Trzy miesiące przed męczeńską śmiercią przez tydzień na kuracji w Krynicy-Zdroju przebywał ks. Jerzy Popiełuszko, którego 40. rocznica śmierci przypada właśnie dziś.
Strona parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Krynicy-Zdroju przynosi szereg informacji o tym pamiętnym lecie 1984 r. w tym uzdrowisku. Ksiądz Popiełuszko spędził leczniczy urlop w Krynicy ze swoim kolegą ks. Bogdanem Liniewskim, a było to w dniach od 14 do 21 lipca 1984 roku. Przyjechał do Krynicy-Zdroju po tym, jak 12 lipca 1984 r. prokurator Anna Jackowska złożyła w Sądzie Rejonowym w Warszawie akt oskarżenia przeciwko ks. Jerzemu.
Jak czytamy w szkicu dotyczącym pobytu ks. Jerzego w Krynicy-Zdroju, wypowiedział on do kilku duchownych na trzy miesiące przed swoją śmiercią takie słowa: "Ja się poświęciłem i ja się nie cofnę". Tak je relacjonował m.in. o Gabriel Bartoszewski, franciszkanin. Zapis wypowiedzi jest w zbiorach Ośrodka Dokumentacji Życia i Kultu ks. Jerzego Popiełuszki w Warszawie. "Było to, o ile pamiętam 17 lub 18 lipca, my czterej kapłani z Warszawy spotkaliśmy się w moim pokoju na braterskiej rozmowie. Rozmowa zeszła na temat dotychczasowej działalności księdza Jerzego. Opowiadał on o ostatnich przesłuchaniach i udręczeniach, jakich doznawał ze strony władzy ludowej: MO i Służby Bezpieczeństwa oraz prokuratury. W trakcie naszej rozmowy padło pytanie - co dalej? Czy nie czas już wprowadzić jakieś zmiany w zaangażowaniu księdza Jerzego? Pytanie to podyktowane było troską o jego dobro i w dalszej perspektywie dobro duszpasterstwa ludzi pracy. Ksiądz Jerzy nie rozumiał takiego stawiania sprawy. Uważał, że jest na swoim miejscu, jest wśród ludzi, do których został posłany. Byliśmy w trzech zgodni, że coś trzeba zrobić, także dla dobra stosunków »Kościół-Państwo«.
Naszym argumentem, jako patrzących z boku, było, iż dotąd spełnia ważną rolę i ważne jest, aby mógł nadal służyć Kościołowi (...). Nasze argumenty nie przekonywały księdza Jerzego. W pewnym momencie, po chwilowej refleksji wypowiedział zdanie bardzo zdecydowane i przejmujące: »Ja się poświęciłem i ja się nie cofnę«. W tym momencie wśród nas zapadła dłuższa i głęboka cisza".
Wakacje u sióstr elżbietanek tego samego roku spędzał również ks. Stefan Krośnik. Do sióstr ks. Popiełuszko przychodził wówczas na obiady. Rozmawiali zatem parę razy. "Szczególnie zapamiętałem słowa, które skierował do mnie podczas jednej z naszych rozmów. Powiedział, co mnie uderzyło, że przezwyciężył w sobie naturalny, czysto ludzki lęk przed śmiercią. Było to dziwne, bo rozmawiałem w końcu z młodym, 37-letnim kapłanem" - mówił ks. Stefan w wywiadzie dla "Tygodnika Powszechnego".
22 lipca przypadało największe święto socjalistycznej Polski. Dlatego w 1984 r. władze z tej okazji ogłosiły amnestię. Ksiądz Popiełuszo był tego dnia w Mielcu, wracał z Krynicy. Obszernie pisze o tym Jaromir Kwiatkowski na łamach serwisu nowiny24.pl. W Mielcu ks. Jerzy odprawił Mszę św. w kościele pw. św. Mateusza, dziś bazylice. "Lektorzy, którzy służyli do mszy, już byli zorientowani, kim jest ks. Jerzy i prosili go, by im podpisał obrazki. Jeden z nich, Wojciech Werner, został później księdzem. Obecnie jest proboszczem parafii Miłosierdzia Bożego w Brzesku. Po mszy ks. Popiełuszko i ks. Nowak odwiedzili jeszcze w Mielcu rodzinę zaprzyjaźnioną z ks. Kazimierzem. Zjedli tam kolację, chwilę porozmawiali, po czym ks. Jerzy z Waldemarem Chrostowskim wyruszyli w dalszą drogę do Warszawy" - opowiada w materiale J. Kwiatkowskiego ks. Stanisław Jurek, emerytowany proboszcz parafii pw. św. Mateusza.
W Krynicy-Zdroju ks. Popiełuszko w lipcu 1984 r. poznał też ks. Stanisława Tkocza, wieloletniego redaktora naczelnego "Gościa Niedzielnego". Ksiądz Tkocz wcześniej miał dość krytyczny stosunek do aktywności duszpasterskiej ks. Popiełuszki. "Wynikało to stąd, że nasz szef był dość nieufny wobec duszpasterstwa odwołującego się głównie do narodowych emocji i sentymentów, a to niewątpliwie nadawało ton poczynaniom ks. Jerzego. Spierałem się o to nieraz z ks. Tkoczem, gdyż uczestnicząc w Mszach św. odprawianych w intencji ojczyzny przez innych kapłanów, wiedziałem, jak zbawienny wpływ mają na otoczenie, ile dodają sił i ducha, którego pod koniec stanu wojennego, a zwłaszcza później zaczynało coraz bardziej brakować. Ksiądz Tkocz nie negował potrzeby takiego duszpasterstwa, ale jednocześnie ubolewał, że za tym nie idzie pobożność bardziej pogłębiona. Wielkim orędownikiem ks. Jerzego był natomiast w kręgu Tkocza ks. Gerard Gnida, proboszcz z Bojszów Nowych, który jeździł do Warszawy i koncelebrował z ks. Jerzym Msze za ojczyznę. Razem pojechali do Krynicy i zatrzymali się w domu sióstr elżbietanek, gdzie przebywał także ks. Popiełuszko. Między nim a ks. Tkoczem nawiązała się szybko głęboka przyjaźń, o co wcale w przypadku naszego szefa nie było łatwo. Tkocz wrócił z Krynicy przekonany nie tylko o słuszności obranej przez ks. Jerzego drogi, ale także o osobistej świętości tego kapłana" - opowiadał na antenie Radia eM nasz redakcyjny kolega dr Andrzej Grajewski.