Czytając Ewangelię wg św. Łukasza można odnieść wrażenie, iż wszystko w niej dokonuje się na modlitwie.
Łukaszowa apokalipsa kończy się stwierdzeniem konieczności modlitwy, aby nie utracić wiary w powrót Jezusa. Modlitwa bowiem otwiera nam oczy na królestwo Boże, które już przyszło w ukryciu i w cierpieniu, ale dopiero na końcu objawi się w chwale. Modlitwa nie musi być wysłuchana w konkretnej sprawie, o którą się prosi. Największym darem, jaki bowiem otrzymujemy dzięki modlitwie jest to, że się modlimy, czyli że nawiązujemy komunię z Bogiem. Modlitwa zawsze przynosi ze sobą ten owoc przewyższający wszelkie nasze oczekiwanie.
Miarą żywotności wiary człowieka jest jego modlitwa. Człowiek żywej wiary ma czas na modlitwę. Człowiek żywej wiary w swojej modlitwie powierza Bogu sprawy nie tylko swoje, ale i swoich bliskich.
„Siłą, która w ciszy i bez rozgłosu przemienia świat i czyni z niego królestwo Boże jest wiara, a przejawem wiary jest modlitwa. Kiedy wiara jej przepełniona miłością do Boga, uznawanego za dobrego i sprawiedliwego Ojca, modlitwa staje się wytrwała, usilna, staje się jękiem ducha, krzykiem duszy, który przenika serce Boga”[4].
„Modląc się otrzymujemy tlen, który pozwala nam oddychać. Sakramenty dają nam potrzebny pokarm. Jednak przyjmowanie pokarmu jest poprzedzone oddychaniem, a oddychanie jest modlitwą” (Yves Congar).
(pdf) |