Sierpień, przeżywany jako czas dobrowolnej abstynencji, to czas na przebudzenie, czas na odnowę moralną.
Od 10 lat na początku sierpnia Grupa Wsparcia „Pokora”, która działa od 15 lat w Kamionce Wielkiej i jest formą wspólnoty AA, organizuje Różaniec na Żakówce, w jedynym z przysiółków, gdzie salezjanin ks. Józef Żak wiele lat temu zbudował z mozaik stacje tajemnic różańcowych. - Moja trzeźwość i wielu innych, a także nasza wspólnota zrodziła się na Jasnej Górze, gdzie jeździła nasza parafia na nocne czuwania, jeździły żony, matki, modliły się o trzeźwość mężów, synów, i wymodliły. Powstanie w październiku 15 lat temu naszej wspólnoty odbieram także jako dar od Matki Bożej. Dlatego mówiąc o trzeźwości, propagując ją, sięgamy po różaniec bo wiemy, że Ona wiele może. Ciągle wstawia się i ciągle mamy cuda - opowiada Jan ze wspólnoty „Pokora”.
Różaniec zaczyna się na Żakówce u stóp lokalnego wzniesienia. - Modlimy się za tych, którzy żyją z piętnem alkoholu, ale też za tych, którym się wydaje, że nie mają problemu, a jednak on jest. Idziemy, by w czasie drogi wypraszać łaskę dla tych, którzy piją nałogowo, ale też dla tych, którzy piją niewiele, ale systematycznie i wydaje się im, że to jest w porządku. Prosimy za współuzależnionych, prosimy o wiarę, w twoją Jezu moc, że skoro potrafiłeś wskrzeszać umarłych, to i potrafisz dać trzeźwość - mówił ks. Marcin Baran, proboszcz parafii, który jako któryś już z kolei duszpasterz w Kamionce Wielkiej przywiązuje dużą uwagę do popularyzacji działań na rzecz trzeźwości.
Bo z trzeźwością w Polsce mamy problem. - Trudno już mówić o zadawanym przez pijących cierpieniu, niszczeniu relacji, rodzin. To są rzeczy oczywiste. Ale są też ogromne koszty gospodarcze. Ponoć z wpływów z akcyzy za alkohol państwo ma 11 miliardów, ale koszty generowane przez pijących sprawców nieszczęść, wypadków, są trzy razy wyższe. Dla państwa polskiego, który ze sprzedaży alkoholu czerpie konkretne korzyści to się nawet nie opłaca - zauważa Eugeniusz Dąbrowski z Diecezjalnego Apostolatu Trzeźwości. Mówi, że przerażają go dane dotyczące sprzedaży tzw. małpek. - Miliard rocznie, to daje 3 miliony dziennie, i z tych 3 milionów dziennie 1 milion małpek sprzedawanych jest przed południem. Co to mówi o nas, o tym, jakim społeczeństwem jesteśmy? - pyta retorycznie.
W czasie nabożeństwa jest także składanych wiele świadectw. Grzegorz Brożek /Foto GośćTym bardziej zdaniem Janka z „Pokory” trzeba podejmować różne kroki, by starać się o trzeźwość. - Jako ludzie wierzący ufamy, że modlitwa jest także takim narzędziem, podstawowym, które w tę walkę o trzeźwość musi zostać włączone - uważa. Bp Tadeusz Bronakowski, przewodniczący zespołu Episkopatu Polski ds. Apostolstwa Trzeźwości i Osób Uzależnionych, w przesłaniu do organizatorów i uczestników Różańca na Żakówce pisze, że modlitwa, to „wyraz waszej wiary, że dawcą wolności jest Jezus Chrystus i do Niego prowadzi nas Jego i i nasza matka Maryja”. O sierpniu, miesiącu trzeźwości pisze, że to „miesiąc przeżywany w dobrowolnej abstynencji to czas na przebudzenie, zrozumienie, jak wielką szansą jest trzeźwość, czas na odnowę moralną”.
