloki z różnokolorowymi elewacjami. Widzę pana grabiącego zeschnięte liście, panią zamiatającą chodnik przed wejściem do klatki schodowej, kobietę, która sprząta po swoim psim pupilu. Ich codzienne, zwyczajne czynności sprawiają, że Osiedle jest atrakcyjne i chce się tu mieszkać. Bohaterami małych miejscowości najczęściej są zwykli ludzie - to oni najbardziej kształtują nas i nasze otoczenie. (Fot.3)
Zbliżam się do Ekspozycji Dydaktyczno-Historycznej przy Górze Śmierci. To miejsce również nasuwa mi skojarzenia z pracą - tyle, że przymusową. To w tym miejscu w latach 1940-1944 hitlerowcy utworzyli obóz pracy dla więźniów polskich, żydowskich i radzieckich, z których około 15 tysięcy straciło tu życie. Praca była narzędziem do poniżenia i unicestwienia człowieka.
Dzisiejsza rekonstrukcja obozu ma przypominać o tych wydarzeniach ale i ostrzegać przed powtórką. Chwilę patrzę na krzątających się przy obozowych barakach pracowników muzeum. Dzięki ich staraniom nam - osobom młodym - łatwiej wyobrazić sobie i zrozumieć to, co działo się tu w czasie II wojny światowej. (Fot.4,5)
Wchodzę na brukowaną drogę prowadzącą w kierunku stacji kolejowej. Idzie się nią niezbyt wygodnie. Droga została zbudowana przez więźniów obozu. Gdy myślę, ile cierpienia musiało kosztować dźwiganie tych kamieni przez wycieńczonych, bitych i głodzonych ludzi, przestaję narzekać, że droga jest nierówna i niewygodna.
Spacer kończę przy kościele pod wezwaniem Św. Stanisława BM, który został zbudowany w latach 1982-1990. Przypomina mi się opowieść mojej prababci o tym, jak w czasie powstawania kościoła przychodziła tu codziennie ze swoimi sąsiadkami, aby przygotować posiłki dla pracujących budowlańców. Gdyby nie trud wielu mieszkańców Pustkowa, być może nie powstałaby tu oddzielna parafia. (Fot.6)
Przy jednym z kwitnących wokół kościoła krzewów wypatrzyłem pszczoły pracowicie zbierające nektar. Niby to nic wielkiego, ale dzięki ich pracy będziemy mogli w przyszłym roku cieszyć się obfitymi zbiorami. (Fot.7)
Najwięcej dobra przynoszą nam codzienne, zwykłe czynności zwyczajnych ludzi, które często lekceważymy i których nie doceniamy.