Tutejsza parafia należy do tych „za górami, za lasami”, ale to właśnie w takich miejscach działy się niezwykłe historie. I wcale nie są to baśnie.
Wojciech Pączek, rodem z Kamionnej, czuł, że ma powołanie do kapłaństwa. Poszedł do tarnowskiego seminarium duchownego, ale okazało się, że pisana mu była inna droga życia. Został wojskowym, zamieniając sutannę na mundur, wtedy jeszcze austro-węgierski. Kiedy w 1914 roku wybuchła pierwsza wojna światowa, i – jak się później okazało – wcale nie ostatnia, Wojciecha wysłano na front wschodni. Stacjonując w Mielcu, pisze testament i postanawia, by w razie jego śmierci na ojcowiźnie w Kamionnej postawiono kapliczkę ku czci Matki Bożej Królowej Polski. – Wojciech ginie 19 października 1914 roku pod Lublinem z rąk Moskali. Jakimś cudem ostatnia wola żołnierza dociera przez proboszcza z Tymbarku do jego brata Piotra w Kamionnej, który oddaje ziemię, ale już nie pod małą kapliczkę, lecz pod kościół rodzącej się tutaj parafii – mówi były proboszcz ks. Adam Bajorek.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.