Matka

"Nie ma dla mnie granic poświęcenia dla dzieci" - pisała w jednym z listów.

Urodzona w 1915 roku Anna Bochenek w wieku 18 lat wyszła za mąż za Jana Augustyna. Byli małżeństwem 43 lata. Mieszkali w Ołpinach. Z tego małżeństwa urodziło się 9 dzieci - 5 córek i 4 synów. Jednym z jej synów jest ks. Józef Augustyn, znany w Polsce jezuita, rekolekcjonista, kierownik duchowy. Prawie wszystkie dzieci, ukończywszy naukę w ołpińskiej szkole, wyfruwały w świat.

Życie Anny Augustyn było trudne. Ksiądz Józef pisze, że było "pełne cierpienia i udręki. Składało się na nie: praca fizyczna na roli, codzienne obowiązki w gospodarstwie domowym, trudne pożycie z mężem, troska o dzieci (...), konflikty Jana z sąsiadami, od których Anna odżegnywała się z całą stanowczością". Kiedy dzieci wyjeżdżały, szukała z nimi kontaktu, pisząc listy, bo nie miała okazji, choć tego pragnęła, widzieć i spotykać się z dziećmi częściej niż to było możliwe. Zapytana, czy pojechałaby do córki Stanisławy, pisała: "Tak, pojechałabym, na kolanach bym szła. Nie ma dla mnie granic poświęcenia dla dzieci". Znalezione, zebrane i opublikowane są dziś świadectwem niezwykłej miłości matki, ale i powołania do świętości, realizowanego w trudnych okolicznościach życia. - To była prosta kobieta, skończyła 7 klas, ale lektura tych listów jest doświadczeniem mistycznym. Myślę, że o Annie Augustyn można mówić jak o mistyczce - uważa ks. Jerzy Janeczek, proboszcz ołpiński.

Wszystkie trudy życia pokornie znosiła jako doświadczenie duchowe ("Naprawdę, jak jestem Bogu wdzięczna za to życie"), choć w innym miejscu pisze: "Życie moje to jedna łza". Mimo to pełna była wdzięczności. Nieustannie modliła się za swoje dzieci i martwiła się trochę o to, co stanie się po jej śmierci. "Chociaż pomocy fizycznej ze mnie nie macie, ale tak często myślę i boleję nad tym, kto się za was, moje kochane dzieci, będzie modlił po mojej śmierci". Tę sprawę kładła na sercu córce Józi, która jest siostrą zakonną. "Módl się, droga Józiu, za całą rodzinę. Gdy tak będziemy żebrać, to Pan Jezus nas musi wysłuchać". Prosiła ją, by po jej śmierci pomagała rodzinie modlitwą.

Martwiła się zawsze o to, by jej dzieci zostały zbawione, co uważała za naczelny cel życia. "Wszystkie moje kochane i drogie dzieci, błagam was i proszę: tak żyjcie, abyście zbawiły dusze swoje i rodziny waszej, wtenczas będziecie mieć cel życia i nagrodę przy śmierci". Ale Anna nie była oderwana od rzeczywistości ziemskiej. Jej troska, co wyraźnie widać w listach, dotyczyła również spraw ziemskich, osobistego powodzenia dzieci.

Ksiądz Janeczek mówi, że listy Anny mogą być matrycą, którą żony, matki, babcie mogą przyłożyć do własnego życia i otrzymać umocnienie i pocieszenie. - Mogą być też wspaniałym lekiem na skołatane serca młodych żon i matek doświadczonych bezradnością w trudnych relacjach małżeńskich - zaznacza.

Alina Petrowa-Wasilewicz pisze, że podążanie "małą drogą", drogą świętości w codzienności, uświęcaniem się przez pracę, ofiarę, poświęcenie to było doświadczenie wielu kobiet. "To było między innymi doświadczenie Kunegundy Siwiec, tercjarki karmelitańskiej, bł. Karoliny Kózkówny, męczennicy, bł. Marianny Biernackiej, męczennicy, która w czasie okupacji hitlerowskiej oddała swoje życie za synową i jej nienarodzone dziecko. Wszystkie one żyły Ewangelią w sposób radykalny. Do ich grona należy także Anna Augustyn" - podkreśla.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..