Boski blask w cieniu nocy - światło wiary w mroku codzienności.
Dzisiejszego popołudnia długo padał deszcz. Po jakimś czasie wyszłam z domu i zobaczyłam przebijające się słońce zza ciemnych chmur. Wtedy przypomniałam sobie słowa mojej babci, że po burzy zawsze wychodzi słońce. Chmury, ciężkie i pełne tajemnicy, zdawały się walczyć o panowanie nad niebem, ale złocista smuga przecinała mrok, tworząc wrażenie niemal boskiego znaku. Czy to tylko gra światła i atmosfery, czy może coś więcej? Może symbol nadziei wśród nadciągających burz? A jednak - mimo wszechogarniającej ciemności - wciąż był tam blask. Delikatny, ale nieugięty. Pojedynczy promień słońca, przecinający niebo niczym latarnia dla zagubionych. Może to przypadek, może zrządzenie losu, ale jedno jest pewne: światło zawsze znajdzie drogę i rozświetli każdy mrok.
Podczas dalszego spaceru przechodziłam obok kościoła, którego drzwi były uchylone. W środku moją uwagę przykuło niepozorne światło - lampka wieczna, która znajdowała się obok tabernakulum.
To obecność Boga, cicha obietnica, że nigdy nie jesteśmy sami. W mroku kościoła, kiedy wierni opuścili ławki, jej delikatny blask oświetlał wnętrze, przypominając o nieskończonej obecności i miłości. Nie bez powodu światło lampki wiecznej ma tak głęboką symbolikę - w ciemności, gdzie ludzki wzrok gubi kontury, lampka wieczna staje się punktem odniesienia, podobnie jak wiara w momentach zwątpienia.
Ukryty w półmroku, często w bocznej nawie, konfesjonał wydaje się miejscem, gdzie cień i światło walczą o duszę człowieka. To tam padają słowa wyznań, ciężary są zdejmowane, a dusza odzyskuje jasność. Jak światło przebija się przez witraż, tak łaska przenika serce pokutnika. Konfesjonał to przypomnienie, że nawet w największym mroku naszych błędów zawsze istnieje możliwość powrotu do światła.
Kiedy wyszłam z kościoła, na zewnątrz było już ciemno. Podświetlone mury kościoła wydawały się, jakby wyrastały z ciemności, a światło zdawało się mówić: „Tu znajdziesz ukojenie”. Pomimo tego, że drzewa rzucały cień i zasłaniały blask kościoła, to kościół był widoczny z daleka. Podobnie jak grzechy ludzi zasłaniają jasność duszy, to ostatecznie i tak wygrywa światło. Dostrzegłam, że świątynia staje się latarnią na wzburzonym morzu życia, miejscem, do którego zawsze można wrócić.
Po powrocie do domu zauważyłam mamę, czytającą Pismo Święte mojemu młodszemu bratu. W pokoju panowała przytulna atmosfera, a światło lampki padało na karty Biblii. Daniel słuchał
z zaciekawieniem, czasem wskazując palcem na ilustracje. Zrozumiałam, że najmłodsze pokolenie jest nadzieją na wprowadzenie światła w ciemności teraźniejszego świata.
Mój spacer był wyjątkowym czasem spędzonym z Bogiem, podczas którego uświadomiłam sobie, że w życiu każdego człowieka są chwile ciemności - wątpliwości, bólu, samotności. Ale tak jak w kościele nocą płonie lampka wieczna, tak w sercu zawsze może płonąć wiara, nadzieja i miłość. To światło, które nigdy nie gaśnie, nawet gdy wokół panuje mrok.
Zagłosuj na pracę klikając w poniższy link: