Po zesłaniu Ducha Świętego Kościół apostolski podejmuje swoją misję.
Jako czytelnicy Ewangelii jesteśmy świadomi, że w czasie swojej publicznej działalności sam Jezus kilkakrotnie poniekąd utożsamiał się z różnymi kategoriami ludzi, na przykład z przyjmowanymi w Jego imię dziećmi mówiąc: „Kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje (Mt 18,5). Utożsamia się tez z ludźmi w potrzebie, gdy w scenie Sądu Ostatecznego stwierdza, że wszystko co zostało uczynione potrzebującym zostało uczynione Jemu samemu (Mt 25,35-40). Utożsamia się też ze swoimi uczniami, czy to pogardzanymi, gdy mówi: „Kto wami gardzi, Mną gardzi” (Łk 10,16), czy posyłanymi: „Kto przyjmuje tego, którego Ja poślę, mnie przyjmuje” (J 13,20). Sam Jezus też zapowiadał prześladowania, które na Jego wzór i z Jego powodu spadną w przyszłości na uczniów. Nigdzie jednak indziej poza trzykrotną sceną powołania Pawła nie znajdziemy takiego wyrzutu Zmartwychwstałego Jezusa pod adresem kogokolwiek z użyciem mocnego w swojej wymowie greckiego czasownika dioko. Co więcej, widzimy też, że wyrzut ten został w pełni uznany przez Szawła-winowajcę i miał tak wielkie następstwa dla radykalnej zmiany w życiu Pawła. Mówiąc inaczej, można powiedzieć, że słowa te mocno utkwiły w głowie Apostoła Pawła. Jak relacjonuje św. Łukasz, Paweł wracał do nich w kluczowych momentach swojego głoszenia Dobrej Nowiny.