Od niedzieli do soboty w sanktuarium bł. Karoliny w Zabawie odbywa się kolejna edycja Miasteczka Modlitewnego, rekolekcji pod namiotem.
Trzeba wyobrazić sobie miejsce, do którego młodzi przyjeżdżają nie tylko po rekolekcyjną "porcję wiary", ale też po zwyczajną ludzką obecność, gdzie najważniejsze są otwartość, serdeczność. W takiej atmosferze łatwiej odnaleźć siebie, zanurzyć się w relacje, które nasycają. Wtorek to trzeci dzień Miasteczka Modlitewnego. W samo południe rozpoczyna się Msza św. - Gromadzimy się na Eucharystii, która nas syci, syci ducha, jest pokarmem dla duszy, żeby żyć, funkcjonować, cieszyć się relacją z Jezusem. Dziś przeżywamy wspomnienie świętych przyjaciół Jezusa - Marty, Marii i Łazarza. Módlmy się o takie relacje w naszym życiu, które będą budujące, o takie relacje i ludzi wokół siebie, dzięki którym będziemy nasyceni, które nie będą puste, ale takie, które będą nas nawzajem budować - apeluje ks. Tomasz Chrupek, który przewodniczy koncelebrze.
Zabawa. O Miasteczku Modlitewnym mówi jego ojciec duchowy ks. Stanisław Kłyś.
Tu wspólnota tworzy się nie tylko przy modlitwie - także podczas zmywania garnków, spotkań w grupach, wspólnej zabawie czy spożywaniu posiłków albo na polu namiotowym, gdzie mieszkają uczestnicy, których jest w tym roku ponad 160.
Patrycja Dziukała przyjechała w 20-osobowej grupie ze Straszęcina. Jest na miasteczku pierwszy raz. - W gronie ludzi życzliwych łatwiej jest wierzyć, łatwiej być w Kościele. Tu jest świetne doświadczenie wzajemnej życzliwości, serdeczności - przekonuje.
Jednym z miejsc, w których o tę życzliwość najłatwiej, są grupy dzielenia, które spotykają się codziennie, by rozważać treści z wcześniejszych konferencji. - Mamy przygotowany schemat, pytania, ale trzeba tak zrobić, żeby czasem młodzi sami chcieli się wygadać. Dziś mamy jedno z błogosławieństw: "Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni". Testowaliśmy na spotkaniu metodę synodalną, każdy po kolei się wypowiada. Nie każdy ma w każdym momencie coś do powiedzenia, ale przełamywali się i to też jest ważne, żeby mieć odwagę i żeby mieć do siebie zaufanie. Jedno i drugie służy wspólnocie - opowiada Dominik Duda, animator z Ujanowic.
Zabawa. Miasteczko Modlitewne. Mówi burmistrz miasteczka Jakub Kiełbasa.
Każdy dzień to coś więcej niż tylko odhaczanie kolejnych punktów programu. Karolina Wiercioch z Dębicy, uczestnicząca już po raz czwarty w miasteczku, zauważa, że na każdym pobycie z dnia na dzień zmienia się spojrzenie na innych i siebie. - Coś się wyciąga z kazań, konferencji, czegoś doświadcza. Mnie utkwiła w ciągu tych paru dni, które za nami, szczególnie taka myśl, że będąc w grupie, trzeba rozwijać nie tylko siebie, ale rozwijać grupę, myśleć o wspólnocie - mówi.
Warunki na miasteczku są wymagające. Każdy dziś ma wygodniej w domu niż w namiotowym miasteczku, które - mimo że perfekcyjnie zorganizowane - nie daje takiej wygody. Nikt nie ukrywa, że to trochę surowy świat. Amelia Nowak z Dębicy śmieje się z własnych rytuałów. - Nie odstraszyły mnie spartańskie warunki, ja lubię ciepłą wodę, więc muszę wstać po 6.00 rano, żeby jeszcze była, no i trzeba pamiętać, żeby zostawić też innym - opowiada.
Obok młodzieży z całej diecezji, czasem z innych części Polski, są także goście z Ukrainy. To oni z prostotą mówią o tym najważniejszym. - Ten tydzień blisko Boga daje nam bardzo dużo, daje spokój duszy, że jesteś na dobrej drodze, daje inspirację, wiesz, co trzeba robić dalej, daje poczucie wspólnoty, świetnie się dogadujemy z innymi - opowiadają 16-letni Michał Kolbert i 15-letni Daniel Kaziuk, którzy z 20-osobową grupą przyjechali z okolic Czerniowiec.
To, czym jest Miasteczko Modlitewne, tłumaczy Jakub Kiełbasa, który w tym roku pełni pierwszy raz funkcję burmistrza. - To są 7-dniowe rekolekcje pod namiotami. Takie można zrobić wszędzie, ale te są wyjątkowe, ponieważ są u bł. Karoliny. Ponieważ jesteśmy od kilkunastu lat u bł. Karoliny w Zabawie, jej parafii, w miejscu, gdzie żyła, w miejscu, gdzie się wychowywała, gdzie dorastała, gdzie nawiązywała relacje z Panem Bogiem. Jesteśmy nie tylko u niej, ale ten cały czas staramy się żyć i przyglądać jej samej - mówi Kuba.
Tegoroczne miasteczko odbywa się pod hasłem "Przystanek Nadzieja". - Naszym marzeniem, naszą nadzieją jest to, żebyśmy wyjechali stąd trochę przemienieni, czyli z jakimś może konkretnym planem na następny rok pracy, nauki. Jak to wyjdzie? Zobaczymy. Jesteśmy pełni ufności, pełni nadziei. Tu sobie przypominamy, że bycie uczniem Jezusa to nie jest tylko słuchanie, zdobywanie wiedzy, ale też patrzenie na swojego Nauczyciela. Jezus nas wzywa i mówi: "Pójdźcie za mną i patrzcie, jak to robię". Patrzymy na bł. Karolinę, bo ona właśnie dokładnie to zrobiła - poszła za Jezusem. Zapatrzona w Chrystusa, bez kalkulacji, żyła nadzieją nieba, była wierna do końca. No i my się razem z młodzieżą i wieloma innymi przyjaciółmi tutaj uczymy tego, jak chodzić drogą Ewangelii. I staramy się przekładać ładne słowa na konkretne drobiazgi dnia codziennego - opowiada o duchowej stronie miasteczka jego ojciec duchowy ks. Stanisław Kłyś.