Miłość między rodzicem a dzieckiem jest tylko cieniem tej, którą daje nam Bóg.
Dla mnie, jak i całej mojej rodziny, był pewien trudny okres. Mój młodszy brat Bartek niespodziewanie zachorował, a żaden z lekarzy nie był w stanie stwierdzić, co mu dolega. Musiał przejść przez wiele badań, więc przebywał w szpitalu. Mojej mamie było wyjątkowo trudno, ponieważ nie mogła patrzeć, jak jej ukochany synek leży w szpitalnym łóżku, zabierany co chwilę na jakieś inne badania. Mimo to spędzała u niego każdą wolną chwilę. Uważałam, że mama jest podobna do Maryi, która również musiała przechodzić ciężki okres, patrząc jak jej syn cierpi. Stwierdziłam, że w takim razie Matka Boża doskonale rozumie, co czuje moja rodzicielka.
Pewnego wiosennego dnia poszłam na spacer z różańcem w ręku, prosząc pokornie Maryję o łaskę zdrowia dla mojego brata oraz siłę dla naszej zmęczonej mamy. Jak twierdził Jan Paweł II: "Bóg jest pierwszym źródłem radości i nadziei człowieka", a ja właśnie tego teraz potrzebowałam. Szłam asfaltową ścieżką, mijając piękne pola i lasy. Powtarzając szeptem "Zdrowaś Mario", nie mogłam nadziwić się widokiem otaczającego mnie krajobrazu.
Mijając niewielką wysepkę, zauważyłam ojca z córką siedzącą na wózku inwalidzkim. Mężczyzna opisywał dziewczynce otaczającą nas naturę i z zapałem tłumaczył, jak jest ona stworzona. Córka uważnie słuchała go pełna ekscytacji i zainteresowania. Minęli mnie oboje śmiejąc się do siebie, a ja szłam spokojnie dalej. Ktoś by pomyślał, iż zapewne poczułam się wówczas samotna i smutna, gdyż nie miałam w tamtej chwili przy sobie nikogo bliskiego, który by wraz ze mną podziwiał dzieło Boga, patrząc na krajobrazy wokół. Lecz wcale tego nie odczuwałam, ponieważ miałam przy sobie Maryję, do której w obecnej chwili się modliłam.
Idąc dalej, dotarłam do niewielkiej Rezerwatowej Hodowli Konika Polskiego. Podeszłam bliżej koni, aby lepiej im się przyjrzeć. Dostrzegłam, jak te zwierzęta bardzo dbają o siebie nawzajem i zrozumiałam, że są one zdane tylko i wyłącznie na siebie. Miedzy końmi zauważyłam dwa wyróżniające się - wyglądały jak matka z dzieckiem. Stojąc tak blisko nich, czułam ich wzajemną miłość, co było wyjątkowym zjawiskiem. Wpatrując się w te zwierzęta skończyłam różaniec, po czym uspokojona wewnętrznie - udałam się do domu.
Mój brat po pewnym czasie wyzdrowiał, a ja i tak wiedziałam, że niezależnie od tego, jak skończyłaby się jego przygoda z chorobą i tak wszyscy kochalibyśmy go tak samo mocno. W głowie dalej miałam obraz mojego spaceru, podczas którego zrozumiałam, że miłość szczególnie miedzy rodzicami, a dziećmi jest nieskończona. Udowodniły mi to nie tylko spotkane zwierzęta, ale także ojciec dziewczynki na wózku, a przede wszystkim Maryja z Jezusem i sam miłosierny Bóg, który wielokrotnie udowadnia nam, jak bardzo kocha swoje dzieci, którymi jesteśmy właśnie my - bez wyjątku. Pamiętajmy, że my wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi, a miłość Boga do nas jest wspaniała i bezgraniczna.
Zagłosuj na pracę klikając w poniższy link: