Ks. Michał Dąbrówka, dyrektor Wydziału Duszpasterstwa Ogólnego tarnowskiej kurii, mówi o tym, dlaczego dzieci do Pierwszej Komunii świętej powinny się przygotowywać i przystąpić w swojej parafii.
Grzegorz Brożek: Cały czerwiec czytane są w parafiach ogłoszenia, w których informuje się rodziców dzieci, które w przyszłym roku zamierzają przystąpić do pierwszej Komunii św., aby przyszli do kancelarii zapisać dziecko. Dlaczego?
Ks. Michał Dąbrówka: Chcemy porozmawiać z nimi na temat zasad przygotowania do tego sakramentu. Potrzebujemy tego, by uświadomić im ich pierwszorzędną rolę w tym procesie oraz wytłumaczyć dlaczego tak ważne jest, żeby dokonywało się to w parafii zamieszkania. Okazuje się bowiem, że szczególnie w miastach, wiele dzieci przygotowuje się nie tam, gdzie mieszkają, ale w parafii na terenie której znajduje się szkoła, do której uczęszczają. Na przykład w jednej z tarnowskich parafii do komunii przygotowuje się 200 dzieci, z czego tylko 40 jest z tej parafii.
Dlaczego tak się dzieje?
Bo przyzwyczailiśmy się do tego, że to szkoła i klasa jest punktem odniesienia w tym przygotowaniu, a nie parafia. Tymczasem to nie w szkole przyjmujemy sakramenty, tylko w parafii. To ona jest miejscem, w którym to dziecko wraz ze swoimi rodzicami będzie wzrastało w wierze po przystąpieniu do pierwszej spowiedzi i Komunii św. Rozumiem, że rodzice i dzieci traktują swoją klasę, jak rodzinę, ale patrząc na to wszystko w duchu wiary, naszą rodziną jest przede wszystkim nasza parafia.
To tylko problem miast?
Na ten moment to problem przede wszystkim miast. Ale coraz częściej zdarza się, że w jakiejś miejscowości likwidowana jest szkoła i dzieci z jednej parafii dowożone są do szkoły znajdującej się na terenie innej. Zresztą, rodzice niejednokrotnie wybierają dla dzieci szkołę w miejscu swojej pracy, które niekoniecznie pokrywa się z ich parafią.
Może nie ma w tym niczego złego, by drogę przygotowania przebyć razem z tymi, których znamy, lubimy?
Trzeba pamiętać, że w przygotowaniu do Pierwszej Komunii św. mamy jakby trzy kręgi odpowiedzialności. Najważniejszym jest rodzina, tam dokonuje się przygotowanie do sakramentu przez świadectwo, przykład rodziców, wspólną modlitwę, katechezę. To właśnie w rodzinie wzrastamy w wierze z tymi, których znamy i lubimy. Drugim kręgiem jest parafia. To w niej na co dzień praktykujemy swoją wiarę. Dopiero trzecim kręgiem jest szkoła, której zadaniem jest wspomagać rodziców w edukacji i religijnym wychowaniu swoich dzieci. Tymczasem w praktyce wywróciliśmy wszystko do góry nogami. Wielu rodziców zapomina, że to nie ksiądz, siostra zakonna, czy katecheta przygotowuje ich dzieci do pierwszej spowiedzi i Komunii św., ale że to oni sami są dal nich pierwszymi katechetami. Kolejność powinna więc być taka: rodzina – parafia – szkoła. Niestety w naszej mentalności jest zupełnie na odwrót: szkoła – parafia – rodzina. Spotkanie w kancelarii jest więc chwilą, na „złapanie” kontaktu, na rozmowę, na przedstawienie argumentów, wyjaśnienie tych zależności.
Kiedy szkoła stała się miejscem przygotowania do sakramentu?
Nigdy się nie stała, bo Kościół zawsze podkreślał, że to rodzina i parafia odgrywają tutaj kluczową rolę. Niestety jednym ze skutków ubocznych błogosławieństwa, jakim są lekcje religii w szkole, jest pojawiające się niekiedy przekonanie, że aby wychować w wierze swoje dziecko, wystarczy je posyłać na lekcje religii. Niestety to nie wystarczy. Na nic lekcje religii, jeśli nie będziemy się z dzieckiem modlili i praktykowali wiarę uczestnicząc w życiu religijnym swojej parafii.
Nawet jeśli pojawiło się takie błędne przekonanie, że to szkoła przygotowuje, to jednak przez jakiś czas działało, więc może to nie jest złe?
