O jego głoszeniu i słuchaniu, ambonie, która nie jest mównicą, i homilii będącej miejscem spotkania z Jezusem mówi ks. Michał Dąbrówka.
Beata Malec-Suwara: Ambona tylko dla słowa Bożego?
Ks. Michał Dąbrówka: Powinna być zarezerwowana tylko dla czytania i głoszenia słowa Bożego. W niektórych kościołach, ze względu na brak miejsca przewodniczenia, rozpoczyna się i kończy Mszę św. od ambony, ale co do zasady powinna być ona pozostawiona tylko liturgii słowa. Często stół słowa i stół Eucharystii są wykonane z tego samego kamienia, żeby podkreślić ich ścisły związek, to, że tworzą jeden akt kultu. Pewnie byśmy się wzdrygali, gdyby za ołtarzem stanął ktoś świecki i stamtąd przemawiał, czulibyśmy, że coś jest nie tak, a jak przemawia od ambony, to nie wszyscy widzimy niestosowność. Być może dlatego, że ambona kojarzy nam się z mównicą.
Jeszcze za mało jesteśmy wyczuleni na to, że jest to szczególne miejsce...
Tak, jak za mało jesteśmy wyczuleni i na to, że homilia jest integralną częścią Mszy św. Homilia jest liturgią, jest aktem liturgicznym, dlatego mogą ją głosić tylko wyświęceni szafarze - biskup, prezbiter, diakon.
Gdybyśmy oddali temu miejscu to, co jest mu przynależne, to być może wpływałoby to na jakość przepowiadania, homilii i jej odbiór, bo czulibyśmy jeszcze bardziej, że jest to szczególne mówienie?
Jeśli uświadomimy sobie, że liturgię sprawuje nie ksiądz, ale Jezus i to On składa doskonałe uwielbienie Bogu Ojcu i nas uświęca, to analogicznie homilię też głosi Jezus słowami kapłana, tak jak gestami kapłana i jego słowami posługuje się przy konsekracji. Pytanie, na ile jesteśmy posłuszni i poddani Jego działaniu jako kapłani, na ile jesteśmy otwarci, by Pan Bóg posłużył się nami jako narzędziem. Lubię mówić o tym, że kaznodzieja jest sługą spotkania, a najlepsza homilia to taka, kiedy człowiek, który ją słyszy, zaczyna się modlić. I nie o to, żeby się ona jak najszybciej skończyła, ale słuchając słów kaznodziei, zaczyna w sercu rozmawiać z Jezusem. Czy do tego spotkania dojdzie, wiele też zależy od serca słuchających ludzi. Oczywiście jako kapłani mamy zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby je przygotować jak najlepiej, żeby homilia była przemyślana, przygotowana i przemodlona, ale jak to spotkanie przebiegnie, nie tylko od tego zależy. Czasem mogę powiedzieć homilię, która w moim odczuciu nie jest najlepsza, a Pan Bóg dotyka serc ludzi. To nie my działamy, to Pan Bóg działa, choć oczywiście nie może to być usprawiedliwienie dla bylejakości, z którą Pan Bóg i tak sobie poradzi.
Adwent to czas słuchania słowa, które Ciałem się stanie. Jak go wykorzystać?
W Adwencie wspominamy i staramy się przeżywać co roku czas oczekiwania na Mesjasza, przyjście Zbawiciela. Przez lata, wieki był on wypełniony głoszeniem słowa Bożego przez proroków, którzy Jego przyjście zapowiadali, i słuchaniem tego słowa przez lud Boży. To słowo Boże głoszone i słuchane wzbudzało tęsknotę za Mesjaszem, Zbawicielem, wzywało do nawrócenia, żeby przygotować się na Jego przyjście, więc naturalne jest, że Adwent musi być wypełniony głoszeniem słowa i słuchaniem słowa. Jeśli więc chcemy dobrze go przeżyć, powinniśmy być zanurzeni w Bożym słowie. Dokumenty V Synodu Diecezji Tarnowskiej zachęcają, by w tym czasie, tak jak w okresie Narodzenia Pańskiego, Wielkiego Postu i Wielkanocy, codziennie głosić słowo Boże, nawet krótką homilię. Są parafie w naszej diecezji, gdzie tak się dzieje. Warto tę praktykę naśladować, na początek chociażby w środy i piątki, kiedy ludzi w kościele jest więcej.
W dokumentach V synodu wiele miejsca zostało poświęcone przepowiadaniu. Jest coś, co szczególnie wymaga naprawy w naszej diecezji?
Oczywiście mamy nad czym pracować, ale nie dlatego tych punktów jest tyle, bo jest źle, ale po to, żebyśmy rozwijali to, co ważne, bo głoszenie słowa Bożego jest pierwsze, od niego się zaczyna, bo wiara rodzi się ze słuchania, jak mówi św. Paweł. Synod m.in. wskazuje, czy na ambonie możemy politykować; kiedy możemy głosić homilie dla dzieci i że rodzinne Msze św. nie są dla nich powodem; gdzie jest miejsce na tradycyjne listy rektorów katolickich uczelni. Synod zachęca, by homilie podczas pogrzebów, ślubów czy świąt, kiedy na Mszach św. są osoby, które utraciły więź z Bogiem, a przyszły dlatego, że wypada, miały bardziej kerygmatyczny, ewangelizacyjny charakter. W dokumentach synodalnych jest ponadto próba uporządkowania coraz częściej głoszonych przez osoby świeckie konferencji czy świadectw. Jest też cały rozdział o głoszeniu słowa Bożego w internecie.
Kiedy można zrezygnować z niedzielnej homilii? Jaki to może być ważny powód? Dlaczego list pasterski takim jest, a adoracja nie?
Dokumenty mówią, że głoszenie słowa Bożego nadaje większej skuteczności obrzędom sakramentalnym i nie chodzi tutaj o jakąś rywalizację homilii, którą może być list pasterski, z adoracją, ale o to, by nasze uczestnictwo w Mszy św. było pełniejsze i bardziej świadome. Bez wiary nie przeżyjemy jej właściwie. Liturgia słowa ma rozbudzić naszą wiarę przed tym, co dokona się za chwilę w liturgii eucharystycznej. Świat, w którym żyjemy, powoduje ciągłą erozję naszej wiary i jeżeli my tej wiary nie będziemy odbudowywać poprzez głoszenie słowa Bożego, to choćbyśmy robili pół godziny adoracji, to ona nic nie da, bo będą klęczeli na niej ludzie niewierzący, być może nawet niewiedzący, co się teraz dzieje. Kiedy w sercu człowieka rozbudzi się wiara, to on będzie już sam chciał adorować Jezusa.