Dziś obiegła świat, przede wszystkim artystyczny, niezwykle smutna wiadomość, że w wieku 61 lat zmarł prof. Włodzimierz Siedlik.
Światowej sławy kompozytor Henryk Mikołaj Górecki, obchodząc kiedyś swój jubileusz pracy twórczej, miał koncerty wszędzie - w Moskwie, Palermo... "I tak do końca życia będę pamiętał swój piękny jubileuszowy koncert w Woli Rzędzińskiej" - stwierdził. Jak to się stało, że zawitał do tej podtarnowskiej miejscowości? Kluczem jest nazwisko zmarłego dziś, 7 czerwca, prof. Włodzimierza Siedlika, który bywał pierwszym recenzentem nowych kompozycji Góreckiego.
Włodzimierz Siedlik urodził się 1 grudnia 1963 r. w Tarnowie. Był absolwentem Akademii Muzycznej w Krakowie, Instytutu Liturgicznego Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie oraz Podyplomowego Studium Emisji Głosu Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, gdzie uzyskał dyplomy z najwyższym wyróżnieniem.
Profesor Siedlik przez lata kształtował polską kulturę chóralną. Najbardziej znany był z pracy w Chórze Polskiego Radia w Krakowie, którym kierował przez 15 lat (1995-2010), osiągając z zespołem liczne sukcesy krajowe i międzynarodowe. Od 1994 r. był związany z Instytutem Liturgicznym (obecnie Katedra Muzyki Kościelnej) Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie oraz Katedrą Chóralistyki Akademii Muzycznej im. Krzysztofa Pendereckiego w Krakowie, w latach od 2012 do 2020 pełniąc funkcję kierownika Katedry Chóralistyki Akademii Muzycznej w Krakowie.
Założył Tarnowską Orkiestrę Kameralną oraz prowadził liczne zespoły, m.in. chóry Cantus, Psalmodia oraz Chór Męski Uniwersytetu Jagiellońskiego, zdobywając z nimi wiele nagród. Jako pedagog wychował pokolenia dyrygentów i chórzystów, pełniąc funkcje dyrektorskie i pedagogiczne na wielu uczelniach. Za swoją działalność artystyczną i pedagogiczną został uhonorowany licznymi odznaczeniami, w tym Złotym Krzyżem Zasługi, medalem "Zasłużony dla kultury polskiej", a także medalem papieskim "Benemerenti" za zasługi dla Kościoła.
Ale mało kto wie, że dyrygentem został w wieku 17 lat, kiedy w rodzinnej Woli Rzędzińskiej zaczął prowadzić z Małgorzatą Bałuszyńską chór Cantus, który rok temu obchodził 40-lecie istnienia. Pisaliśmy o tym w grudniu 2024 roku. Oto fragment tego tekstu:
Kiedy Włodzimierz Siedlik jako nastolatek, uczeń szkoły muzycznej, zaczął muzyczną aktywność, w Woli Rzędzińskiej był działający męski chór, który śpiewał na 2, czasem 3 głosy, a w miejscowej szkole dziecięcy chór, który prowadziła Janina Bałuszyńska. – To było staranie ówczesnego proboszcza ks. Jana Franczaka, który chciał zachęcić dzieci do aktywności w parafii, więc zapraszał szkolny chór do kościoła – wspomina Stanisław Kuta. W 1984 roku doszło do połączenia obu zespołów, i tak powstał Cantus, którego prowadzenia podjęli się Włodzimierz Siedlik i Małgorzata Bałuszyńska, córka Janiny. – Ja miałem wtedy 17 lat, a Małgosia 15 – śmieje się prof. Siedlik. Widać jednak w zespole spotkali się z talentami pierwszej wody, jak i sami byli nadzwyczaj utalentowani, bo szybko przyszedł sukces. – W pierwszym roku pojechaliśmy do Zakopanego, na Puchar Tatr i przywieźliśmy nagrodę – mówi Siedlik. – Co to się wtedy nie działo! Przyjeżdżała tu do nas, do Woli Rzędzińskiej, telewizja kręcić reportaże o chórze, radio nagrywać audycje, gazety, żeby o nas pisać. Taka była sensacja. Co myśmy przez to przeżyli... – śmieje się Stanisław Kuta. Potem było tylko lepiej. Puchary, dyplomy, w tym Złoty Kamerton, zapełniały szybko szafę chóralną. Pojawiło się też parę płyt. – Osiągnąwszy pewien poziom, chcieliśmy nagrywać materiały, żeby ludziom dać materialny ślad ich pracy – tłumaczy profesor.
