W Jodłówce-Wałkach 22 stycznia odbyło się kolejne, comiesięczne spotkanie rejonu dębickiego Wojowników Maryi.
Z Jodłówki-Wałek bliżej jest do Tarnowa niż do Dębicy. Jednak proboszcz miejsca ks. Jan Majocha, kiedy jeszcze był wikariuszem w Dębicy, opiekował się duchowo tą wspólnotą, która teraz przyjeżdża tu na comiesięczne Msze św., adorację, Różaniec i spotkanie braterskie. Niektórzy mają daleko. Łukasz Chruniak jest z Wielogłów Skrzyńskich, Dariusz Raś - z sąsiednich Łączek Kucharskich.
- Kiedy zaczynaliśmy, najbliżej nas był rejon w Dębicy, więc tak się formowaliśmy. Teraz Wojownicy Maryi się rozwinęli mocno, więc niedaleko mamy wspólnoty w Krośnie czy Boguchwale. Zdecydowaliśmy się zostać przy wspólnocie, w której się formowaliśmy - mówią. Teraz na comiesięczne spotkania mają 45 km drogi w jedną stronę. Nie żałują ani jednego z nich, ani jednej minuty. Jakiś czas temu, po dwuletnim przygotowaniu, zostali pasowani na Wojowników Maryi, zatem zaciągnęli duchowe zobowiązania. - Przynależność, formacja w WM trzyma mnie w pionie, daje poczucie, że wymagam od siebie, a tego mi na pewnym etapie brakowało, kiedy czułem, że to, co jest takim minimum, a powszechnie jest praktykowane, czyli niedzielna Msza św., co jakiś czas spowiedź i Komunia, nie wystarcza mi, chciałem mocniej i bardziej - mówi Dariusz.
Twierdzi, że Matka Boża przyprowadziła go do Wojowników Maryi. Bo kiedy postanowił pojechać na pierwsze spotkanie, może nie był jeszcze przekonany, ale pomyślał, że jeśliby miał przy tym trwać, to chciałby kogoś, z kim mógłby wspólnie dojeżdżać. - Przyszedłem na pierwsze spotkanie i w pierwszym rzędzie na jednym z krzeseł widzę Łukasza, z którym znam się od podstawówki - mówi.
We wspólnocie dębickiego rejonu jest 50 mężczyzn. Na spotkania przyjeżdża różnie - zazwyczaj ponad 30. 13 z nich jest już pasowanych. - To jest formacja wymagająca. Żeby zostać pasowanym wojownikiem, trzeba dziś przejść 3 lata formacji. Kiedyś było krócej. To jest swoista próba wytrzymałości, odpowiedzialności, konsekwencji, ale to jest zarazem bardzo męskie, bo to pasowanie, ale i droga formacji to nie jest łatwizna, nie przychodzi bez wysiłku - mówi ks. Majocha. Może dlatego też coraz więcej mężczyzn interesuje się tym ruchem. - Tylko dzisiaj mamy 6 nowych uczestników, którzy przyjechali się razem modlić, spotkać, posłuchać konferencji, która akurat dziś jest o św. Janie Bosko - zaznacza Robert Proczek z Ocieki, lider okręgu dębickiego.
Droga Niepokalanej, na którą wstępują często mężczyźni próbujący się podnosić, często poturbowani przez życie, daje im siłę. - Ja byłem takim facetem, który wierzył, chodził do kościoła, ale byłem z tych, którzy Panu Bogu za bardzo się nie narzucali. Jakaś przemiana rozpoczęła się od momentu, kiedy życie mnie trochę przeorało. Zacząłem szukać zmiany - mówi Robert. Podobnie Łukasz. - Jeżdżąc z kolegą na czuwania modlitewne w intencji uzdrowienia jego córki, sam doświadczyłem wewnętrznego uzdrowienia, kiedy Bóg zabrał mi grzeszny nałóg i wlał radość do mojego serca. Chcąc to utrwalić i podtrzymywać, szukałem wspólnoty i tak trafiłem na Wojowników Maryi - dodaje.
Matkę Bożą starają się naśladować. - Mnie podoba się w Niepokalanej wszystko, ale najbardziej chyba to, jak Maryja poddawała się woli Bożej, także to, jaka w tym wszystkim była pokorna - mówi Krzysztof Marć. Poddanie woli Bożej, pokora to takie - wydawałoby się - mało męskie cechy. Tymczasem, mówią wojownicy, trzeba mieć odwagę, by siebie, swoje małżeństwa, swoje rodziny oddać Bogu przez Maryję. Iść przodem, nadawać ton życiu religijnemu rodziny. Trzeba mieć odwagę być pokornym, łagodnym, wrażliwym. Oni starają się tacy właśnie być.
Niebawem, w lutym, odbędzie się w Nowym Sączu ogólnopolskie spotkanie Wojowników Maryi. Będą na nim bracia z 4 ośrodków WM w naszej diecezji - z rejonów dębickiego, tarnowskiego, brzeskiego i sądeckiego. Ale na spotkanie może przyjechać każdy.