Od 40 lat w klasztorze sióstr dominikanek w Białej Niżnej odbywają się w każdą pierwszą sobotę miesiąca modlitewne i formacyjne czuwania dla młodzieży.
To było tak - zaczyna opowieść s. Tadeusza, inicjatorka czuwań - że nasz dom pełnił rolę ośrodka rekolekcyjnego dla młodzieży, jednego z wielu na terenie diecezji tarnowskiej. Na rekolekcje przyjeżdżały tu dziewczęta i to z różnych okazji. Jedne zakończyły naukę w szkołach zawodowych, inne w liceach, a inne już pracowały. - Dla każdej z tych grup wiekowych diecezja tarnowska miała specjalnie przygotowaną ofertę rekolekcji i praktycznie co tydzień w naszym klasztorze takie weekendowe spotkania się odbywały - dodaje siostra. Na wielu z nich były dziewczęta, którym spodobała się taka forma spędzenia czasu i chciały jeszcze raz przyjechać do Białej Niżnej. Nie miały od razu zamiaru, żeby zostać w klasztorze, ale chciały tu przyjechać, żeby się spotkać z siostrami, porozmawiać z nimi i pobyć ze sobą. Tak zaczęły się odwiedziny, które nie zawsze udawało się siostrom pogodzić z innymi obowiązkami w klasztorze. - Bo przyjeżdżało ich coraz więcej i ja w końcu fizycznie zaczęłam nie wyrabiać na zakręcie - śmieje się s. Tadeusza.
Musiała jednak coś takiego wymyślić, żeby te wizyty, nieraz o luźnym charakterze, zamienić w coś, co dałoby dziewczętom formację i pomogło im w duchowym rozwoju. Głównymi założeniami były regularność spotkań, wspólnotowość, modlitwa połączona z formacją, i czas krótszy od weekendowych rekolekcji. I tak narodziły się czuwania, które trwały całą noc. Pierwsze odbyło się 40 lat temu w październiku. - Pamiętam, że towarzyszyło nam takie wielkie oczekiwanie i wątpliwości, czy ktoś w ogóle przyjedzie. Bałam się, że całonocne czuwanie to może zbyt wielkie wyzwanie dla dziewczyn, które chciały tu przyjeżdżać na krótko, żeby pogadać… - wspomina siostra. Jakież musiało być jej i innych sióstr zaskoczenie, kiedy na pierwsze spotkanie przyjechało około 300 dziewcząt!
Największy skarb
Siostra Tadeusza pracowała w Białej Niżnej przez pięć lat i młode dzieło czuwań oddała w ręce swoich następczyń. W latach 90. XX wieku wydarzyło się coś, co zmieniło ich charakter. Zaczęły być… koedukacyjne. - Pewnego razu do naszej parafii w Grybowie przyjechała z Białej s. Sara i zaczęła nam opowiadać o czuwaniach. Mieliśmy taką grupę muzyczną, którą tworzyło czterech chłopaków i dwie dziewczyny. Siostra zaprosiła nas, żebyśmy przyjechali grać na jednym z czuwań. No, ale jak to? Przecież tam jeździły tylko dziewczyny! Siostra nam powiedziała, że trzeba to zmienić i tak zaczęły się czuwania damsko-męskie - opowiada pan Sebastian z Grybowa. Na pierwszym z nich była tylko ta muzyczna czwórka z pobliskiego miasta. Potem chłopców zaczęło przybywać. - Człowiek był w takim wieku, że szukał Pana Boga, miał duchowe wątpliwości, denerwowało go czasem to, co usłyszał w kościele lub zobaczył w zachowaniu jakiegoś kapłana. Pojawiały się bardzo nurtujące pytania, na które chciało się znaleźć odpowiedzi - opowiada pan Sebastian.
