W wakacje będzie przerwa. – We wrześniu szybko zaczną dzwonić chórzyści z pytaniami, kiedy wreszcie zobaczymy się na jakiejś próbie – mówi Stanisław Pazdan.
Organistą w Nagoszynie jest już ponad 40 lat. Za proboszczowania księdza Tokarczyka działał w parafii męski chór. – Ale kilku starszych panów zmarło, skład zaczął się wykruszać, więc ks. Tokarczyk zasugerował, żeby może zrobić chór mieszany – wspomina S. Pazdan. To był właśnie rok 1995. Od tego czasu chór Ave działa nieprzerwanie i jest prawdopodobnie jedynym chórem parafialnym w dekanacie. Od początku rodził się z wielkim entuzjazmem. – Ja przyszłam rok przed maturą, czyli w 1995 roku, próby odbywały się nawet 2–3 razy w tygodniu, bo w głosach, potem wspólne. Parę kilometrów z koleżankami na piechotę tośmy z radością chodziły – mówi Anna Prokop. Józef Kalita śpiewał jeszcze w zespole męskim, potem w chórze. Śpiewa do dziś. – Taka trochę muzykalna z nas rodzina, bo synowie także do dziś są zaangażowani muzycznie. Czasem trzeba było, kiedy była próba czy występ, zostawić zaczęte sprawy w domu, ale cel był szczytny – mówi. Tak było i jest, głównym celem wspólnego chóralnego śpiewania była chwała Boża. – Towarzyszenie liturgii w kościele parafialnym, czasem też zaniesienie tej radości i tych treści innym, kiedy jesteśmy gdzieś zapraszani, jak ostatnio w Sromowcach Niżnych – mówi Stanisław Pazdan. Jest takie trochę wysłużone powiedzenie, że kto śpiewa, dwa razy się modli. – Ale ono jest prawdziwe. Nasze śpiewanie traktujemy jak modlitwę – mówi pani Ania.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł