Człowiek Starego Testamentu przeżywa chorobę w obliczu Boga.
Proroctwo Izajasza, jak stwierdził jednoznacznie Ewangelista Mateusz, wypełniło się w Jezusie Chrystusie, czego potwierdzeniem jest stwierdzenie Ewangelisty Mateusza w jego komentarzu teologicznym do uzdrowień dokonanych przez Jezusa:
„Z nastaniem wieczora przyprowadzono Mu wielu opętanych. On słowem wypędził złe duchy i wszystkich chorych uzdrowił. Tak oto spełniło się słowo proroka Izajasza: On wziął na siebie nasze słabości i nosił nasze choroby” (Mt 8,17).
Postawa człowieka starotestamentalnego, który nadzieję w czasie choroby pokładał przede wszystkim w Bogu, można zatem potraktować jako zapowiedzi tego, co dokonuje się w sakramencie namaszczenia chorych. Chrystus bowiem ustanowił ten sakrament po to, aby przyjmujący go z wiarą chory - mocą sakramentalnego znaku - otrzymał pokrzepienie duchowe w doświadczeniu choroby lub niedołężności, czy też - jeśli jest taka wola Boża - całkowite uzdrowienie. A zatem doświadczony chorobą człowiek, który z wiarą przyjmuje sakrament namaszczenia chorych, podobny jest do człowieka Starego Testamentu, pokładającego w czasie choroby całą ufność w Bogu jako ostatecznym lekarzu duszy i ciała człowieka.