Trzeźwość stała się czasem odnowy moralnej dla Roberta. Pił dużo. Kiedy wiele lat temu zmarł mu ojciec, to z bratem w drodze na pogrzeb na promie już pili, a jak wracali do pracy z powrotem, to kupili więcej wódki, żeby opić śmierć ojca. Robert od 10 lat nie pije. - Moja matka modliła się na różańcu o moją trzeźwość i wymodliła. Zmarła 4 miesiące temu. Cieszę się, że mogła doczekać syna, który nie pije, jest trzeźwy i nie rozstaje się dziś z różańcem - mówi. Z żoną Mariolą chętnie jeździ na pielgrzymki wyjazdy do miejsc świętych, spotkania trzeźwościowe. Wspólnota osób trzeźwych daje siłę do trwania w dobrym. - My mówimy w grupie, że jeśli jedną ręką złapiesz się Boga, drugą ręką wspólnoty, to nie masz przecież trzeciej ręki, żeby sięgnąć po kieliszek - dodaje Janek.
Spotkania na Żakówce także ważne są dla tych, którzy dziś już muszą być trzeźwi, ale też dla tych, którzy trzeźwieją, albo jeszcze piją, a potrzebują impulsu, by coś z sobą zrobić. Dotyczy to także tych, którzy cierpią w rodzinach z powodu alkoholizmu innych. - Mój tata pił od kiedy pamiętam. 8 lat temu trafiłam do wspólnoty Al-Anon, myślałam że po to, żeby jemu pomóc, a jak się okazało, żeby pomóc samej sobie. Al-Anon dał mi drugie życie, byłam znerwicowana, zestresowana, cokolwiek mówiłam, robiłam, było to na emocjach, w nerwach, dziś jest inaczej, spokojnie. Jestem w rodzinie jedyną osobą, która chodzi na wspólnotę, to mnie zmienia. Bliscy widzą, że ja się zmieniam, że odzyskałam swoje życie, i sami próbują mnie kopiować. Z tatą, który dalej pije, mam dobre relacje - daje świadectwo Ewelina. Bożena z Nowego Sącza przyznaje, że 2 lata temu na Różańcu na Żakówce słyszała, jak młoda dziewczyna opowiadała, że kiedy oddała trzeźwość męża Maryi, to stało się wiele dobrego. - Ja wtedy, powodowana tym impulsem, także oddałam Maryi trzeźwość mojego męża. „Maryjo, weź to picie, i zrób coś z tym”. To było 2 lata temu. Mój mąż od roku nie pije. Jest wiele do naprawy jeszcze, ale bardzo cieszę się już z tego, że przestał pić – mówi.
Łaska Boża wylewa się w wielu miejscach i w życiu mnóstwa ludzi, także alkoholików. W trzeźwieniu swoje robi także wspólnota. Nie można także zapominać o terapii. - Tu powiedziałbym, że mamy w tym względzie, na tym polu dość duże osiągnięcia. Tylko jest problem. Wyrażę się trochę niepoprawnie merytorycznie, ale chcę powiedzieć, że z alkoholizmu można wyjść. Tylko, że lepiej jednak jest nie eksperymentować, nie wchodzić w kontakt z alkoholem, bo alkohol nie jest człowiekowi do niczego potrzebny. Lepiej się nie narażać - uważa ks. Zbigniew Guzy, dyrektor Wydziału Duszpasterstwa Trzeźwości i Osób Uzależnionych.
Ksiądz Guzy od ponad 30 lat pracuje m.in. z tzw. młodzieżą trudną, którą sam woli nazywać „dynamiczną”. - Oni wiedzą, czym się zajmuję. Słyszę czasem, że skoro zajmuję się uzależnionymi, to z nich nie będę miał pożytku. - A dlaczego - pytam. „Bo ja pić, proszę księdza, piję, ale ja się nie chcę uzależnić”. Zachęcam ich, by poszli ze mną do ośrodka terapii. Tam są ludzie, z których żaden się nie chciał uzależnić. Uzależnienie przyszło samo. Nie ma bezpiecznego picia - przekonuje duszpasterz.
Dlatego rozwiązaniem jest abstynencja. Rozwiązaniem, które może uchronić przez tragicznymi skutkami alkoholu. - Ostatnio rozmawiałem z młodym człowiekiem, który trochę popijał, uzależniony jeszcze nie był. On mi oznajmia, że został abstynentem. Czemu? „Bo chcę być radością mojej żony i moich dzieci”. Ma dwie małe córeczki, które jak dobrze pójdzie i wytrwa, nigdy nie zobaczą go pijanego - mówi. Piękna motywacja. - Abstynencja nie jest męczeństwem - mówi ks. Zbigniew. Sam ponad 20 lat jest abstynentem i jak przyznaje to była jedna z lepszych decyzji w jego życiu.