Jako wikariusz przyjechał tu w 1970 roku. Trzy lata później został proboszczem, a po przejściu na emeryturę został w Cerekwi aż do ubiegłego roku. Razem tych nadwiślańskich lat w życiorysie ks. Józefa Korzenia było aż 54.
Tak się jednak stało, że w ubiegłym roku ks. Józef Korzeń dość niespodziewanie i nagle opuścił naszą parafię, nie mieliśmy okazji go pożegnać, na szczęście udało się spotkać teraz – mówi Małgorzata Potrzebska, parafianka, właścicielka dworu w Bieńkowicach.
Ksiądz Józef Korzeń ma dziś 92 lata. Urodził się w 1933 roku. Po święceniach w 1956 roku wikariuszem był w Lipinkach, Zagorzycach, parafii pw. św. Małgorzaty w Nowym Sączu i Nowej Wsi. Do parafii pw. św. Wawrzyńca w Cerekwi przyszedł w 1970 roku jako wikariusz. Trzy lata później został tu proboszczem, który to urząd pełnił przez 30 lat. Po przejściu na emeryturę został w parafii, służąc dalej przez kolejnych 21 lat wiernym, szczególnie w sakramencie pokuty i pojednania.
Cerekiew. Pożegnanie ks. Józefa Korzenia. Podziękowania w imieniu parafii składa Dorota Rzepka– My będziemy pamiętać o Tobie w myślach i modlitwach, a ten pusty konfesjonał, w którym spędziłeś Księże Prałacie długie godziny będzie nam o tobie przypominał – mówiła Dorota Rzepka w słowie pożegnania wypowiedzianego w czasie Mszy św., którą specjalnie, z okazji dziękczynienia za posługę ks. Korzenia w Cerekwi, odprawiono 9 sierpnia. Było to sobotnie popołudnie, a kościół mimo to był pełen. Nie mieli okazję parafianie pożegnać się z ks. Józefem w ubiegłym roku, bo dość nagle, po wypadku, który bardzo mocno ograniczył możliwość poruszania się, ks. Józef musiał przenieść się do domu kapłańskiego w Tarnowie. A pożegnanie przygotowano, bo trudno wyobrazić sobie, żeby po tylu latach i to wyjątkowo dobrych, odchodzić bez podziękowania.
Cerekiew. Pożegnanie ks. Józefa Korzenia. Słowo od jubilata– My dziś dziękujemy Bogu za tę wieloletnią posługę ks. prałata Józefa w naszej parafii. Taki jest sens naszego spotkania – mówił we wprowadzeniu do Mszy św. proboszcz parafii ks. Tadeusz Sępek. Mszy św. przewodniczył dziekan dekanatu Uście Solne ks. prał. Stanisław Tabiś, koncelebrował także rodak cerekiewski ks. Iwan Cabaj. Jak w przygotowanym i przeczytanym przed Mszą św. słowie ks. Korzeń powtarzał wiele razy „wszystko to łaska”. Łaską było się narodzić, łaską być chrześcijaninem, a dla niego największą łaską realizować powołanie kapłańskie.
Być może, a świadectwa, którym dzielą się parafianie świadczą, że to może być prawda, dla wielu z nich łaską było spotkać na swojej drodze ks. Józefa Korzenia. Zapewne łaską Bożą mogli wytłumaczyć sobie Józef Mroczek i Zbigniew Dulęba fakt, że kiedy za komuny musieli ukrywać się przed SB, to z Mikluszowic uciekli do Cerekwi, gdzie schronienia udzielił im. ks. Józef Korzeń. Kiedy kapłan został katechetą w nieistniejącym już w Cerekwi ośrodku dla dzieci niepełnosprawnych intelektualnie, to całą swoją pensję zostawiał w tym miejscu, aby opiekunowie mogli zaradzić jakimś potrzebom dzieci. – To i wiele innych wydarzeń było w jego życiorysie czymś, co ujawniało główny rys jego charakteru, jakąś ogromną miłość i zainteresowanie drugim człowiekiem, natomiast nie skupiał się w ogóle na sobie. Żył bardzo skromnie i sam nadal jest niesłychanie skromną osobą, bo nigdy nie mówił o sobie, a lubił zaś słuchać drugiego człowieka – opowiada Małgorzata Potrzebska. Szukał też całe swe kapłańsko-cerekiewskie życie drugiego człowieka, stąd ciągle można go było spotkać czy koło kościoła, czy na ulicy, czy na cmentarzu.
Spowiadając przez 50 lat swoich parafian, jak mówi Dorota Rzepka, wykazywał się cierpliwością i niezwykłą łagodnością. Ciągle do jego konfesjonału ustawiały się kolejki. Znał swoich parafian, pamiętał ich bolączki. Był przy tym wszystkim niezwykle dyskretny, a jego życzliwość przejawiała się choćby w tym, że po cichu dopytał, czy tam się już kłopoty porozwiązywały, czy już jest lepiej. Nie kierowała nim ciekawość, ale troska o dobro każdego powierzonego jego pieczy duszpasterskiej człowieka. – Kiedy miałam 10 lat zmarł mój ojciec. Ksiądz Józef, jeszcze jako wikariusz, pomógł nam przeżyć trudny czas żałoby, szczególnie dzieciom. Często z nami rozmawiał, ofiarował nam obrazek z wizerunkiem ojca Maksymiliana Kolbego, na którym sam napisał do nas słowa wsparcia. Dzisiaj z przekonaniem mogę stwierdzić, że przez całe swoje życie przekazuje nam cenne uwagi dotyczące człowieka, uczy, co jest miarą człowieczeństwa w człowieku – mówi Dorota Rzepka.
Ale nie tylko wsparcie duchowe jest właściwością ks. Korzenia. Ludzie opowiadają, że – szczególnie widząc, że ksiądz sam niewiele ma – przy różnych okazjach przynosili jakieś prezenty, które jak się okazywało, ks. Józef szybko dość rozdawał tym, którzy tego potrzebowali. Zdarzało się niejednokrotnie, że starał się możliwie dyskretnie przyjść z pomocą materialną jakiejś potrzebującej rodzinie.
– Gdy ktoś pyta o ks. Józefa Korzenia, pierwszym określeniem jakie przychodzi mi na myśl jest: kapłan z powołania, głoszący słowo Boże z ogromnym zaangażowaniem i żyjący zgodnie z głoszonymi zasadami. Człowiek ogromnej wiary i modlitwy, do której zawsze zachęcał. Skromny, uśmiechnięty i chętnie rozmawiający z ludźmi – wspomina byłego proboszcza Bożena Piekarczyk, emerytowana nauczycielka.
Kiedy delegacja parafian dziękowała mu za lata posługi, ks. Korzeń wydawał się zawstydzony tym, że go chwalą. Kiedy w jego ręce trafiły kwiaty, i w ślad za nimi ręce jego dawnych parafian, oczy nabrały blasku i w tym wejrzeniu 92-letniego księdza widać było dokładnie to, co 70 lat temu pchnęło go do kapłaństwa; miłość, którą Bóg złożył w jego serce, by był Jego znakiem wśród ludzi. – Ja jestem 15 lat parafianką w Cerekwi, ale wielu ludzi od dawna, od urodzenia pamięta od początku posługę ks. Korzenia wśród nas – mówi M. Potrzebska. – Ksiądz Józef Korzeń w Cerekwi zawsze był, po prostu nie pamiętam parafii bez Niego – dodaje Bożena Piekarczyk.