W 2025 roku jubileusz 100-lecia świętuje kongregacja Oratorium Świętego Filipa Neri w Tarnowie – wspólnota, która od stulecia kształtuje duchowe oblicze miasta.
Historia tarnowskich filipinów to opowieść o wierności tradycji, otwartości na współczesność i niesłabnącej pasji do służby ludziom.
Obecność księży filipinów w Tarnowie ma historię 147 lat, gdy przybyli oni do miasta w trudnym okresie rozbiorów i opresji wobec Kościoła z Gostynia, w zaborze pruskim, gdzie skasowane zostały zakony i zgromadzenia, więc musieli szukać sobie nowego miejsca. Za podpowiedzią kard. Ledóchowskiego przyjechali do Galicji. Najpierw do Krakowa, ale tam zgromadzeń było już naprawdę wiele, i - brzmi to kolokwialnie - było ciasno, czego skutki były takie, że np. filipini bezskutecznie próbowali kupić kościół. Wybrali się do Tarnowa.
11 września. Kazanie bp. Andrzeja Jeża. Msza św. w 100-lecie tarnowskiej kongregacji filipinów.Tu przyjął ich bp Pukalski, który - jak pisał filipiński historyk ks. Henryk Jaromin COr - odnosił się z rezerwą do zgromadzeń zakonnych, szczególnie nowych. Ale filipinów przyjął, jeśli można tak napisać, z otwartymi rękami. Przyjechali tu zatem księża wygnani z Gostynia i z otwartością oddali się posługiwaniu ludziom z miasta, szczególnie w dziedzinie charytatywnej i służbie jednania ludzi z Bogiem przez sakrament Spowiedzi św.
W zasadzie filipini sądzili, że to tymczasowe mieszkanie dla nich, bo spodziewali się wyjaśnienia sytuacji i powrotu do Gostynia. Tymczasem czas leciał, widoków na to nie było, ale funkcjonowali poniekąd jako kongregacja gostyńska z siedzibą w Tarnowie. Pojawiać się zaczęły nowe powołania, a gostyniacy powoli odchodzili po wieczna nagrodę. Kiedy sanktuarium na Świętej Górze zostało filipinom oddane, przy życiu nie było już chyba żadnego z wygnanych. Nowi filipini zapuścili korzenie w Tarnowie. Dlatego po reaktywacji Gostynia, tarnowiacy, za zgodą wszelkich władz, założyli w sensie formalnym tarnowską Kongregację Oratorium św. Filipa Neri. To stało się dokładnie 100 lat temu, w 1925 roku.
- Pewna postać krzyża cierpienia, prześladowań zaowocowała wielkim darem, który otrzymaliśmy tutaj w postaci obecności księży filipinów w Tarnowie. Beata culpa zawsze się realizuje w życiu. Błogosławiona wina, bo przeżywamy w tym roku jubileusz stulecia erygowania kongregacji Oratorium Świętego Filipa Neri w Tarnowie. Podobnie jak powstanie diecezji tarnowskiej, tak również przybycie księży filipinów do Tarnowa było wynikiem sytuacji, jaka zaistniała na skutek rozbiorów Polski - przypomniał w homilii wygłoszonej w kościele księży filipinów 11 września bp Andrzej Jeż, który przewodniczył Mszy św. w 100-lecie erygowania kongregacji. W uroczystości uczestniczyli "parafianie, przyjaciele i sympatycy" - jak wspólnotę zwykli nazywać sami filipini - oraz liczni księża z tego zgromadzenia ze wszystkich kongregacji w Polsce i paru zagranicznych.
Filipini w Tarnowie to przestrzeń niezwykłej otwartości i ciepła. - Tutaj wiara łączy się z codziennością w sposób bardzo naturalny. Współtworzę Oratorium Dorosłych, które spotyka się co wtorek – to dla mnie miejsce duchowego wzrastania i budowania relacji, które nadają życiu sens. To wyjątkowe miejsce, gdzie duchowość św. Filipa Neri – patrona oratorium – wprowadza do wspólnoty radość, lekkość, ale i - może także dzięki temu - głębokie duchowe zaangażowanie - mówi Dominika Szwajczak-Kopeć.
