Maryja w czwartej ewangelii jest obecna w dwóch kluczowych momentach: na uczcie weselnej w Kanie oraz na Kalwarii.
Na odpowiedź Jezusa można jednak popatrzeć i w inny sposób. Niektórzy badacze wskazują, iż nie wydaje się, by w tym miejscu autor Czwartej Ewangelii chciał ukazać zerwanie więzi, czy też obojętność wobec Matki. Niezasadne jest rozumienie wyrażenia „Co mi i tobie, Niewiasto” w duchu: „nie jest to coś, co by nas miało dotyczyć”. Wskazuje się także, iż godzina Jezusa jeszcze nie nadeszła. Jak zatem rozumieć odpowiedź Jezusa?
Warto zwrócić uwagę, iż poprzez wyrażenie „Niewiasto” Jezus nadaje Maryi wielką godność. Niejako zrywa On z postrzeganiem Maryi jedynie w roli swojej Matki. Maryja, będąc Jego Matką, tu zostaje „przekształcona” w „Niewiastę”. Można powiedzieć, że będąc Matką i będąc reprezentantką obecnych na weselu, staje się Oblubienicą Nadchodzącego i Oczekiwanego. W ten sposób czytelnik jest zachęcony, by w opowiadaniu o cudzie w Kanie zobaczyć Izraela, który jest rozumiany jako „Oblubienica Pana”. Jezus zachęca, by uznać Maryję nie tylko za swoją Matkę, ale także za symbol całego Izraela – a przynajmniej tego Izraela, który ma pełną świadomość swojej więzi przymierza z Bogiem i niepokoi się tym, że w tej relacji nie ma już wina – nie ma już miłości.
Maryja (wraz z całym wiernym Izraelem) jest zatem Oblubienicą, która uświadamia sobie brak miłości i prosi o szczególną interwencję Jezusa, by ten brak uzupełnił. Jest Ona ową „Resztą”, która jak Symeon i prorokini Anna z Trzeciej Ewangelii, oczekują na czas objawienia się chwały Boga w Izraelu. Znamienne jest, że w całej historii wesela w Kanie ewangelista nie wymienia głównych bohaterów tegoż wesela – nowożeńców. Wymieni niejako z imienia zostają jedynie Jezus i Maryja. Jakby na nich chciał ewangelista skierować całą uwagę czytelnika. Oni są bowiem najważniejsi na tym weselu. Zatem to Jezus jest Panem Młodym, On zachowuje dobre wino na czas stosowny – na swoje gody mesjańskie. W następnym, trzecim rozdziale, św. Jan już całkowicie wyraźnie stwierdzi ustami Jana Chrzciciela: „ten kto ma oblubienicę, jest oblubieńcem; a przyjaciel oblubieńca, który stoi i słucha go, doznaje najwyższej radość na głos oblubieńca. Ta zaś moja radość doszła do szczytu” (J 3,29). Jan Chrzciciel zatem wprost nazywa Jezusa oczekiwanym Oblubieńcem.
Jednak więź oblubieńcza – nadejście nowego czasu, nowej radości, nowej miłości, choć już się dokonało, to jednak nie jest całkowicie przywrócone i odnowione. Nie może być, gdyż nie nadeszła jeszcze godzina Jezusa. Jest to wyraźna aluzja do ofiary na Kalwarii. Dla Jana bowiem „godzina Jezusa” to uwielbienie obejmujące mękę, śmierć, zmartwychwstania i wniebowstąpienie, ku któremu skierowane jest całe życie Jezusa. I właśnie na Kalwarii po raz drugi Maryja zostaje nazwana „niewiastą”. Co więcej, jak wskazują niektórzy, na Kalwarii można zobaczyć owoc spotkania miłości między Oblubienicą (Maryją) a Oblubieńcem. Stąd też wyrażenie „Niewiasto, oto syn Twój! Następnie rzekł do ucznia: Oto Matka twoja!” (J 19,26-27). Maryja staje się Matką całego Kościoła.
Mając w pamięci, iż w Kanie Jezus daje w obfitości nowe wino – symbol miłości, inaczej można spojrzeć na wydarzenia na końcu męki Pana. Na drzewie krzyża „Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł «Pragnę»” (J 19,28). Jak w Kanie nie mieli wina tak i tu, Jezus woła „pragnę”. Żołnierze nie rozumiejąc, czego pragnie Jezus, podają mu do skosztowania octu – które jest przecież nieprawdziwym winem. Można powiedzieć, iż ów ocet jest znakiem braku prawdziwego i dobrego wina. Stąd też, gdy Jezus skosztował tego „braku wina” rzekł „«Wykonało się» I skłoniwszy głowę oddał Ducha” (J 19,30). Oddał Ducha. Oto jest nowe wino: „skłoniwszy głowę, oddał Ducha” – to znaczy podarował zdolność kochania, jaką sam pokazał, do dna wypijając kielich goryczy – kielich braku miłości. Duch jest nową miłością daną wspólnocie Kościoła przez Chrystusa. Co więcej, Chrystus w tajemnicy wina wciąż pozostaje dając swojemu ludowi siebie.
Teraz jednak, w Kanie, ponieważ Jego „godzina” jeszcze nie nadeszła, Jezus dokonuje cudu, aby zaradzić brakowi. Jezus spełnia cud, czyniąc go zapowiedzią dzieła, które objawi się w pełni w chwale śmierci i zmartwychwstaniu. Zatem na wesele w Kanie Jezus udaje się jako Ten, który ukazuje niekompletność zaślubin. Nie dokonało się bowiem jeszcze przekazanie Ducha. Brakuje wina radości i miłości. Dopełnią się zaślubiny, po oddaniu Ducha, który jest Duchem miłości i Duchem radości.
Słysząc słowa Jezusa: „co mi i Tobie”, może nasuwa się także i inna myśl. Oto Jezus i Maryja wspólnie patrzą na pewną rzeczywistość – na brak wina. Jezus słyszy od Matki: „nie mają już wina”. Słyszy, i czuje to co Ona. I być może Maryja dlatego nie czeka co się dalej wydarzy, ale gdy słyszy „co mi i Tobie”, to już wie, że Jej Syn zatroszczy się o wszystko. I dlatego odchodzi mówiąc jedynie do sług – „zróbcie wszystko cokolwiek wam powie”. Ona wiedziała bowiem, że Jej Syn czuje to co Ona. Wiedziała, że weźmie sprawę w swoje ręce – nie wiedziała co zrobi, ale wiedziała, że zatroszczy się o tych którzy „oddali się w Jej opiekę”. Maryja, prawdziwa Orędowniczka potrzebujących[15].