Do Limanowej pielgrzymowało ponad 700 członków Straży Honorowej Najświętszego Serca Pana Jezusa. Czy praktyka straży to muzeum pobożności czy raczej antidotum na niepokój sumienia?
Najmocniejszy argument pielgrzymów brzmi paradoksalnie: wystarczy jedna wybrana godzina w ciągu dnia, którą ofiarowuje się Sercu Jezusa, także pośród obowiązków, by zaczął porządkować się nie tylko rozkład dnia, ale i relacje, i sumienie. - Ja jestem ponad 30 lat w straży. Wstąpiłem jako dwudziestoparoleni chłopak, kiedy moi rodzice wstępowali, a zwłaszcza tato, który jak coś robił, to musiała być to ważna rzecz. Jestem do dziś. Moja żona jest krócej - 5 lat, ale ponad 20 jest blisko i sama zwraca uwagę, że od kiedy przystąpiła, realizuje zadania, to obserwuje, bez żadnej przesady, jak spełniają się w jej życiu przyrzeczenia, które Jezus złożył na ręce św. Małgorzaty M. Alacoque - opowiada Tomasz Nadolnik, animator diecezjalny Arcybractwa Straży Honorowej Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Ciekawe, że to jest powszechne doświadczenie. Każdy miałby coś do powiedzenia o tym, jak łaska Boża rozlewa się w jego życiu. Zofia, zelatorka jednej ze wspólnot straży w diecezji, przyznaje, że 25 lat temu wstąpiła z kilku powodów. - Potrzeba serca. Miałam czwórkę dzieci, chciałam polecić je Bogu i prosić dla nich o światło Ducha Świętego. Chciałam też wynagradzać za grzechy swoje, nasze, bliskich. Po 25 latach jestem nadal i czuję się bardzo spełniona. Miałam teściową ponad 30 lat na pampersach, którą się zajmowaliśmy, sama jestem 6 lat po operacji kręgosłupa i daję radę. Męża wciągnęłam do straży, miał wcześniej problemy z alkoholem, nie pije od 5 lat, w ubiegłym roku też wstąpił do straży - opowiada Zofia. Comiesięczna adoracja, cotygodniowa Msza św. i codzienna godzina czuwania to był akumulator, który dawał jej energię. Jej godzina czuwania jest od 7.00 do 8.00 rano. - Zaczynam nią dzień - tłumaczy.
Limanowa. Pielgrzymka Arcybractwa Straży Honorowej Serca Pana Jezusa. Przyjęcie nowych członków.
Po co wchodzić - trzy odpowiedzi
Straż potrzebna jest w Kościele. Straż uczy modlitewnego rozeznania, posłuszeństwa i wynagradzającej miłości, które budują jedność bez emocjonalnej piany, dzięki czemu parafie nie żyją od eventu do eventu, tylko od adoracji do adoracji. - S. Maria Bernaud na modlitwie rozeznała, że odpowiedzią na oczekiwanie Pana Jezusa na wzajemność, na zadośćuczynienie może być wspólnota, która 24 godziny na dobę będzie trwać przy Bożym Sercu w duchu miłości i wynagrodzenia, i zapoczątkowała Arcybractwo Straży Honorowej w 1863 r. - przypominał w kazaniu w czasie diecezjalnej pielgrzymki straży honorowej do Limanowej, która odbyła się 26 września, bp Stanisław Salaterski.
Apelował, by na modlitwie, mając różne szlachetne natchnienia, myśli, pragnienia, pamiętać o drodze rozsądku, poddania osądowi Kościoła, żeby z gorliwości nie stać się siewcami niepokoju dla innych, ale budować jedność, pozwalać sobie i innym jeszcze głębiej przeżywać prawdy wiary i bliskość Pana Jezusa.
Dla człowieka Godzina Obecności to niewielki wysiłek, zobowiązanie, które daje maksymalny efekt formacyjny - porządkuje serce, relacje i czas, o czym świadczą wcześniejsze historie, ale i inne. - W konferencji przytaczałem świadectwo 37-letniego Krzysztofa, który od dwóch miesięcy, odprawiając Godzinę Obecności, zauważył kilka owoców - że częściej chce rozmawiać z żoną, że pojawiło się więcej pokoju serca, czasu dla dzieci, że więcej czasu przeżywa godnie. To nie są żadne spektakularne cuda, łaski, ale takie małe, jakieś drobne zmiany w mentalności, postawie, zwyczajne dary, które ludzie otrzymują, które odkrywają, kiedy poświęcają czas Sercu Jezusa. Ale te małe dary zmieniają nieraz życie człowieka - tłumaczy ks. Janusz Faltyn, dyrektor ASHNSPJ w diecezji.
Limanowa. Pielgrzymka Straży Honorowej Serca Pana Jezusa. Kazanie bp. Stanisława Salaterskiego.
