Jezus zdąża do Jerozolimy. To już ostatnia Jego podróż do Świętego Miasta.
Przywilej ostatnich pozwala nam zrozumieć, kim jest On, a kim my jesteśmy: jest On miłością dla wszystkich, my zaś wszyscy jesteśmy przez Niego miłowani darmowo. Poprzedzający nas do Królestwa celnicy i nierządnice wykazują (Mt 21,31), że zostaliśmy zbawieni miłością Ojca. Tego nie można kupić ani na to zasługiwać, lecz przyjmować i żyć radośnie. Kto czyni z tego przedmiot zarobku czy należności, zamienia Jego miłość na bogactwa oddalające od Pana. By wejść w życie wieczne, brakuje mu – jak bogatemu młodzieńcowi – tylko jednej rzeczy: pozostawienia tęgo, co posiada (Mt 19, 20n), w przeciwnym razie jego dobrem są jego dobra, również duchowe, a nie Pan. Podobnie – jak starszy brat – nie chce uczestniczyć w uczcie, ponieważ chce pozostać przy swoich zasługach, a nie z Ojcem (Łk 15, 28nn).
Pan jest sprawiedliwy, daje zgodnie z obietnicą. A tym denarem jest On sam, mówiąc: „Wejdź, aby radować się ze swym Panem” (Mt 25,21.23). Więcej tak naprawdę nie da się dać. Problemem prawdziwym jest tylko umieć cieszyć się szczęściem tych, którzy otrzymali od Pana to samo co ja – denara – Jego.
Denarem jest także moje życie. To my jesteśmy denarem – nasze istnienie, nasze talenty, nasza wolność, wszystko czym jesteśmy. Wszystko to otrzymaliśmy od Boga. Otrzymaliśmy nie zasługując na nic. W chwili narodzin Bóg dał mi denara. Oto moneta, twoje życie. Idź do mojej winnicy, którą jest świat, pracuj, rób to co potrafisz. Jako zapłatę każdego dnia otrzymasz tę samą monetę. Codziennie powtórzę ten sam dar — twoje życie. W ten sposób każdy dzień staje się wyznaniem miłości ze strony Boga.
Nagroda zależy wyłącznie od dobroci Boga, a nie od naszych wysiłków, od naszych dobrych dzieł. Zapłatą jest sama radość z tego, że możemy coś dla Niego zrobić, że chcemy przestrzegać Jego prawa. W oczach Pana liczy się nie tyle ciężka praca, co chęć podjęcia pracy w Jego winnicy. Nie dla wszystkich dzwon bije o tej samej godzinie. Ważne jest jednak to, aby nań odpowiedzieć, aby zerwać się na nogi, gdy tylko usłyszymy wołanie Pana.
(pdf) |