Markowe opisy o Jezusie sprawiają niekiedy pewien kłopot.
Niezwykle znaczące i pouczające, gdy chodzi o katastrofy kosmiczne, jest przemówienie Piotra w poranek Pięćdziesiątnicy. Nawiązując do zesłania Ducha Świętego na apostołów i do daru języków, Piotr wołał: „Spełnia się właśnie to, co powiedział prorok Joel: W ostatnich dniach – mówi Bóg – wyleję Ducha mojego na wszelkie ciało, i będą prorokować synowie wasi i córki wasze, młodzieńcy wasi widzenia mieć będą, a starcy – sny . [...] I sprawię dziwy na górze – na niebie, i znaki na dole – na ziemi. Krew i ogień, i kłęby dymu, słońce zamieni się w ciemności, a księżyc w krew, zanim nadejdzie dzień Pański, wielki i wspaniały" (Dz 2,16-20; por. Jl 3,1-5). Tymczasem nic nie wskazuje na to, aby te znaki kosmiczne zrealizowały się w dniu Pięćdziesiątnicy. Ani świat, ani Jerozolima nie przeżyły żadnego kataklizmu. Piotr, posługując się wyimaginowanymi obrazami, opisuje cudowną interwencję Boga, jaką było zesłanie Ducha Świętego na ludzi. Posłużył się słownictwem z dziedziny zaburzeń kosmicznych, aby przedstawić duchową przemianę, jaka dokonała się w dniu Pięćdziesiątnicy. A zatem także w mowie eschatologicznej znaki kosmiczne są tylko wyimaginowanymi i tradycyjnymi obrazami prorockimi, przedstawiającymi Bożą interwencję w historii. W żadnym wypadku nie można więc argumentować, że koniec świata przybierze formę zaburzeń kosmicznych w sensie czysto fizycznym.