Od uśpionych zegarów do młodych twarzy
To droga, którą opisują zelatorzy i proboszczowie, zauważający, że dziś, mimo szerzenia wiekowego już kultu Serca Pana Jezusa, mimo że arcybractwo też liczy sobie ponad 160 lat, jest współczesnym narzędziem ożywienia, a zegar nie jest sentymentalnym rekwizytem. Przez długie lata mieliśmy w diecezji trochę ponad 30 wspólnot arcybractwa. - Obecnie mamy ponad 50. Ks. Faltynowi udało się ostatnio reaktywować straż w Skrzyszowie, założyć w Okocimiu. Mnie też cieszy, że czasem w kościołach był gdzieś, wisiał na ścianie zegar straży honorowej. Dziś w kolejnych paru miejscach zegary zostały odkurzone, a do straży przychodzą także młodzi ludzie. To zdarza się coraz częściej - przekonuje T. Nadolnik.
Kiedy bp Salaterski kończy kazanie, nie potrzeba cudzysłowu, by brzmiało to jak program: znaleźć czas dla Boga, pozwolić, by sumienie się wyostrzyło i poddać natchnienia dyscyplinie Kościoła, bo tylko tak Serce Jezusa stanie się źródłem nadziei, a nie hasłem na plakacie. Członków straży prosi zaś o odwagę wierności, że nawet jeśli ktoś obok nazwie to nadgorliwością, dewocją, to żeby jednak być wiernym miłości Serca Jezusa. Może w tym właśnie tkwi odpowiedź na pytanie o archaizm: archaiczne jest serce, które nie chce kochać, nowoczesne - to, które uczy się od Największej Miłości.
Serce jako źródło nadziei
Kaznodzieja wraca do najprostszej formuły: nadzieja płynie z Serca Bożego, ono jest rdzeniem przemiany, która nie łamie słabych, ale ich kształtuje - uczy wielkoduszności, wytrwałości i posłuszeństwa prawdzie także wtedy, gdy opinia publiczna nazwie to dewocją - podkreślał bp Salaterski, wskazując na Matkę Bożą Bolesną w limanowskim sanktuarium, która przygarnia każdego, bo pod krzyżem wszyscy zostali Jej powierzeni, a więc adoracja nie jest dodatkiem, tylko konsekwencją tego powierzenia. W tym kluczu biskup definiuje straż - wspólnotę ludzi "trochę innych", którzy częściej trwają na modlitwie, pamiętają o bliskości Boga i biorą odpowiedzialność za żar w parafii, nawet jeśli ktoś opatrzy ich etykietką przesady, bo świadectwo wierności zostawia czytelny ślad dla następnych pokoleń.
Kaplica z powodzi
Andrzej Piszczek z Marcinkowic nie buduje uogólnień, tylko kaplice: w 1998 r. z sąsiadami postawił na Kolonii figurę Serca Jezusowego na przełamanym kadłubie jako wotum wdzięczności za ocalenie z powodzi 1997 roku. Chrystus gestem zatrzymuje żywioł i wskazuje niebo. - Kult Serca Jezusowego, który znałem, praktykowałem kiedyś, wrócił do mnie wtedy przez pamięć o sercanach z młodości i doświadczenie powodzi. Wrócił i się odrodził. W parafii zaś bractwo założyliśmy niedawno, w 2023 r. - opowiada. Sam zauważa, że kult Serca Jezusowego nie może być staroświecki, archaiczny, skoro tylu i to wielkich świętych się na nim wychowało. Ale nawet nie o to chodzi. - Czasem się spotykam z takim stwierdzeniem, że wiele dawnych tradycji, form pobożności, kultów dziś jest niepotrzebnych, bo dziś mamy kult Miłosierdzia Bożego. Ja myślę, że różne drogi prowadzą ludzi do Pana Boga, ale rugowanie wszystkich jako staroświeckich, nieaktualnych i stawianie tylko na miłosierdzie trąci mi jakąś zuchwałością - mówi. Poza tym dziś mamy papieża Leona XIV. - Nie znałem nazwiska kardynała, który został papieżem, ale kiedy usłyszałem, że przybrał imię Leona XIV, od razu przypomniał mi się Leon XIII, który poświęcił świat Sercu Jezusa, bo uważał, że to recepta na czasy chaosu. Wydaje mi się, że pontyfikat Leona XIV jakoś nawiązuje do tamtego papieża. A czasy, jakie dziś mamy? Serce Jezusa jest receptą i lekarstwem na każdy czas - mówi.
Archaiczne? Czy może sprawdzone?
"Archaiczne" to słowo, które dobrze wygląda w tytułach, ale w terenie przegrywa z faktami: 54 wspólnoty w diecezji, reaktywacje w miejscach, gdzie zegar wisiał jak eksponat, i w sumie zaskakująca liczba przyjęć do straży - starszych, dojrzałych, ale też młodych ludzi - wylicza T. Nadolnik. Ludzi, którzy częściej może niż inni stają przed tabernakulum i w Ogrójcu czuwają pokornie przy Sercu Jezusa.