Wierni dwóch parafii ze Sromowiec Niżnych i Wyżnych 10 czerwca pielgrzymowali flisackimi łodziami do kościoła jubileuszowego w Szczawnicy.
W wyjątkowej pielgrzymce wzięło udział ok. 150 osób i można śmiało powiedzieć, że połączyła ona nie tylko te dwie parafie, ale i dwie diecezje, bo Sromowce Niżne należą do diecezji tarnowskiej, a sąsiadujące z nimi Sromowce Wyżne - do krakowskiej.
- Choć jesteśmy z dwóch diecezji, to wiele nas łączy, nie tylko nazwa, sąsiedztwo, wiele par małżeńskich, ale i flisacy, których najwięcej jest z tych dwóch miejscowości. Jesteśmy wspólnotą, czego wyrazem jest m.in. ta wspólna pielgrzymka do kościoła jubileuszowego, którą pomogli nam zorganizować flisacy. To oni nas przywieźli łodziami do Szczawnicy, żebyśmy mogli wynagradzać Panu Bogu nasze przewinienia i grzechy oraz w kościele jubileuszowym uzyskać odpuszczenie kar doczesnych - tłumaczy ks. Marek Kądzielawa, proboszcz parafii Sromowce Niżne.
Do kościoła jubileuszowego w Szczawnicy pielgrzymowali już pieszo wierni z Ochotnicy, Krościenka i Grywałdu, motocykliści pod przewodnictwem ks. Janusza Paciorka - proboszcza z Tylmanowej, planuje przyjść Łącko, stamtąd też ma się odbyć rowerowa pielgrzymka, górami przywędruje Piwniczna, ale nikt tu wcześniej jak Sromowce nie przypłynął.
- Tak się składa, że chyba jesteśmy jedynymi parafiami, które mają taką możliwość spłynięcia łodziami flisackimi do Szczawnicy, inne musiałyby w duchu umartwienia i pokuty płynąć pod prąd - zauważa żartobliwie ks. Kądzielawa.
Swój spory wkład w organizację pielgrzymki miało Stowarzyszenie Flisaków Pienińskich. Flisacy przywieźli pielgrzymów za darmo, ale też trudno się temu dziwić, skoro znakomita większość z nich to ich sąsiedzi bądź rodziny. Większość uczestników, a głównie były to kobiety, założyła regionalne stroje, na znak przywiązania do tradycji, wiary, ale i odświętnego dnia. - Bo taki jest. Następna taka okazja może się zdarzyć za 25 lat - komentuje ks. Marek.
Ze Sromowiec do Szczawnicy - spływ Dunajcem po odpustJuż z daleka wody Dunajca niosły śpiew pielgrzymów. Pieśni intonowała organistka ze Sromowiec Niżnych, razem z kolegą po fachu ze Sromowiec Wyżnych, który gra na Mizernej. Każdy zabrał na flisacką łódź, a z przystani zaniósł do jubileuszowego kościoła także swoje osobiste intencje. - W tej pielgrzymce uczestniczę w intencji naszej ojczyzny, parafii, mojej rodziny. W duchu pieśni „Najświętsze Serce Boże” temu Sercu cześć składamy, uświęcamy nasze rodziny, naszą ojczyznę, nasze wioski - mówi organistka Ewa Całyniuk.
W drzwiach kościoła powitał pielgrzymów szczawnicki proboszcz ks. Tomasz Kudroń, dając przewodnikom pielgrzymki, a więc kapłanom, do ucałowania krzyż. Dziękował pielgrzymom za ich świadectwo, ponieważ - jak podkreślił - każda taka wspólnie organizowana sprawa jest światłem i znakiem dla innych, dla turystów i mieszkańców Szczawnicy, że ewangeliczna sól nie zwietrzała.
Wierni przed rozpoczęciem Mszy św. wysłuchali także jego krótkiej, ale niezwykle ciekawej opowieści o historii i tajemnicach szczawnickiej świątyni, która jest trzecią w tej parafii. Ks. Tomasz mówił m.in. o św. Franciszku, którego figurę znalazł na strychu i choć została wykonana jako jeden z elementów pierwotnego wystroju kościoła, nigdy do niego nie trafiła. Dlaczego?
- Sam się nad tym zastanawiałem, więc zacząłem prowadzić śledztwo, dlaczego w jej miejsce, w ołtarzu głównym, przy obrazie Matki Bożej, stanęła figura św. Alfonsa Marii Liguori, zamiast św. Franciszka, która już była gotowa - mówił szczawnicki proboszcz. - Otóż z kronik parafialnych wynika, że w grudniu 1891 roku, na pół roku przed konsekracją kościoła, przyjechało tutaj z Mościsk dwóch misjonarzy redemptorystów, a jeden z nich to dziś sługa Boży Bernard Łubieński. Mniej więcej w tym samym czasie w Rzymie po 300 latach odnaleziono obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy i ówczesny papież Leon XIII razem z generałem redemptorystów wpadli na pomysł wykonania 100 kopii tego obrazu, aby rozwijać jego kult. Tak znalazły się one w różnych miejscach na świecie, i podejrzewam, że Bernard Łubieński obiecał Szczawnicy, że dostanie Matkę Bożą z Rzymu, sygnowaną przez papieża i generała zakonu, jeśli pilnował jej tu będzie założyciel zakonu św. Alfons Liguori. Musiał przekonać miejscowych, że św. Franciszek się nie obrazi, bo ma już cały ołtarz w tym kościele, a jego figura poczeka na swoje nowe miejsce - opowiadał szczawnicki proboszcz pielgrzymom.
Zauważył również, że nowa koncepcja wystroju świątyni zyskała ponadto głębsze znaczenie teologiczne. - Trwał wówczas w Kościele spór o dogmat o niepokalanym poczęciu Najświętszej Maryi Panny. Św. Bernard z Clairvaux, którego tu mamy po drugiej stronie obrazu, był wobec niego trochę sceptyczny, a św. Alfons był jego obrońcą. Tu mogą stale o tym rozmawiać - dodał.
O tym, że szczawnicki obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy może być jedną ze stu rzymskich kopii, świadczy fakt, iż kiedy kościół był konsekrowany w lipcu 1892 roku, trudno sobie wyobrazić, by główne jego elementy wystroju nie były gotowe na czas, a tego obrazu Matki Bożej tutaj wtedy nie było. Nie zdążono go tu ściągnąć na czas. Dopiero 7 grudnia, przed uroczystością Niepokalanego Poczęcia NMP, obraz trafił we właściwe miejsce.
Oczywiście wśród opowieści szczawnickiego proboszcza nie zabrakło także nawiązań do św. Kingi, bo nie tylko flisacy, ale i ona łączy te parafie. Sromowce, według legendy, zawdzięczają jej powstanie. Według tradycji początki miejscowości sięgają bowiem czasu pobytu Kingi na zamku pienińskim. - Mamy jej relikwie u siebie. Otrzymaliśmy je w czasie naszej pielgrzymki z okazji 700-lecia Sromowiec do Starego Sącza. I trzeba powiedzieć, że św. Kinga nie jest u nas osamotniona, ale w towarzystwie swojej siostry - bł. Jolenty, bo i ona prawdopodobnie na zamku pienińskim przebywała, kiedy św. Kinga ukryła się tutaj przed Tatarami. Jej relikwie sprowadziliśmy do parafii z Gniezna rok temu - dopowiada proboszcz ze Sromowiec Niżnych.