Rafał Nijak odkrył fragment polichromii dawnego kościoła klasztornego ojców bernardynów, w którym dziś znajduje się Zarząd Dróg i Komunikacji w Tarnowie.
Nie ma drugiej takiej osoby, która by się tym miejscem aż tak interesowała i tyle o nim wiedziała, co dr Rafał Nijak - konserwator dzieł sztuki, artysta plastyk, z pochodzenia tarnowianin, od lat mieszkający i pracujący w Warszawie. Mimo że zabytków w Tarnowie nie brakuje, jemu przy tym mocniej bije serce. Tu jako pierwszy może dotknąć historii przez wieki skrytej pod kolejnymi warstwami tynku i czasu. Historii, której nie można sobie kupić, a Tarnów ją ma - wciąż pełną tajemnic, czekającą na zbadanie, ważną dla miasta, momentami sensacyjną, poczynając od XV-wiecznych piwnic i ich przeznaczenia, kończąc na nienaruszonym fragmencie gotyckiego muru schowanym na strychu. Frapujących odkryć w starych murach nie brakuje.
Dr Nijak interesuje się tym miejscem od czasów, kiedy był uczniem pobliskiego Liceum Plastycznego. Zbierane przez lata informacje i eksplorowanie tego miejsca pozwoliło mu kilka lat temu dokonać teoretycznej, komputerowej rekonstrukcji zabudowań kompleksu dawnego klasztoru bernardynów w Tarnowie. Pisaliśmy o tym tutaj:
W tym roku odsłonił fragment polichromii dawnej świątyni pw. Matki Bożej Śnieżnej. Odkrył tu cztery warstwy malarskie, z czego trzy ornamentowe przemalowania i jedno jednolite. Pierwsze, punktowe odkrywki, wykonał 10 lat temu. W międzyczasie budynek ten (dziś znajduje się w nim Zarząd Dróg i Komunikacji) remontowano, tę ścianę pozostawiono na prace konserwatorskie.
Rekonstrukcja założenia klasztornego z okresu XV/XVI wieku. Rafał Nijak- To dość istotne miejsce dla dawnej przestrzeni, znajdujące się blisko prezbiterium. Na tej ścianie mógł znajdować się ołtarz boczny nawy głównej. Za nią do dziś istnieje oryginalna klatka schodowa. Schodki pną się na samą górę. Musiało to być wyjście techniczne na poddasze - tłumaczy dr Rafał Nijak.
Najstarsza odkryta przez dr. Nijaka warstwa polichromii nie jest gotycka, jak można by się w tym miejscu spodziewać. Pochodzi prawdopodobnie - jak domyśla się konserwator - z XVII wieku. Może XVIII, choć trudno w to uwierzyć, skoro już pod koniec tego stulecia klasztor tu zlikwidowano, a wcześniej jeszcze trzy razy świątynię przemalowywano, czego dowodzą odkryte warstwy. - Najstarsza, choć jest destruktem, to i tak najlepiej się zachowała - ocenia Nijak.
Odsłonięty fragment polichromii. Beata Malec-Suwara /Foto GośćPrzedstawia fragment pomarańczowej zwisającej draperii. - Wartość tego odkrycia polega na tym, że my po raz pierwszy widzimy, co tutaj było. To jest jak praca na otwartym sercu. Tutaj można dotknąć historii sprzed wieków, na żywej substancji dowiedzieć się więcej na temat tego kościoła - tłumaczy konserwator, który przy okazji odkrywania polichromii natknął się w tynku na fragment sklepienia czaszki, w innym miejscu na krąg szyjny oraz niewielki kawałeczek brązowej tkaniny, być może z bernardyńskiego habitu.
- Na podwórzu, gdzie prawdopodobnie wyrabiano zaprawę, był stary cmentarz, nietrudno było w tym miejscu o stare kości - opowiada, a już to pokazuje, jak wiele to miejsce skrywa tajemnic.
Żeby poznać technikę malarską, zawęzić datowanie powstania polichromii, trzeba by przeprowadzić szersze badania. Wszystko, co dr Rafał Nijak do tej pory tu odkrył, zrobił w czynie społecznym, kosztem własnego czasu i środków. Wymagało to sporego samozaparcia, zwłaszcza że na co dzień nie mieszka w Tarnowie.
- Pewnie, że było wiele powodów, by się tym nie zajmować - praca zarobkowa, naukowa, artystyczna, ale skoro już tyle siedzę w temacie, to zwyczajnie mi szkoda. Powiem nieskromnie, ale wiem, że jak tego nie zrobię, nikt tego nie ruszy, skoro przez tyle lat nic się z tym nie działo. Byłbym szczęśliwy, gdyby znalazły się chociaż środki na badania laboratoryjne, 3,5 tys. złotych na pobranie próbek i zbadanie pigmentów - mówi Nijak.
Póki co konserwuje i zabezpiecza to, co odkrył. Wykonał projekt tablic informacyjnych, które chciałby do końca roku powiesić obok odkrytej polichromii, by opowiadały o tym miejscu - dawnym kościele i kompleksie klasztornym.
Kiedy R. Nijak opowiada i oprowadza po nich, widzi w tym miejscu nie budynek i pokoje Zarządu Dróg i Komunikacji, Miejskiego Zarządu Cmentarzy, kancelarii adwokackich, ale właśnie tę dawną przestrzeń. - Dla mnie ten zabytek jest ciekawszy niż katedra, ratusz czy mury miejskie. Mnie frapuje ten, dziewiczy badawczo. Dla konserwatora to prawdziwy rarytas. Niektórzy marzą o czymś takim - tłumaczy.