To dla nich przyjeżdżało się do Białej, gdzie było grono sióstr, które umiało nawiązać dialog z młodym człowiekiem, zaczynając najpierw od prostych pytań: "jak się masz? czy wszystko w porządku?". Nie zrażały się pierwszymi odmowami dialogu lub ostentacyjnym udawaniem, że wszystko było ok. Nie było i siostry o tym wiedziały, że otwierały furtkę zaufaniu bardzo powoli, żebyśmy czuli się bezpieczni, a za każdym wypowiedzianym przez nas zdaniem - wysłuchani. Pan Sebastian przyjeżdżał na czuwania systematycznie co miesiąc przez wiele lat. Żonę poznał jednak na Pieszej Pielgrzymce Tarnowskiej. Jego pragnienie „czegoś więcej” realizuje się dzisiaj w byciu Wojownikiem Maryi, ale przede wszystkim mężem i ojcem, dumnym i z tego, że jego syn został w tym roku księdzem. - Nam najbardziej w tych czuwaniach zależało na tym, żeby ludzie spotkali Boga, który jest największym naszym skarbem - mówi s. Sara, która przyjeżdżała do Białej prowadzić spotkania aż z Lublina. Po całonocnym czuwaniu szła na piechotę do Grybowa, żeby złapać przelotowy autobus, którym mogła się dostać znów do Lublina. - Było nie raz tak, że byliśmy już bardzo śpiący nad ranem, a tu jedna z sióstr się przebudziła i wezwała wszystkich głośno do modlitwy, a przecież myśmy nic innego przez całą noc nie robili - śmieje się siostra. W jej wspomnieniach czuwania u dominikanek to niezapomniane chwile i niezerwane przez czas więzi.
Zatrzymani w pędzie
W przypadku Julii i Bartłomieja okazały się tak silne, że ich efektem jest sakramentalne małżeństwo zawarte rok temu. Poznali się jeszcze będąc w gimnazjum, ona w I, a on w III klasie - w grudniu 2016 roku. W marcu 2017 roku koleżanka Julii opowiedziała jej o czuwaniach i na kolejne z nich dziewczyna zaprosiła swojego chłopaka. Najpierw pojechali na nie sami, później z innymi znajomymi, w końcu z parafii, z której pochodzą, zaczęto organizować grupowe wyjazdy do Białej Niżnej, w których brali udział. - Dziś czuwania są krótsze, wtedy trwały niemal całą noc i to było fajne, że mieliśmy ten czas dla Pana Boga i dla siebie. To były niezwykłe, niecodzienne spotkania, na które czekało się cały miesiąc. Poznaliśmy tutaj wiele wspaniałych sióstr, z którymi mamy kontakt do dzisiaj - opowiadają młodzi.
Teraz przyjeżdżają na czuwania jako młodzi małżonkowie, choć mają świadomość, że trzeba będzie inaczej już planować czas i że nie zawsze znajdzie się w nim miejsce dla tych spotkań. - Mimo wszystko będziemy się starali tutaj być pomagając muzycznie młodszym w modlitwie, ale też łapiąc przy okazji duchowy oddech, zatrzymując się w codziennym pędzie na adoracji, zagłębiając się w ciszę modlitwy, z dala od zgiełku dni. Czuwania są dla nas nadal takim czasem, na który się czeka tak samo, jak wtedy, kiedy byliśmy młodsi - podkreślają Julia i Bartłomiej.
Obraz radosnego Kościoła
Do dzisiaj na bialskie spotkania przyjeżdżają młodzi, głównie z okolicznych miejscowości. Kuba, na przykład, jest z Szalowej, oddalonej o dwie wsie miejscowości od Białej. Na czuwania do sióstr jeździł tamtejszy oddział KSM. Jedno z nich wypadło w Sylwestra 2018/2019 roku i na nie pojechał Kuba pierwszy raz. W tym samym też roku wstąpił do KSM. - Bardzo polubiłem to miejsce - mówi o klasztorze chłopak. Stara się przyjeżdżać tu systematycznie, bo znajduje u sióstr czas i na modlitwę i na rozmowę. - Tutaj człowiek przygląda się siostrom, ale też temu, jak można przeżyć z nimi Mszę św., adorację. W parafii tego nie ma, a tutaj kiedy kto chce, może podejść do ołtarza, jak najbliżej Najświętszego Sakramentu i przy nim klęczeć, trwać w ciszy, pokoju, z takim ogromnym poczuciem bliskości Pana Jezusa - opowiada Kuba.
Dla niego ważne jest jeszcze i to, że z różnych osób (uczniowie szkół podstawowych, średnich, maturzyści, studenci, pracujący), które przyjeżdżają na czuwania, z każdą chwilą ich trwania na modlitwie rodzi się wspólnota, w której jak w lustrze odbija się jedność całego Kościoła. - Jestem dzisiaj Panu Bogu wdzięczny za to, że tu przyjechałem i przyjeżdżam, za każde z tych spotkań, i za siostry, bez których by ich nie było - przyznaje szalowianin.
