Sądecką nakreślił 25 lat temu Jan Paweł II w Starym Sączu, ale z pewnością myślał o wszystkich pasmach, które w młodości przemierzał.
Pod koniec Mszy św. na starosądeckich błoniach Jan Paweł II przypomniał, jak to niegdyś wędrował beskidzkimi szlakami. I tak powstała słynna jak wadowickie kremówki „Powtórka z geografii”. Niestety, obie pokryła gruba warstwa kościelnego i medialnego lukru, sprawiając, że stały się ważniejsze od słów, które wtedy zostawił nam papież. W Starym Sączu mówił o drodze do świętości w życiu św. Kingi. Na tę drogę zaprosił wszystkich, aby nowe tysiąclecie uczynili erą ludzi świętych.
Ci to mają szczęście!
Ks. Krzysztof Czech był 25 lat temu wikariuszem w jednej z tarnowskich parafii. - Tak się podzieliliśmy z innymi księżmi, że ja pojechałem z młodymi (kilka autokarów) na spotkanie z Janem Pawłem II na krakowskich Błoniach, a pozostali mieli jechać do Starego Sącza. Papież się pochorował i nie przyjechał na błonia, zaczęło coraz mocniej padać, potem lać, a myśmy trwali na modlitwie o zdrowie Ojca Świętego. Podziwiałem wtedy tych modlących się ludzi… A kiedy następnego dnia zobaczyłem w transmisji moich kolegów, jak cieszą się, że papież przyjechał do Starego Sącza, to pomyślałem: „Ci to mają szczęście!”. Nie byłem więc w Starym Sączu, ale znam papieską „Powtórkę z geografii”, którą wtedy Jan Paweł II zrobił nam wszystkim, choć - jak mówią niektórzy - raz się pomylił - mówi duchowny, dziś proboszcz w Piwnicznej Zdroju. Ks. Krzysztof nosił w pamięci papieski przewodnik po górach i kiedy został proboszczem, przełożył go na beskidzki i nadpopradzki krajobraz. - Papież często tu przyjeżdżał jeszcze jako ksiądz, chodził po naszych pięknych górach i w pewien sposób wyznaczył nam szlak, który wiedzie nie tylko przez krajobraz, ale w głąb ludzkiego serca, prowadząc je do odkrycia Boga. Co więcej, on go wyznaczył dla tych, którzy tu mieszkają i tych, którzy tu przyjeżdżają. Dla górali i dla ceprów. Ten wielopoziomowy szlak i wędrowanie nim starałem się włączyć w duszpasterstwo ludzi gór - mówi ks. Czech.
Jan Paweł II usiadł, zadumał się. Patrzy na góry i w ludzkie serca... ks. Zbigniew Wielgosz /Foto GośćZadumany wędrowiec
I tak poniżej kościoła została najpierw zagospodarowana stromo opadająca skarpa, na której pojawił się pomnik Jana Pawła II autorstwa Dominika Kotarby, wykonany z pińczowskiego wapienia organicznego. Papież w sutannie, ale w turystycznych butach, z laską w ręku, usiadł na kamieniu. Odsapnął nieco, wyciągnął następnie z kieszeni różaniec i zaczął się modlić patrząc w górską dal. Choć wiatr zamknął leżące obok zadumanego wędrowca Pismo Święte, widać, że papież czyta je z księgi otaczającego go świata, z twarzy ludzi, którzy obok niego przechodzą, zatrzymując się na krótką chwilę, by się z nim przywitać.
Zadumany Wędrowiec z Piwnicznej Zdroju
Gdyby wstał po odpoczynku, z pewnością poszedłby parę kroków dalej, pod grotę z figurą Matki Bożej, skromnie wpatrującej się w rosnące u Jej stóp kwiaty, spływające falami w dół.
Matka Boża z Piwnicznej Zdroju
Duchowa woda zdaje się przepływać przez bramę ołtarza polowego mającego kształt ryby. Nie rozlewa się jednak bezładnie, ale zostaje ujęta w karby kamiennych alejek, których linia przypomina spokojnie płynące już wody, nurtujące leniwie wokół postawionych tu kapliczek.
Duch miejsca
Układ całej przestrzeni podpowiedziała sama Piwniczna ze swoim duchem miejsca, z kościołem i skarpą, z Równią poniżej, na której powstał później Plac św. Jana Pawła II z ołtarzem, alejkami, kapliczkami i altaną. Księża, którzy tutaj przyjeżdżają z grupami, nazwali go religijno-turystycznym, bo jest i dla ducha, i dla ciała. Całość ma jednak głębszy sens niż poziom grilla. Wydobyli go z tego miejsca, z jego ukształtowania, ks. Czech, krakowscy architekci Robert Barszczewski i Maciej Kisielewski (plan placu), Wiesław Kotarba i Dominik Kotarba (kapliczki i pomnik), a także Monika Drąg, która pomyślała, jak zamienić skarpę i Równię w ogród.
