Niewielka grupa 33 słowackich pieszych pielgrzymów przemierza do 6 sierpnia drogi naszej diecezji, idąc do Częstochowy.
Od 1 sierpnia trwa bowiem piesza pielgrzymka do Czestochowy z Vranova nad Topľou, parafii prowadzonej przez ojców paulinów. Pielgrzymka po raz pierwszy odbyła się w 1991 roku, kiedy młodzi pielgrzymowali do Częstochowy na spotkanie z Janem Pawłem II w ramach Światowych Dni Młodzieży, które wówczas odbywały się w Częstochowie. W tym roku pielgrzymka odbywa się po raz 34. Wędrują od początku 33 osoby.
Przez 13 dni pielgrzymki pokonują prawie 400 kilometrów. Na teren Polski weszli 3 sierpnia i dzień zakończyli noclegiem w parafii Mochnaczka. Kolejnego dnia wyruszyli w drogę, podejmowani byli w Łabowej, gdzie miejscowi parafianie zabrali słowackich pielgrzymów do swoich domów na niedzielny obiad. Dzień zakończyli w Nawojowej. Dziś, 5 sierpnia będą nocować w parafii w Tymbarku.
- Dziękujemy wszystkim, którzy otwierają przed nami swoje serca, swoje domy - mówi o. Konrad Blicharski, paulin, który jest przewodnikiem pielgrzymki. Do pielgrzymów w Krakowie ma jeszcze dołączyć grupa około 20 Słowaków. - To wynika z tego, że tam pojawią się ci, którzy chcą iść, ale mieli czy mniej urlopu, czy mniej kondycji od tych, którzy idą od początku - dodaje br. Lukáš Bičej, paulin ze Słowacji, który studiuje w seminarium na krakowskiej Skałce.
Jak mówią, nikt tu nie idzie dla sportu, czy aby schudnąć, każdy ma jakieś intencje, w których chce ofiarować swój trud. Na co dzień borykają się z problemami, które towarzyszą im po drodze. Jednym z kłopotów natury organizacyjnej jest fakt, że mniej ludzi niż kiedyś chce podjąć pielgrzymów po drodze. Inny, dotyczący samej pielgrzymki, to pewien indywidualizm. - Zdarza się, że trzeba pilnować dyscypliny, bo dziś takie czasy, że ludzie mają chęć potrzebę realizowania własnego programu, albo mają własną wizję tego, jak pielgrzymka powinna wyglądać, a my idziemy przecież jako grupa, wspólnota - mówi o. Konrad. Pielgrzymka to także problem wiary. Bo wiara jest potrzebna, by wyjść na 2 tygodnie z domu i w trudzie, znosząc niewygody wędrować. - Zdarza się i tak, że ludzie ruszają na naszą pielgrzymkę bo mają poczucie, że ich wiara nie jest żywa, że jest obrzędowa, i chcieliby ją ożywić - tłumaczy paulin z Vranova.
Tak się stało w historii tej vranowskiej pielgrzymki, bo po pandemii wzięła w niej udział grupka młodych ludzi. Po dwóch tygodniach pielgrzymowania powrócili do Vranova i przy parafii założyli wspólnotę. Oni do dziś chodzą, i jak mówi o. Konrad, nawzajem mogą na siebie liczyć. Wspólnota zrodziła się na pielgrzymce.