Przygodę z czuwaniami zaczęła dopiero Nikola. Wszystko za sprawą przyjaciół, którzy przyjeżdżali od niej wcześniej do Białej. Zobaczyła u nich wielką radość i to ona sprawiła, że chciała czuć to samo. - Pojechałam, sprawdziłam i było cudownie – podkreśla dziewczyna. Cudownymi okazali się inni młodzi ludzie, otwarci, życzliwi, z którymi chce się być.
Daleka i szeroka perspektywa
Obecnie opiekunką dominikańskich spotkań modlitewnych jest s. Judyta. Jako młoda dziewczyna była na kilku z nich, mogła się przyglądnąć nie tylko im, ale i siostrom, które - jak mówi - wychowały ją w jej rodzinnej miejscowości na Dolnym Śląsku. Miłość do Pana Jezusa w dominikańskim charyzmacie zaczęła w niej powoli kiełkować i zaowocowała w końcu zakonnym powołaniem. - Nasze czuwania, jak mówią młodzi, mają klimat. Oni wchodzą do klasztoru, ale czują się tutaj u siebie. Mają czas na modlitwę, ale i rozmowę, na wspólny posiłek, który też ich integruje - mówi siostra. Cechą czuwań jest też ich formacyjny charakter. Spotkania mają swoją tematykę, związaną z wiarą, doświadczeniem Boga i tajemnicą Kościoła. Są okazją do poznania albo głębszego uświadomienia sobie, że jest to żywa wspólnota zjednoczona wokół Chrystusa.
Niezmienna tematyka spotyka się na czuwaniach ze zmieniającą się ciągle młodzieżą. 40 lat temu nie była ona taka mobilna jak dzisiaj, nie posiadała komputerów i smartfonów, miała za to łatwiejszy kontakt ze sobą, bo wirtualne więzi były wtedy nie do pomyślenia. - Dzisiaj nie jest to proste, żeby młodych wyciągnąć z ich małych smartfonowych światów, z sieci, w której żyją tracąc tyle czasu na udawane relacje, a marnując go na budowanie tych prawdziwych. Owszem, jesteśmy w ich świecie obecni, żeby znać młodych i wiedzieć, czym żyją. Na pewno są przebodźcowani, trudniej im skupić na dłużej uwagę. Są tak po ludzku biedni, ponieważ urodzili się i żyją w dobrobycie, ale brakuje im bycia w relacjach, żywych więzi, wielkich przyjaźni. Ale to nas napędza, żeby dawać czuwaniom daleką i szeroką perspektywę. Jest to dzieło, którym się bardzo cieszymy i chcemy je dalej rozwijać - mówi s. Judyta.
Dzielcie się tym dobrem!
Z okazji 40-lecia czuwań w klasztorze sióstr dominikanek w Białej Niżnej odbyło się wielkie świętowanie. 28 czerwca spotkały się na modlitwie pokolenia ich uczestników. Bp Stanisław Salaterski celebrował Mszę św. dziękczynną, uwielbienie poprowadził bp Artur Ważny, konferencje o wdzięczności wygłosił ks. Marcin Przywara SAC, a śpiew animowali m.in. Julia i Bartłomiej z zespołem, a także formacja Teleo.
- Siostry zapraszając młodzież dają im czas, cierpliwość, serce i mądrość. Lata spotkań spędzonych na modlitwie, rozmowach do rana, czasem mokrych od łez, czasem będących próbą złożenia w całość czyjegoś pogmatwanego życia, zaowocowały tym, że wielu odnalazło tutaj swoją drogę do Boga, swoje życiowe powołanie w małżeństwie, rodzinie, w życiu zakonnym i kapłańskim, wielu jest też bardzo aktywnych we wspólnocie Kościoła. Czuwania to wielka wartość i jesteśmy za nie bardzo wdzięczni. Wyzwaniem, jakie przed nami stoi, to pokazywać twarz Kościoła, jaka objawia się poprzez uczestników czuwań, to dzielenie się z innymi pięknem wiary i siłą nadziei - mówił w homilii bp Salaterski.
Posłuchaj fragmentu homilii:
40 lat czuwań w Białej Niżnej