Nad skarpą i placem góruje piwniczański kościół. ks. Zbigniew Wielgosz /Foto GośćWszystko nie powstałoby bez pracy miejscowych lokalnych artystów, rzemieślników, parafian, ale też przewodników czy goprowców, bez ludzi gór, którzy włączyli się w pracę nad placem, tworząc ostatecznie spójne dzieło.
Przy kapliczkach posadzono rośliny o symbolicznym znaczeniu. ks. Zbigniew Wielgosz /Foto GośćKs. Krzysztof myśli pewnie o następcach, kiedy mówi, że plac jest tak przemyślany, że nie ma co tu już dokładać. Teraz trzeba iść tylko w górę (symbolicznie) i w głąb (teologicznie). Ten metaforyczny górski dukt prowadzi myśli ku szczytom, na których działy się wielkie rzeczy w historii zbawienia: Synaj, Nebo, Góra Błogosławieństw, Tabor, Góra Oliwna, Golgota i Święta Góra Pańska, czyli Niebo. Artyści przedstawili je w siedmiu płaskorzeźbach, zamkniętych we wnętrzu kapliczek.
Synaj
Pierwsza z nich przedstawia Mojżesza niosącego z Synaju kamienne tablice z Dziesięcioma Przykazaniami. Na szybie oddzielającej wzrok od postaci właśnie odbijają się białe obłoki. Widać jedynie twarz proroka i jego dłonie z tablicami, jakby ściągał je z samego nieba. Góra Synaj to nie tylko poszarpany, nagi masyw skalny, ale symbol narodzin Ludu Wybranego, z którym Bóg zawiera przymierze i daje mu prawo Dekalogu.
Przewodnik Izraela niesie z Synaju tablice z Dekalogiem. ks. Zbigniew Wielgosz /Foto GośćTe Dziesięć Słów z Synaju są również naszymi drogowskazami. Choć otrzymaliśmy już nowe przymierze w Chrystusie, nadal nas obowiązuje wierność kierunkowi, który pokazują. Przekaz kapliczki wzmacniają rosnące obok drzewa. Dziesięć brzóz symbolizuje sam Dekalog, ale też - jak to bywa z symbolami - wiele, wiele więcej. Brzoza to dobre drzewo, znak mocy i witalności, ale też czułości i opieki, mające związek z początkiem i narodzinami. To właśnie z brzozy robiono kołyski. Drzewa z piękną białawą korą otaczają jak strażniczki czerwonolistną jabłoń - symbol płonącego krzewu. Dekalog, który przywołują, chroni w nas żywe i ożywiające wspomnienie spotkania z Bogiem, ów płonący krzew pierwszej łaski, początku wspólnej z Nim drogi.
Nebo
We wnętrzu drugiej kapliczki (Góra Nebo) usiadł stary Mojżesz, patrząc zadumanym i tęsknym wzrokiem na Ziemię Obiecaną, do której już nie wejdzie. - Czasem jednak coś się nie udaje. Zmęczone stopy mylą drogę, oddalając wędrowca od celu. Znasz go, wiesz o nim, ale tam nie dojdziesz - tłumaczy ks. Czech.
Mojżesz na górze Nebo. ks. Zbigniew Wielgosz /Foto GośćPotrzebne są nowe siły wypływające z nowego przymierza. Zapowiadają je kolejne gatunki drzew i krzewów posadzone przy drugiej kapliczce. Ciernisty głóg przywołuje legendę, jak to użyczył swoich gałązek Maryi suszącej na nich pieluchy dla Jezusa. W nagrodę obsypują go do dzisiaj białe, pachnące kwiaty. Leszczyna, posadzona obok, przypomina inne podanie. Jako jedna z pierwszych udzieliła schronienia Świętej Rodzinie uciekającej do Egiptu. Jezus z wdzięczności zabronił piorunom uderzać w krzew. I w końcu jałowiec, którego owoce służą do przygotowania kadzidła, jednego z trzech darów Trzech Mędrców dla małego Jezusa, symbolizujące Jego boskość.
Błogosławieni i przemienieni
Kolejne kapliczki to już góry Nowego Testamentu. Góra Błogosławieństw jest pierwszą z nich. Na niej nowy lud wybrany otrzymał nowe prawo. W krajobrazie placu ma ono - podobnie jak kapliczka Góry Synaj - swoje strażniczki, a są nimi lipy. Osiem luźno posadzonych drzew symbolizuje osiem błogosławieństw, wydobywając z nich najmocniej symbolikę pokoju, pojednania i miłości.
Jezus przekazuje naukę o błogosławieństwach. ks. Zbigniew Wielgosz /Foto GośćTu również posadzono leszczynę, ale w odmianie Contorta, czyli ze spiralnymi gałązkami. To nawiązanie do spiralnych kolumn w sanktuarium na Górze Błogosławieństw w Ziemi Świętej. W następnej kapliczce Jezus unosi się nad głowami Piotra, Jakuba i Jana, rozmawia z Mojżeszem i Eliaszem. Cały przemieniony.
Przemieniony. ks. Zbigniew Wielgosz /Foto GośćO ile poprzednie miejsca mówiły o prawie (Synaj, Góra Błogosławieństw) i konsekwencjach sprzeniewierzenia się mu (Nebo), o tyle Tabor ukazuje cel drogi - przebóstwienie, ostateczną przemianę ludzkiego losu w Boże trwanie. Tę symbolikę oddają drzewa: orzech, ambrowiec i akacja. Orzech - człowiek. Ambrowiec - przemiana. Akacja - nieśmiertelność.
Z piekła do nieba
Góra Oliwna wypełniająca piątą kapliczkę pokazuje nie tylko cierpienie Jezusa i Jego zgodę na wolę Ojca, ale też ludzką słabość uczniów, którzy zasnęli, zdradę Judasza, ucieczkę najbliższych Panu uczniów, których zaledwie przed chwilą nazwał przyjaciółmi. Piąta kapliczka zachęca do skruchy serca i pocieszenia Jezusa swoją modlitwą. Te postawy wyraża oliwnik, posadzony tutaj w zastępstwie oliwki, ze względu na klimat. Osika symbolizuje drżące serce na widok Jezusa oblanego krwawym potem i widzącego bezmiar grzechu. I wreszcie bez czarny, roślinny bliźniak Judasza.
W Ogrodzie Oliwnym. ks. Zbigniew Wielgosz /Foto GośćNad ciężką atmosferą otaczającą kapliczkę unosi się pocieszający anioł. Sklepienie nad szóstą kapliczką jest pęknięte. Niektórzy ganią wykonawców, mając w świadomości solidność górali. Dopiero po dłuższym namyśle wiadomo, że chodzi o rozdartą zasłonę po śmierci Jezusa i trzęsienie ziemi, które miało miejsce w Wielki Piątek. Bo też treścią kapliczki jest Golgota i śmierć Jezusa.
Golgota. ks. Zbigniew Wielgosz /Foto GośćOstatni szczyt Jego ziemskiej drogi. Jak gdzie indziej, tak i tutaj rosną rośliny, które z jednej strony symbolizują śmierć (topola czarna, sosna czarna i cis), ale i odradzające się życie - jego znakiem jest wierzba, która najszybciej z polskich drzew i krzewów okrywa się zielenią i kwitnącymi kwiatami. Do wnętrza siódmej kapliczki wzrok wędruje po kamiennych stopniach, jak w psalmach śpiewanych przez pielgrzymów idących do świątyni Pańskiej. Kiedy jednak spojrzy się w górę, widać Trójcę Świętą nad obłokami i aniołami.
Cała Trójca czeka na nas w niebie. ks. Zbigniew Wielgosz /Foto GośćBiblijna święta Góra Pańska (Syjon) symbolizuje tutaj i zapowiada Niebo. Ten przekaz wzmacniają rosnące drzewa, długowieczny dąb i topola biała szumiąca o tym, co po śmierci.
Nabożeństwo Drogi
Siedem kapliczek razem z roślinami opowiada o zstępowaniu Boga w dzieje człowieka, ale też o naszej drodze do Niego, o naszym wspinaniu się na świętą Górę Pańską, do nieba, Domu Ojca, a w języku ludzi gór - do świętego schroniska. Opowiada też o nim specjalnie ułożone Nabożeństwo Drogi, podczas którego przy każdej kapliczce czytane jest odpowiednie jej nazwie słowo Boże, odmawiane są modlitwy i śpiewana jest pieśń, która łączy w słowach, rytmie i melodii całą treść wędrówki: "Dobry Boże, który jesteś naszą Drogą / wołamy do Ciebie z miłością i trwogą, / jako ludzie wiary i górskiej wędrówki / przez ręce Matuli i Papieża z Polski".
Zobacz film:
Nabożeństwo Drogi
Nabożeństwo jest celebrowane w pierwszą sobotę miesiąca od maja do października. Poza treścią rozważań, wyznaczaną przez każdą z kapliczek, księża głoszą również kazania tematyczne. W tym roku mówią o drodze ojczyzny, Kościoła, odpoczynku, wiary, rodziny i cierpienia.
Papież na obrazie niesionym przez parafianki. Zmęczony wędrówką wskazuje cel drogi. ks. Zbigniew Wielgosz /Foto GośćTę drogę wyraża feretron niesiony podczas nabożeństwa. Z jednej strony przedstawia starego, pochylonego już Jana Pawła II, podpierającego się laską, na górskim szlaku, w otoczeniu zieleni świerkowych kolumn. Papież jest ubrany w ornat, (złoty, jak w 25 lat temu w Starym Sączu), jakby zmierzał na liturgię i za chwilę wszyscy go zobaczą (tak było na starosądeckich błoniach, kiedy ukazał się tłumom na szczycie ołtarza). Z drugiej strony jest już obraz kanonizacyjny ojca świętego. I wiadomo już, na jaką liturgię zmierza Jan Paweł II. Niesiony na ramionach uczestników Nabożeństwa Drogi wskazuje wszystkim cel.