Człowiek Starego Testamentu przeżywa chorobę w obliczu Boga.
W dawnym Izraelu stawiano sobie jednak pytanie, czy każda choroba, każde cierpienie jest wynikiem grzesznej postawy człowieka. Zauważono bowiem, że w wielu przypadkach chorobą, czy też cierpieniem byli doświadczani ludzie sprawiedliwi, którzy nie dopuścili się żadnego grzechu. Przykładem w tym względzie może być Hiob oraz Tobiasz. Refleksja teologiczna autorów starotestamentalnych poucza, że choroba w przypadku człowieka sprawiedliwego miała na celu wypróbowania go w wierności Bogu. Potwierdzeniem tej tezy mogą być słowa anioła Rafała, który po uzdrowieniu Tobiasza tak przemówił: „(...) ja zostałem posłany, aby cię wypróbować. Równocześnie posłał mnie Bóg, aby uzdrowić ciebie i twoją synową Sarę. Ja jestem Rafał, jeden z siedmiu aniołów, którzy stoją w pogotowiu i wchodzą przed majestat Pański” (Tb 12,13; por. Syr 2,5).
Jakkolwiek różnie interpretowano przyczyny choroby, to jednak istniało przekonanie w starotestamentalnej tradycji, że - podobnie jak w przypadku wszelkich innych zjawisk na świecie - miała ona swoją ostateczną przyczynę w Bogu, będąc albo formą Bożego karania, albo doświadczenia badającego wierność człowieka. Nawet jeśli w Księdze Hioba to sam szatan domagał się doświadczenia wierności Hioba, to jednak dokonało się to za przyzwoleniem Boga (zob. Hi 2,4-10).
Bóg jako źródło choroby był równocześnie postrzegany jako pierwsza przyczyna uzdrowienia, czyli jako pierwszy lekarz. Wymownie brzmią w tym kontekście słowa samego Boga: „Ja ranię i Ja sam uzdrawiam, że nikt z mojej ręki nie uwalnia” (Pwt 32,39). Podobna myśl pojawia się także w Pismach i u Proroków:
„On zrani, On także uleczy, skaleczy - i ręką swą własną uzdrowi” (Hi 5,18); „On nas zranił i On też uleczy, On to nas pobił, On ranę zawiąże” (Oz 6,1).