W "Efezie" - Centrum Ruchu Światło-Życie Diecezji Tarnowskiej odbyły się warsztaty dla animatorów.
Są potrzebne, żeby jak najlepiej przygotować się do wakacyjnych rekolekcji oazowych. W tym roku zaplanowano trzy turnusy, na które można się już zapisywać.
Gdzie? Szczegóły znajdziecie tutaj.
"Efez" nie żyje jednak tylko wakacjami, bo przez cały niemal rok trwa tutaj formacja dzieci i młodzieży. - W tym roku odbyło się już sześć "Weekendów Młodych", czyli dni skupienia, modlitwy, integracji i zabawy dla różnych grup wiekowych ze szkoły podstawowej i średniej.
Weekendy mają też swoją tematykę związaną z rokiem liturgicznym. Są otwarte dla wszystkich, nie tylko dla osób będących w Ruchu - mówi Anna, koordynatorka w diakonii animatorów. - W ferie gościliśmy też 65 dzieciaków w ramach oazy zimowej. Nawet zabrakło nam miejsc, tylu było chętnych - dodaje ks. Sylwester Mroczek, diecezjalny moderator Ruchu.
Choć duszpasterz ma świadomość, że oaza i jej propozycje nie są na liście top ten wśród dzieci i młodzieży, to jednak cieszy go zainteresowanie taką formą spędzenia wspólnie czasu.
- Atmosfera naszych spotkań sprawia, że młodzi potrafią odłożyć na bok telefony i zwyczajnie być ze sobą, budować więzi, które nierzadko przeradzają się w przyjaźnie, a przynajmniej sprawiają, że pojawią się w "Efezie" kolejny raz - mówi ks. Mroczek.
Wspólnota jest pierwszą bramą, przez którą w Ruchu Światło-Życie przechodzi się dalej w świat modlitwy, Eucharystii, adoracji i osobistej formacji duchowej.
- Przed kongregacją Ruchu została rozesłana do jego członków ankieta, w której zapytano, co dał im Ruch. I pierwszą odpowiedzią, której udzieliło już wiele osób (ankieta jeszcze trwa) jest wspólnota osób wyznających te same wartości, tę samą wiarę, o której mogą ze sobą rozmawiać i wspólnie ją pogłębiać. Wiem też, że jednym z fundamentów tej wspólnoty są międzyludzkie więzi, które potrafią się przetrwać mimo upływającego czasu i zmiany miejsca zamieszkania ze względu na studia czy pracę - mówi Anna.
To doświadczenie ma ks. Sylwester, który jako kleryk brał udział w wakacyjnych oazach i do dzisiaj ma kontakt z niektórymi grupami, który trwa także po to, żeby wzajemnie się wspierać, modlić w różnych intencjach albo po prostu zachować żywe wspomnienie wspólnie spędzonego czasu.
Wiele osób - relacjonuje Anna - wskazało też, że w Ruchu nie zatrzymali się jedynie na wspólnocie i dobrym samopoczuciu w gronie podobnie myślących osób. - Zaciekawili się wiarą, teologią, wykorzystując w ten sposób szansę na lepsze poznanie Pana Boga i Kościoła - podkreśla animatorka.
Ona sama jest tego dowodem. Jest w Ruchu od 2007 roku. Ceni sobie zawarte przyjaźnie, ale też wiedzę, dlaczego wierzy i w co wierzy. Formacja była jej potrzebna w przejściu od wiary przekazanej przez rodziców do tej wyznawanej świadomie jako swojej własnej. Dzięki niej, nawet kiedy pojawiały się kryzysy, była wierna swojemu wyborowi Boga, wierze w Niego, ale też miłości do Kościoła, choć brzmi to może patetycznie i kontrowersyjnie zarazem.
- To, że ja widziałam Kościół piękny, żywy, mocny wiarą konkretnych osób i grup, dało mi siłę oprzeć się pokusie dostrzegania tylko ciemnych jego stron, których nie brakuje i które, niestety, mogłam poznać - dodaje Anna.
Co ciekawe, zadaniem Ruchu - uważa animatorka - nie jest to, żeby w nim zostać, ale to, żeby świadomie żyć wiarą wszędzie tam, gdzie się jest.
- Cieszymy się każdą osobą, która poprzez Ruch znalazła swoją drogę do Boga i swoje miejsce w Kościele, nawet jeśli jest ono poza naszą wspólnotą, choć pewnie ksiądz moderator chciałby, żeby było nas jak najwięcej - mówi z uśmiechem Anna.
Trzeba sobie jednak zdać sprawę z tego, że tak w Ruchu, jak i w innych wspólnotach, kończy się duszpasterstwo masowe. Zaczyna się za to przygoda z wiarą konkretnych osób, które razem z innymi potrafią zmieniać świat wokół siebie.
Tak było z Maćkiem, maturzystą, który jest w Ruchu od czterech lat. - Pochodzę z wierzącej rodziny, ale rodzice nie wiedzieli, czym jest Ruch. Koleżanka namówiła mnie, bym pojechał na oazę. To pojechałem i bardzo mi się spodobało. Najbardziej ludzie, bo Ruch to totalnie inne środowisko rówieśnicze niż to, w którym żyję na co dzień, otwarte, przyjazne, w którym mogę bez strachu mówić o swojej wierze. W szkole było z tym ciężko, bo ludzie albo się wycofywali z takich rozmów albo je wyśmiewali. A dla mnie wiara zawsze była czymś ważnym i czułem wewnętrzną potrzebę dzielenia się nią z innymi, rozmawiania o niej, o tym, jak Jezus żył, co robił, o Ewangelii, którą nam zostawił. To wszystko mogę robić w Ruchu - mówi chłopak.
Formacja, w której uczestniczy, pomaga mu nie tylko w dzieleniu się wiarą, ale też w nawiązywaniu kontaktu z młodszymi od siebie. - Na oazę przyjeżdżają na początku nieznani nam ludzie, z którymi przebywamy dwa tygodnie! Dzięki przygotowaniu możemy jednak zbudować z tak różnych osób prawdziwą wspólnotę. To doświadczenie pomaga mi bardzo w codziennym życiu - podkreśla Maciej.
Matura już za nim, teraz czas najdłuższych wakacji w życiu i studia… - Nie będzie łatwo pogodzić nowych zadań z byciem animatorem, ale bardzo zależy mi na tym, żebym mógł wziąć udział choć w jednym turnusie jako animator - mówi chłopak.
Z pewnością jego, jak i innych animatorów, będzie można spotkać podczas tegorocznych oaz wakacyjnych. A jeśli nie, to warto zaglądnąć na diecezjalną stronę internetową Ruchu oraz na profile w mediach społecznościowych. Prowadzi je diakonia komunikowania społecznego, do której należy m.in. Dominika, obecna na weekendowych warsztatach w "Efezie".
Nazwa diakonii brzmi poważnie, ale robota, którą młodzi wykonują też jest poważna. - Przecież tam najczęściej oni są i tam trzeba ich szukać, mówić im o nas ich językiem i zarazem językiem współczesnych mediów - mówi ks. Mroczek.