Chociaż wydaje się nieosiągalne, niebo jest bliżej nim nam się wydaje, wystarczy spojrzeć w górę i pozwolić sobie marzyć, nie ogranicza nas nic, jedynie bariera naszego umysłu.
Nocne niebo rozpościerało się nad światem jak zasłona, usiana tysiącami gwiazd. Każda z nich mrugała cicho, jakby chciała opowiedzieć historię, przypomnieć o czymś ważnym, co zwykle gubi się w hałasie codzienności. Leżałam na chłodnej trawie, patrząc w górę, i czułam, jak z każdą minutą staję się lżejsza — jakby troski unosiły się gdzieś między konstelacjami.
Od dziecka fascynowały mnie gwiazdy. Nie dlatego, że były piękne - choć były - ale dlatego, że były dalekie. Nieosiągalne. Tajemnicze. Tam mieszka mój Stwórca. I może właśnie dlatego zaczęłam marzyć. O tym, kim mogę się stać, co mogę odkryć, do czego mogę dojść. Gwiazdy uczyły mnie, że choć coś wydaje się poza zasięgiem, nie znaczy, że nie warto próbować. Bo sens nie zawsze tkwi w samym dotarciu do celu, ale w drodze, którą trzeba przebyć, by się do niego zbliżyć.
Zawsze marzyłam o locie w kosmos. Nie o sławie astronauty ani o podboju planet. Marzyłam o tym cichym momencie zawieszenia między Ziemią a nieskończonością - kiedy grawitacja przestaje mieć znaczenie, a człowiek staje się jedynie punktem w bezkresie wszechświata. Nie wiem, skąd to we mnie - może z tych długich nocy spędzonych na trawie, gdy jako dziecko liczyłam gwiazdy i szeptałam do nich swoje sekrety. Może z książek, które przenosiły mnie daleko poza granice znanego świata.
Ludzie mówili, że to nierealne. Że kosmos jest dla wybranych - dla mężczyzn, naukowców, twardzieli z silnym ciałem i jeszcze silniejszym CV. Ale ja nie pytałam, czy mogę. Ja po prostu patrzyłam w niebo i wiedziałam, że muszę spróbować.
Z czasem zrozumiałam, że każde marzenie jest jak mała gwiazda - na początku ledwie widoczna, ale im dłużej się jej przyglądasz, tym jaśniej świeci. Niektóre gasną, inne zmieniają swój kształt, ale wszystkie prowadzą nas dalej. To one sprawiają, że sięgamy wyżej, niż sądziliśmy, że potrafimy. Czasem wystarczy jeden krok, by znaleźć się bliżej nieba, czasem tysiące - ale każdy z nich ma znaczenie.
Lubię te noce, kiedy świat milknie, a niebo mówi. Przypomina, że nasze życie to tylko krótka chwila, dana od Stwórcy, błysk w nieskończoności, ale właśnie w tej chwili możemy zrobić coś wielkiego. Możemy pomóc, zainspirować, stworzyć. Możemy zostawić ślad, który – jak światło odległej gwiazdy – dotrze do kogoś dużo później, ale jednak dotrze.
Więc patrzę w gwiazdy i marzę dalej. Nie dlatego, że wierzę w cuda, ale dlatego, że wierzę w siłę marzeń. One nie potrzebują wielkich pieniędzy ani doskonałych warunków - wystarczy odwaga i serce gotowe sięgać coraz wyżej. Bo właśnie tam, gdzie noc staje się najciemniejsza, światło marzeń świeci najmocniej.
Zagłosuj na pracę klikając w poniższy link: