Dziś odbyła się 176. piesza pielgrzymka z Bochni do Łapczycy.
Pierwszy raz odbyła się w 1849 r., kiedy szalała któraś z kolei epidemia cholery. Z inicjatywy górników z miejscowej kopalni soli odbyła się pielgrzymka przebłagalna do kościoła pw. św. Anny w Łapczycy w intencji ustania zarazy. "Jeden z górników miał mieć sen, w którym została mu ukazana wizja tej pielgrzymki. I jak opisuje proboszcz łapczycki, po tej pielgrzymce »pani cholera, która niewymownym sposobem srożyła się, ustąpiła«" - tłumaczył kiedyś Jan Flasza, nieżyjący już dyrektor bocheńskiego Muzeum im. Stanisława Fischera.
Bochnia, 176. pielgrzymka do ŁapczycyW tym roku pielgrzymka odbyła się po raz 176. Pielgrzymi zgromadzili się na placu sanktuaryjnym, gdzie ich pobłogosławił, w zastępstwie chorującego kustosza bazyliki, ks. Jakub Misiak. Po modlitwie, pokropieniu wodą święconą pielgrzymi, niosąc feretron z wizerunkiem MB Bocheńskiej, wyruszyli na pielgrzymi szlak, który wiódł ulicami Krakowską, Krakowskie Przedmieście i Nowy Świat, do tzw. górnego kościoła w Łapczycy, leżącego przy Via Regia, starej, królewskiej drodze. Odległość, którą mieli do przejścia, to ok. 4 km. W Łapczycy uczestniczyli w Mszy św. i po południu powrócili do Bochni.
Anna Nalepa skorzystała z corocznej okazji, by pielgrzymować. Opowiada, że ma niepełnosprawnego syna i jej możliwości pielgrzymowania są ograniczone. - Nie byłam jeszcze w Łagiewnikach, a chciałabym. Na pielgrzymkę do Kalwarii Zebrzydowskiej się zapisałam. W Łapczycy także jeszcze nie byłam. Dziś mam okazję - mówi.
Maria Chlebek z parafii Proszówki na pielgrzymkę wybrała się po raz trzeci. - Pierwszy raz poszłam, bo znajomy mieszkający w Łapczycy pytał mnie, czemu nie chodzę w tych pielgrzymkach, a ja nawet nie bardzo wiedziałam, że z kościoła pw. św. Mikołaja chodzą takie pielgrzymki. Jesteśmy ludźmi wierzącymi, nie chodzimy nigdzie, jest niedziela, dzień wolny, zamiast odpoczywać na siedząco, to lepiej pójść, bo zawsze też jest trochę spraw, intencji, w których można ofiarować drogę i tę odrobinę trudu - mówi pani Maria, która wędrowała z córką Moniką.
Tradycyjnie grupę pielgrzymów poprowadził ks. Marek Mierzyński. - Nie pamiętam, który raz idę. Pewnie 9. czy 10. Trzeba towarzyszyć ludziom - uśmiecha się. W tym roku pielgrzymka wyszła nieco później niż zazwyczaj. - Bardzo często towarzyszyła naszej pielgrzymce orkiestra Kopalni Soli Bochnia. Kiedy idzie się z orkiestrą, tempo jest miarowe, ale wolniejsze. Dziś nasza orkiestra gra na uroczystościach odpustowych ku czci św. Kingi w Starym Sączu, więc mamy możliwość pójść szybciej - tłumaczy ks. Marek.
Pielgrzymka do Łapczycy od wielu wielu lat cieszy się stałym, choć trochę słabnącym zainteresowaniem. - Ale ludzie trwają przy tej bardzo długiej tradycji, jaką ma ta pielgrzymka. Myślę, że taka krótka forma pieszego pielgrzymowania, mimo wszystko, odpowiada wielu ludziom, którzy może chcieliby pójść na dłużej, ale nie mają możliwości, nie mają sił na więcej. Wybierają jednodniową wędrówkę. Podobnie jest w przypadku nocnej, jednodniowej pielgrzymki pieszej do Pasierbca. Cieszy się dużym zainteresowaniem - mówi ks. Misiak.