My chcemy Boga

Deprawacja w szkole brzmi szokująco. – Edukacja nie może zawierać, promować tego, co jest złe dla naszych dzieci, dla naszych rodzin, dla życia. Jeżeli tak jest, to jest to deprawacja – mówi Maria Napieracz, współorganizatorka konferencji. Jej zdaniem o złym kierunku świadczy wprowadzanie edukacji zdrowotnej, ograniczenie, a potem zapewne likwidacja lekcji religii w szkołach, nauczanie blokowe, drastyczne obniżanie wymagań edukacyjnych. „Karierę” w ostatnim czasie zrobiła edukacja zdrowotna, która ma być wprowadzona do szkół od września 2025 roku. Jak przypomniał mec. Marek Puzio z Ordo Iuris, prelegent, zastępuje ona wychowanie do życia w rodzinie. Szczegółowo omawiał różnice w obu tych przedmiotach. Odniósł się też do tego, co budzi duże emocje. – Jeżeli chodzi o sferę seksualności, to w przypadku WDŻ jest ona osadzona w kontekście rodziny, małżeństwa, rodzicielstwa, prokreacji. W edukacji zdrowotnej seksualność osadzona jest w kontekście zdrowia, więc wartości, które, jak mówiłem, schodzą na dalszy plan, natomiast seksualność omawia się w kontekście dostarczania przyjemności i zwraca się uwagę na to, żeby była bezpieczna – tłumaczył mec. Puzio. W czym problem? – Otóż w tym, że nie ma tu jakiegoś fundamentu aksjologicznego, osadzenia w wartościach, nie ma integralnej wizji człowieka, a to, co jest, wygląda jak techniczna obsługa jednostki ludzkiej – dodaje ks. Andrzej Jasnos, dyrektor Wydziału Katechetycznego tarnowskiej kurii. Po protestach rodziców MEN zdecydowało, że edukacja zdrowotna wejdzie do szkoły od września, ale jako przedmiot nieobowiązkowy. – Mamy jednak wypowiedzi ministrów tego rządu, którzy podkreślali, że przedmiot początkowo może zostać wprowadzony jako nieobowiązkowy – przypomina mec. Puzio. Co sugeruje, że władza zdecydowana jest jednak forsować edukację zdrowotną.