W wieku 87 lat, w 69. roku życia zakonnego i 60. roku kapłaństwa zmarł o. Stanisław Majcher SJ - pielgrzym nadziei i świadek Bożego miłosierdzia.
Ojciec Majcher SJ zmarł 20 maja, we wtorek wieczorem, w zakopiańskim szpitalu. Jego pogrzeb odbędzie się w poniedziałek 2 czerwca o godz. 11 w kościele pw. NMP Nieustającej Pomocy "Na Górce" w Zakopanem.
To właśnie tam, w Zakopanem, w ośrodku rekolekcyjnym pracował od 2000 r., ale nigdy nie zaprzestał współpracy z Nowym Sączem. To prowadzona przez ojców jezuitów parafia Najświętszego Serca Pana Jezusa była jego pierwszą, w której podjął pracę duszpasterską po święceniach jako katecheta w latach 1966-1968. Potem, w 1973 r., wrócił tu ponownie jako rekolekcjonista, katecheta i promotor powołań, od 1979 do 1987 r. był również przełożonym wspólnoty zakonnej oraz proboszczem parafii. Trzeci raz powrócił do Nowego Sącza w 1990 r. i wracał zawsze, nawet kiedy od 2000 r. pracował już w Zakopanem, aktywnie angażując się w posługę duszpasterską w więzieniu nie tylko w Nowym Sączu, ale też w Nowym Wiśniczu.
W roku 50. rocznicy swojego kapłaństwa o. Majcher otrzymał tarczę herbową "Zasłużony dla Miasta Nowego Sącza". Radni przyznali mu to wyróżnienie jednogłośnie. "Początków należy szukać już przed wielu laty, gdy jako duszpasterz stał się wychowawcą kilku pokoleń młodzieży. Jako wieloletni kapłan i proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Nowym Sączu miał niebagatelny wpływ na kształtowanie lokalnej społeczności. To w wyniku jego zaangażowania rozkwitło duszpasterstwo przy kościółku kolejowym: setki osób formowały swój charakter i ducha w grupach oazowych Ruchu Światło-Życie czy do dziś w Domowym Kościele. Swoją charyzmą i odważnym podejmowaniem tematów gromadził podczas młodzieżowych Mszy niezliczone tłumy, które »zaprzyjaźniał« z Ewangelią i drugim człowiekiem. W ciągu lat swojej pracy i poprzez nią został autorytetem, do którego zwracano się w rozmaitych życiowych sprawach, stał się mentorem wydarzeń społecznych, religijnych i kulturalnych. Potrafił i umiał pomagać. Pozostał do dziś przyjacielem ludzi w każdym wieku" - mówiła wówczas przewodnicząca Rady Miasta Nowego Sącza Bożena Jawor, dostrzegając także jego zaangażowanie i prowadzenie duszpasterstwa dla osadzonych.
Co tydzień odwiedzał sądeckie więzienie z gronem zaangażowanych przez siebie sądeczan, podobnie jak Zakład Karny w Nowym Wiśniczu, także i tam skupiając wokół siebie grupę wolontariuszy. Mimo swoich kłopotów z poruszaniem się i problemów spowodowanych wiekiem nie ustał w swojej posłudze więźniom. Wymowny w tym względzie jest tytuł jednej z jego książek - "Jezus był ze mną za kratami".
Z każdym potrafił znaleźć wspólny język. Był doradcą i przyjacielem wielu swoich wychowanków. Wspierał więźniów na różne sposoby. Dzięki niemu nawet "Gość Niedzielny" trafiał z prenumeratą przez rok do jednego z osadzonych, bo tamten jej zapragnął. Ojciec mówił o tym w jednym z wywiadów. Wielu zapamięta go jako pielgrzyma nadziei i świadka Bożego miłosierdzia.