Niestety jest i dzisiaj zbieramy tego skutki. Odrywając to przygotowanie od swojej parafii stwarzamy wrażenie, jakby to była jakaś jednorazowa „akcja”. Tymczasem w przygotowaniu do pierwszej spowiedzi i Komunii św. nie chodzi o pierwszą spowiedź i Komunię św. (nawet jeśli są one bardzo przejmujące i piękne), ale o te wszystkie kolejne spowiedzi i Komunie, o dalsze życie wiarą zarówno rodziców, jak i samego dziecka. Dlatego tak ważne jest, żeby to przygotowanie dokonywało się w swojej parafii. Bo przecież ona jest miejscem praktykowania tej wiary na co dzień. Podstawową wspólnotą wiary jest rodzina, ale kolejną jest właśnie parafia. Cały ten proces przygotowania jest więc niezwykłą okazją dla dzieci i rodziców, by jeszcze lepiej poznać tę wspólnotę i jej duszpasterzy oraz by bardziej się w nią zaangażować. Nie da się tego osiągnąć, jeśli nie przygotowujemy się w swojej parafii. Kiedyś spotkałem mamę, która zachęcała swoją córkę, by po pierwszej Komunii św. dołączyła do Dziewczęcej Służby Maryjnej w swojej parafii. Ale córka jej odpowiedziała, że nikogo tam nie zna, co ją bardzo onieśmielało. Nie trzeba chyba dopowiadać, że do pierwszej Komunii przygotowywała się poza swoją parafią, bo tam uczęszczała do szkoły. Szkoda. Bo gdyby przygotowała się w swojej parafii, byłaby szansa, żeby zaprzyjaźniła się z innymi dziewczynkami i by razem wstąpiły do DSMu.
Od jednego księdza z małej parafii słyszałem, że cieszy się, że kilkoro dzieci zostało w parafii na przygotowaniu, nie przenosiły się do innych wspólnot, bo dzięki temu mógł mieć kontakt z rodzicami, dziećmi i owocem tego jest trzech nowych aspirantów, którzy przygotowują się do bycia ministrantami. Wracając do tematu. Myśli ksiądz, że ogłoszenia i spotkania w kancelarii spowodują zmiany myślenia rodziców, którzy mają dzieci przygotowujące się do pierwszej Komunii św.?
Z pewnością wymaga to czasu i wielkiej cierpliwości zarówno ze strony rodziców, jak i duszpasterzy. Jasne, że na początku rodzi się bunt, że coś się zmienia. Ale jak się głębiej nad tym zastanowimy, to dostrzeżemy wartość tej zmiany. Ponadto – jako duszpasterze – musimy zrobić co w naszej mocy, żeby to przygotowanie miało „jakość” i żeby zarówno dzieci, jak i rodzice chcieli w nim uczestniczyć. Jest już kilka parafii, w których np. równolegle odbywają się spotkania dla rodziców i dzieci, bo przecież dorośli potrzebują usłyszeć o czymś innym, niż dzieci. Takie spotkania zaczynają się od drobnego poczęstunku w kawiarence parafialnej, który służy wzajemnej integracji i poznaniu siebie nawzajem. Można wtedy doświadczyć, że parafia nie jest jakimś „urzędem” ale „domem”, w którym możemy budować piękne relacje z Bogiem i sobą nawzajem. Niekiedy takie spotkania organizowane są w niedzielne przedpołudnie, aby po wszystkim móc uczestniczyć wspólnie we Mszy św. Wydaje mi się, że jeżeli przygotowanie będzie miało swoją jakość, jeśli będzie nastawione na budowanie relacji i na potrzeby duchowe nie tylko dzieci, ale – może przede wszystkim – rodziców, to szybko przekonamy się do takiej zmiany. Marzę o takim przygotowaniu w parafii, że nikomu nawet nie przyjdzie do głowy, żeby przygotowywać się gdzieindziej.
Z przygotowaniem do pierwszej Komunii św. problem mają rodzice?
Myślę, że jedynie ci, którzy mają problem z wiarą. Niestety takich rodziców jest coraz więcej i bardzo chcielibyśmy im pomóc. Jeden ksiądz opowiadał mi kiedyś, że rozdał dzieciom dzienniczki, żeby zbierały podpisy potwierdzające ich obecność na niedzielnej Mszy św. Jedna z mam oburzyła się tym faktem pytając: „Czy to znaczy, że ksiądz wymaga, aby moje dziecko było co niedzielę na Mszy św.?”. Zdarzają się takie sytuacje. To pokazuje, że coraz więcej rodziców ma trudności w wierze. Dlatego właśnie chcemy do tych rodziców dotrzeć. Spotkanie związane z zapisaniem dziecka na listę przygotowujących się może być pierwszą okazją do poważnej rozmowy.
Co zrobić z faktem, że rodzice czasem z dużym wyprzedzeniem zarezerwowali salę i ta rezerwacja nie pokrywa się z terminem Komunii św. w parafii?
Rozumiem problemy organizacyjne. Myślę, że w tym okresie przejściowym można wziąć pod uwagę dwa rozwiązania. Pierwsze to przygotowywanie się do pierwszej spowiedzi i Komunii św. w swojej parafii, ale przyjęcie tych sakramentów z całą klasą w parafii na terenie której znajduje się szkoła. Owszem, wiąże się to z pewnymi trudnościami, ale nie są one nie do przeskoczenia. Drugie rozwiązanie to zorganizowanie w parafiach drugiego terminu pierwszej Komunii św. dla dzieci, które miały przystąpić do niej ze swoją klasą w innym terminie. Także i to rozwiązanie ma swoje słabe strony, ale przy odrobinie dobrej woli z każdej strony, da się to zrobić. Trzeba się po prostu ze sobą spotkać i na ten temat porozmawiać, do czego z całego serca zachęcam.