Austriacy perfekcyjnie zastosowali tę metodę, przez co chłopi skoczyli do gardeł dziedzicom. Czasy się zmieniły, ale stare metody ciągle się sprawdzają.
W lutym 1846 roku czeredy chłopskie, podburzone przez austriackie władze zaborcze, ruszyły z widłami, kosami i cepami na dwory mordować panów. Stefan Białas w książce o Jakubie Szeli, który stał się ikoną rabacji, pisze, że 14 lat po powstaniu listopadowym Polacy sposobili się w Galicji do kolejnego. „Emisariusze głosili w Galicji potrzebę walki o niepodległość, zrównania stanów i uwolnienia chłopów, w tym zniesienia pańszczyzny” – pisze. Powstanie, które miało zacząć się w Tarnowie, było nie w porę Austriakom, którzy mieli siły zdolne do jego pokonania, ale aż za Lwowem. Rozpuszczali zatem po wsiach plotki, że wybuchnąć ma rewolucja szlachecka wymierzona w chłopów. Podsycali w ten sposób nieufność włościan do dziedziców i tak dość dużą, bo szczególnie pańszczyzna dawała się chłopom we znaki, a nie każdy dziedzic miał lekką rękę. Kiedy miało wybuchnąć powstanie, chłopi ruszyli na dwory. – W poważnych analizach historycznych można znaleźć tezę, że powstanie 1846 było dobrze przygotowane i miało szanse powodzenia, gdyby nie mordy rabacji – mówi Stanisław Wójciak, autor książki o „świętym za życia” Konstantym Słotwińskim, dziedzicu Głobikowej, ofierze rabacji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.