Mieszkańcy Karwodrzy, Trzemesnej i Zalasowej modlili się za zmarłych podczas epidemii cholery w latach 1847-1853.
Na cmentarzu cholerycznym na Trzemeskiej Górze została odprawiona 28 czerwca uroczysta Msza św. za zmarłych podczas wielkiej epidemii cholery, która wybuchła w latach 1847 - 1853 dziesiątkując mieszkańców okolicznych miejscowości Zalasowej, Karwodrzy i Trzemesnej.
Mszy św. z udziałem wielu ludzi z całej okolicy przewodniczył ks. Józef Michalski, proboszcz w Szynwałdzie. - Od spoczywających na tym cmentarzu, ale i na innych takich miejscach rozsianych po naszej ziemi, dzieli nas czas, który przekraczamy naszą modlitwą. Pamiętamy, ale cała nasza nadzieja w tym, że nasza pamięć o zmarłych jest włączona w pamięć Boga, która nigdy nie przemija. Dusze zmarłych z powodu epidemii zawierzamy Bożemu Miłosierdziu - mówił w homilii ks. Michalski. Warto dodać, że podczas Eucharystii śpiewał chór z kościoła św. Jakuba z Tuchowa.
Ks. Józef Michalski wygłasza homilię.Modlitwa na Trzemeskiej Górze przy krzyżu cmentarza cholerycznego odbywa się od niedawna. - Cmentarz przez długie lata był zapomniany. Do lat 60. XX wieku stał tutaj drewniany krzyż, który zniszczał z czasem. Razem z mieszkańcami postanowiliśmy cztery lata temu postawić nowy krzyż, umieścić tablicę pamiątkową - mówi Marek Krzemień, leśniczy z leśnictwa Zalasowa.
Starsi mówili, żeby tu nie chodzić, bo straszy...Starsi mówili, że tu straszy. - Cmentarz był tematem tabu. Ludzie mówili, żeby tu nie chodzić, nie zrywać jagód, bo tutaj straszy. Ta część góry nazywa się zresztą Wisieluch, ponieważ na tym cmentarzu grzebano także samobójców. Nazwa została, choć dzisiaj ludzie może nie wiedzą już, skąd ona pochodzi - mówi pan Marek.
Tablica zostanie umieszczona na cmentarzu w Kawikowym Lesie.Mieszkańcy upamiętniają także inne cmentarze ofiar zarazy. W ubiegłym roku umieścili głaz z tablicą pamiątkową na cmentarzu w Czerwonym Dole na granicy Karwodrzy i Łękawicy. - Dzisiaj zostanie poświęcona tablica, która zostanie umieszczona na cmentarzu w Kawikowym Lesie na pograniczu Trzemesnej i Łękawicy. Zachowujemy przy tym pamięć o starych, lokalnych nazwach - dodaje leśniczy.
Epidemia cholery szalejąca w tych okolicach w latach 1847 - 1853 zdziesiątkowała mieszkańców okolicznych wsi. Szacuje się, że na samym cmentarzu na Trzemeskiej Górze zostało pochowanych około 500 osób. - To jest liczba zaniżona. Tyle bowiem notują księgi zmarłych z samej Zalasowej. A tutaj byli grzebani także mieszkańcy Karwodrzy i Trzemesnej. W tej ostatniej na 500 mieszkańców w jednym roku zmarło 107 osób. Były miejscowości, które wyludniły się nawet w 50 procentach. Umierały całe rodziny… Znam opowieść od mieszkańca Karwodrzy, którego przodek został wysłany przez rodzinę za parobka do Jodłowej odległej stąd o około 20 kilometrów. Wybuchła epidemia i cała jego rodzina zmarła. Zdarzyło się, że ktoś poszedł na odpust do Jodłowej i poznając tego człowieka przekazał mu smutną wiadomość oraz to, że gospodarstwo stoi puste. Mężczyzna wrócił więc z Jodłowej, założył rodzinę, która żyje w Karwodrzy do dzisiaj. To były okrutne czasy… Ciała były ciągnięte po ziemi przez woły, następnie wrzucane do dołów z wapnem - opowiada pan Marek.
W modlitwie wzięło udział wiele osób z całej okolicy.Ludzie z roku na rok coraz bardziej interesują się organizowaną uroczystością. - Dopytują, zachęcają. Pytają, czy także inne miejsca będziemy tak upamiętniać. Warto podkreślić, że inicjatywą upamiętnienia zmarłych podczas epidemii w XIX wieku zajmuje się grupa osób. – Ja sam bym nic nie zrobił - mówi leśniczy z Zalasowej.
O cmentarzu na Trzemeskiej Górze pisaliśmy w artykule "Doły z wapnem".