Równo z chórem pojawiła się orkiestra dęta. – Nie wiem, jak Włodek to robi, ale zarówno chór, jak i orkiestra idą za ruchem jego batuty, grają, śpiewają tak, jak im wskazuje. To jest jakiś charyzmat. Włodkowi wystarczy czasem jedna próba – mówi Stanisław Śledź, drugi organista w parafii, który zajmuje się orkiestrą i pomaga w jej prowadzeniu. Orkiestra osiągnęła też niebywały poziom. Niedawno dyrygent Orkiestry Reprezentacyjnej Straży Granicznej w końcu zawodowej orkiestry dętej przecierał oczy, może raczej uszy, ze zdumienia i nie chciał uwierzyć, że tak gra 50 osób z jednej wioski, z Woli Rzędzińskiej. – W orkiestrze tej wiele dzieci stawiało pierwsze muzyczne kroki, uczyło się grać, potem szły dalej, niektórzy pozakładali własne zespoły – wyjaśnia Andrzej Kuta. W orkiestrze zaczynali Szymon Siedlik, Adam Sztorc i Mikołaj Sitko, dzisiejsi nastolatkowie tworzący trio dęte AdMaioreS, uczniowie Szkoły Muzycznej w Radomyślu Wielkim (opiekuje się nimi Agnieszka Siedlik, córka Włodzimierza), którzy w tym roku przywieźli platynową i złotą nagrodę z niezwykle prestiżowego konkursu Maxa Brucha.
W chórze od lat śpiewa Krystyna Olech, siostra misjonarki Ewy Gawin. - To nie był obowiązek, tylko czysta przyjemność. Chodziło się za dziecka z dorosłymi, z akordeonem po sąsiadach, śpiewało się, w Bożym Narodzeniu odwiedzało się sąsiadów, gościło i śpiewało kolędy. Muzyka i rytm świąt kościelnych służyły też wspólnemu przeżywaniu wspólnoty, tej rodzinnej, ale i sąsiedzkiej – tłumaczy. Dziś trochę już to pozamierało, ale chór i orkiestra w Woli Rzędzińskiej próbują ten wspólny świat przeżyć, doświadczeń zachować. – Orkiestra ma w zeszytach nutowych, że każdy utwór dedykowany jest komuś zmarłemu. Kiedyś gramy kolejny utwór, „Lulajże, Jezuniu”, a jednemu koledze na trąbce łzy leją się ciurkiem. Obok go ktoś trąca, nie wie, co się dzieje, a u góry jest informacja, której nie zauważył, że utwór dedykowany jest zmarłej 4-letniej córce tego trębacza. To są rzeczy, doświadczenia, pamięć, które nas spajają – opowiada prof. Siedlik. Dlatego muzyka tu wychodzi prosto z serca, to jest sprawa wspólnych przeżyć. Kiedy światowej sławy kompozytor Henryk Mikołaj Górecki obchodził jubileusz pracy, to w wywiadach opowiadał, że miał wówczas koncerty w Moskwie czy Palermo na Sycylii, ale „i tak do końca życia będę pamiętał swój piękny jubileuszowy koncert w Woli Rzędzińskiej”.
Wiadomo, dlaczego. Bo tu wszystko, jak zawsze, płynęło z serca, a z Włodzimierzem Siedlikiem byli w bardzo bliskich relacjach. Podobnie jak Włodzimierz Siedlik z całą Wola Rzędzińską, gdzie profesor - mimo zajęć na uczelni, mimo sławy dyrygenta najlepszych zespołów w Polsce, olbrzymiego doświadczenia pedagogicznego, akademickiego - był cały czas organistą, dyrygował miejscową parafialną orkiestrą dętą, także chórem Cantus. Gdzie każdy miał okazję zetknąć się z jego profesjonalizmem muzycznym, ale zarazem z jego wielką dobrocią i ogromną skromnością.