Ważnym wyróżnikiem tarnowskiej kongregacji jest jej zdolność do jednoczenia ludzi, tworzenia rodzinnej atmosfery oraz angażowania w różnorodne formacje: od Oratorium Dzieci, przez młodzież, dorosłych, po inicjatywy taneczne i muzyczne. - Kto tu przychodzi, nie pozostaje w miejscu - doświadcza życia wspólnotowego, które zostawia trwały ślad w sercu. Sama należę go grona chyba przyjaciół oratorium. Chodziłam tu jako gimnazjalistka na oratorium, tu wtedy poznałem mojego późniejszego męża, potem tu zawarliśmy sakrament małżeństwa i tu ochrzciliśmy naszego synka, który otrzymał na imię Filip. I to nie jest przypadek - dodaje Bogna Stachnik.
Ludzie z przekonaniem powtarzają, że tarnowscy filipini słyną z dbałości o liturgię, której jakość manifestuje się zarówno podczas największych świąt, jak i codziennych spotkań. Wielkie momenty, takie jak Triduum Paschalne z chórem czy majówki, stają się okazją do wspólnego przeżywania wiary z muzyką i modlitwą. Kreatywność i otwartość na potrzeby wiernych objawia się także w pomysłowości organizowanych wydarzeń – od plenerowych świąt z grami dla dzieci, po pielgrzymki, wyjścia, nieustanne odpowiadanie na duchowe i społeczne potrzeby mieszkańców. Oratorium jest nie tylko miejscem modlitwy, ale i żywą przestrzenią relacji międzyludzkich.
- Oratorium było zawsze skierowane na solidną formację religijną świeckich, tak żeby oni potem mogli brać odpowiedzialność za Kościół i w tym Kościele też chcieli być obecni z prawem głosu, z zaangażowaniem, z modlitwą, z prowadzeniem życia religijnego. I tu się nic nie zmieniło w charyzmacie oratoryjnym, a natomiast dobieramy metody zależności od tego, gdzie jesteśmy. Dlatego kongregacja w Tarnowie ma trochę inny charakter niż kongregacja w Gostyniu, kongregacja w Tomaszowie ma trochę inny charakter niż ta w Poznaniu. Tarnowski charyzmat trzyma się przede wszystkim oratorium jako pomysłu na familiarne rozważanie Słowa Bożego i formację świeckich na różnych etapach. Utrzymujemy bardzo mocny związek ze światem kultury szeroko rozumianej, a szczególnie muzyki, bo to też jest element oratorium rzymskiego - opowiada ks. Mateusz Kiwior COr.
Stałości i stabilności służy to, że filipini zapuszczają korzenie. - Kard. Newmann, nasz współbrat pisał, że dla filipina oratorium to jest nest, to jest takie gniazdo, w którym on się czuje bezpiecznie, czuje się dobrze i do którego jednocześnie zaprasza wszystkich, żeby też się poczuli jak w domu. Stąd wszyscy, którzy chociażby odwiedzają naszą witrynę internetową, pierwsze co widzą to słowa "witaj w domu", bo tak chcemy, żeby każdy się tutaj czuł jak w domu. To jest też nasz dom - dodaje ks. Mateusz.
Kardynał Newman napisał w listach o powołaniu oratoryjnym, że każde oratorium żywi się miastem, w którym jest i odżywia miasto, w którym jest. To jest pewien rodzaj symbiozy z miejscem, w którym żyją filipini. Papież Franciszek zachęcał, żeby wychodzić na peryferia miasta. - Kto to zrobi lepiej, jak nie ludzie, którzy w tym mieście cały czas są? - pyta ks. Kiwior. - Każde oratorium jest taką przystanią. Może to będzie dobre słowo, bo nawet kiedy pisano o świętym Filipie, o jego pokoju, o jego oratorium przy San Girolamo della Carità i potem o oratorium na Valicelli, to mówiono, że to jest taka "przystań pod chrześcijańską radością". Filip często powtarzał "melancholio, precz z mojego domu". Smutnych ludzi trudno się prowadzi do Pana Boga, więc trzeba zadbać o chrześcijańską radość - tłumaczy ks. Mateusz Kiwior.