Znajduje się w Bobowej, naprzeciw plebani, gdzie mieszkał jako wikariusz przed wjazdem do Afryki.
W mieście, w którym pracował jako wikariusz na jedynej swojej parafii w diecezji tarnowskiej, ma już swoją ulicę. - Niektóre z nas mieszkają na niej - uśmiechają się panie z grupy ks. Jana Czuby, którą zawiązały, by kultywować pamięć o swoim wikarym, obecnie kandydacie na ołtarze.
Ks. Czuba ma też pamiątkową tablicę w kościele pw. Wszystkich Świętych, a od niedawna ma również swój dom, znajdujący się naprzeciw plebanii, gdzie mieszkał. - Dom, dawniej katechetyczny, teraz służy formacji wszystkich grup działających w parafii - mówi ks. proboszcz Marian Chełmecki, który pięknie odnowił tak samą bryłę budynku, jak i jego wnętrze.
Całą robotę zawierzył opiece św. Józefa, któremu z wdzięczności ufundował fresk na frontonie kompleksu duszpasterskiego.
Poświęcenie domu.Budynkowi parafialnemu patronuje natomiast ks. Czuba, o czym informuje stosowna tablica tuż przy wejściu. Odnowiony gmach pobłogosławił 21 maja bp Leszek Leszkiewcz.
Idziemy razem z nim przez kolejne sale aż do tej położonej na górze, w całości poświęconej postaci ks. Czuby. Czegóż tam nie ma! Jest komża z białej siateczki (taka była wtedy moda). Są dokumenty, zeszyty wypełnione notatkami, listy, książki.
Zdjęcia z Afryki i Polski przyciągają uwagę.- Są zdjęcia, które niedawno wywołaliśmy. Robił je ks. Jan w Afryce, ale i w Polsce podczas wspólnych wycieczek m.in. w góry - mówi Małgorzata Molendowicz z grupy ks. Czuby.
Na jednej z półek wzrusza czerwony jak krew zasuszony kwiatek z grobu misjonarza i grudka ziemi, w której został pochowany tuż po zabiciu przez rebeliantów.
Symbol męczeństwa.Jeśli się jednak popatrzy wyżej, na twarz powraca uśmiech. A to za sprawą roweru, tzw. kolarzówki, którą kapłan szusował po bobowskich uliczkach i drogach.
- Sala i pamiątki to jedno, ale ważniejsza jest pamięć, jaką my nosimy w sercu - mówi Lucyna Hartig, również z grupy ks. Czuby. - To on nas zapalił do aktywnego włączenia się w życie parafii, do tego, żeby robić coś więcej niż tylko dla siebie - dodaje.
Jest co oglądać w sali ks. Jana Czuby.Grupa spotyka się nie tylko w sali pamięci, ale też w kościele. - Każdego 27. dnia miesiąca (w którym zginął ks. Czuba) modlimy się o jego beatyfikację. Zakładamy na tę okoliczność specjalne chusty z napisem „Łaska Boża działa”. To słowa z jednego z jego listów. Jesteśmy przekonane, że rzeczywiście łaska Boża działa, bo kiedy zaczynałyśmy zakładać grupę, nie wiedziałyśmy jeszcze, że nasz wikary będzie kandydatem na ołtarze. Postanowiłyśmy się modlić, ale i opowiadać innym o nim - mówi pani Małgorzata.
Grupa ks. Jana Czuby - strażnik pamięci o wikarym, misjonarzu i męczenniku.Jedną z form pamięci jest Róża Żywego Różańca im. ks. Jana Czuby, którą panie również założyły. Mają dzięki niej jeszcze jeden motyw, by pamiętać o misjonarzu męczenniku. Grupa wydaje ponadto kalendarze, jeździ do Słotowej, skąd pochodził ks. Czuba. - Zależy nam, żeby wszyscy o nim słyszeli - mówią panie z grupy.
Ks. Jan Czuba, tarnowski misjonarz fideidonista, zginął 27 października 1998 roku z rąk rebeliantów podczas wojny domowej w Kongu. Miał 39 lat, cztery lata pracował w Bobowej, a dziewięć na misjach w Afryce. Został ze swoimi parafinami, choć miał świadomość, że może to przypłacić życiem. W swoim ostatnim liście napisał: "zostaję na miejscu do końca". Obecnie trwa przygotowanie do otwarcia procesu beatyfikacyjnego