W Oleśnie członkowie Akcji Katolickiej mieli możliwość lepiej poznać służebnicę Bożą Stefanię Łącką, której proces beatyfikacyjny ciągle trwa.
Okazją do tego było dekanalne spotkanie członków Akcji Katolickiej. Miejscem spotkania była świątynia w Oleśnie, gdyż proboszcz miejsca ks. Jan Panek jest dekanalnym asystentem AK. – My Stefanię Łącką już dość dobrze znamy, jako członkowie Akcji Katolickiej zdarzyło się już, że pielgrzymowaliśmy do jej grobu, który jest niedaleko stąd, w Gręboszowie. Ona sama zresztą pochodziła z nieodległej Woli Żelichowskiej i dla nas, tak wielu ludzi już dziś uważa, jest patronką Powiśla Dąbrowskiego – mówi Andrzej Łoboda z Dąbrowy Tarnowskiej, szef rady dekanalnej Akcji Katolickiej.
Olesno. Barbara Wójcik o Stefanii ŁąckiejSpotkanie członów AK z dekanatu w Oleśnie odbyło się w kontekście obchodów kolejnej rocznicy odejścia do domu Ojca św. Jana Pawła II. – Polski papież wyniósł do chwały ołtarzy wielu świętych i beatyfikowanych. W pozostawionym przez niego wzorze i drodze świętości święci odgrywali bardzo znaczącą rolę, dlatego wspominając Jana Pawła II, od niego uczymy się tego, by poznawać świętych, brać z nich przykład, modlić się za ich przyczyną – mówi ks. Jan Panek, proboszcz z Olesna.
Postać Stefanii Łąckiej przypomniała licznie zgromadzonym członkom Akcji Katolickiej Barbara Wójcik, czcicielka Stefanii Łąckiej, osoba, która już w 1993 roku jako dyrektor szkoły w Gorzycach koło Niecieczy zdecydowała i doprowadziła do pomyślnego końca nadanie placówce imienia Stefanii Łąckiej. A ta nie była wówczas bardzo znana (z resztą do dziś nie jest, choć jest dziś wielu ludzi, którzy słyszeli o tej pięknej postaci, jaką był „ziemski Anioł Stróż”, jak nazywana była Stefania).
– Ja usłyszałam o Stefanii pierwszy raz 32 lata temu w Oleśnie, w czasie odpustu na Trójcę Świętą. Kazanie na sumie odpustowej głosił ówczesny proboszcz parafii gręboszowskiej ksiądz Władysław Golec. Powiedział w kilku zdaniach o tej niezwykłej postaci. I wtedy, 32 lata temu, zaczęła się moja fascynacja tą niezwykłą kobietą. Akurat wówczas poszukiwałam godnego patrona szkoły podstawowej w Gorzycach i pomyślałam, że chyba nie znajdę – wspomina Barbara Wójcik.
Tak się rozpoczęły się jej poszukiwania świadectw, świadków i dowodów na niezwykłości heroizm. Wiele materiałów przekazał pani Barbarze ks. Marszałek, który wcześniej je zbierał. Barbarze Wójcik udało się jeszcze nawiązać kontakt ze współwięźniarkami Stefanii Łąckiej z obozu oświęcimskiego. – Mogłam zebrać zeznania, pamiątki i wysłuchać mnóstwa opowieści o tym ziemskim aniele dobroci. Dotarłam też do pani Heleny Panek – wspominała Barbara Wójcik.
Helena Panek, to była współwięźniarka, która w czasie dziesiątkowania stała koło Stefanii Łąckiej, która powiedziała jej „nie martw się Helenko. Gdyby wyczytali twój numer, to ja wystąpię z szeregu. Ja i tak umrę, a ty jesteś zdrowa i powinnaś przeżyć”. Była gotowa pójść na śmierć za drugiego człowieka. Helena Panek przeżyła.
– Potem ofiarowała dwa witraże do kaplicy bocznej, kaplicy Miłosierdzia Bożego. Jeden przedstawia siostrę Faustynę i dedykowany jest jej rodzicom. Natomiast drugi witraż przedstawiający świętego Maksymiliana Kolbego dedykowany jest właśnie Stefanii Łąckiej jako osobie, która kosztem własnego życia chciała ratować jej istnienie – opowiadała Barbara Wójcik.
Wielowymiarowy wzór świętości Stefani Łąckiej obejmujący jej życie religijne, duchowe, jej aplikację Ewangelii w codzienności, jej miłość bliźniego znalazł heroiczny wymiar szczególnie w realiach obozowego życia, ale jaśniał blaskiem wcześniej i później. Barbara Wójcik mówi, że na niej i wielu innych znanych jej ludziach niesamowite wrażenie robi każdy aspekt życia Stefanii Łąckiej, w każdej chwili jej życia przesiąkniętej Ewangelią Chrystusa.
– Stefania Łącka uczy nas ewidentnie czystej, ewangelicznej miłości bliźniego. Mówiła, że miarą miłości, jest dawanie swego czasu drugiemu człowiekowi. Nie szczędziła go nigdy. Uczy nas dziś bohaterstwa i odwagi. Troski o drugiego człowieka. Dla mnie dziś cenne jest to, jak uczy wybaczenia. Ona ocaliła zabłąkanego niemieckiego żołnierza, którego spotkała grupa kobiet wracająca z obozu. Stefania uratowała mu życie przed zemstą, która miała się dokonać. Przekonała więźniarki, by nie robić mu żadnej krzywdy. Czasem dziś myślę, że na gest dobroci, gest ofiarowania czegoś jest dziś się zdobyć nawet względnie łatwo. Nawet ktoś, kto nie przejmuje się na co dzień bliźnimi jest w stanie zrobić dla nich od czasu do czasu coś dobrego, choć motywacje mogą być różne. Wydaje mi się jednak, że znacznie trudniejsze jest szczere wybaczenie, nie chowanie krzywdy. Trudniejsze, ale patrząc na naszą współczesność, ta umiejętność jest dziś niesłychanie potrzebna – dodaje Barbara Wójcik.