Maryja w czwartej ewangelii jest obecna w dwóch kluczowych momentach: na uczcie weselnej w Kanie oraz na Kalwarii.
W Starym Testamencie wino oznaczało także radość, odnowę mesjańską (Oz 14,8) lub dobra mesjańskie (Iz 25,6). Właśnie w czasach mesjańskich góry opływać będą winem (Am 9,13-14; Jl 2,23-24; 4,18)[14].
Proste słowa Matki do Syna nie są jednak jedynie informacją o kłopocie i braku, który dotknął gospodarzy. Dla Jana ten brak staje się bowiem sposobnością do przekazania niezwykłego przesłania.
Nade wszystko trzeba zwrócić uwagę, iż do Jezusa przychodzi właśnie Maryja. Jest Ona jakby reprezentantką tych wszystkich, którzy tam byli – całej własności Boga, całej wspólnoty Qana. Jako przedstawicielka tej wspólnoty, przedstawicielka narodu wybranego, przychodzi do Jezusa – oczekiwanego przez naród Zbawiciela. Mówi Ona, iż ludziom tym skończyło się nieodwołalnie szczęście, radość, wesele, miłość. Skończyło się to wszystko, co było w udziale narodu wybranego, który jest narodem Boga – który jest Jego wybranym i umiłowanym ludem. Temu narodowi brakło miłości i szczęścia. Stąd też konieczne jest działanie Jezusa. Proste słowa Maryi są wyrazem oczekiwania na to działanie i równocześnie prośbą narodu.
Tak rozumianego wina w relacji między Bogiem i człowiekiem, brakowało tak naprawdę już od czasów Adama (zob. Rdz 3,1nn.). Maryja – nowa Ewa, reprezentuje Izraela, który oczekuje wina – nowego przymierza, nowego serca, nowego szczęścia – nowej miłości.
Niezwykle trudna do interpretacji i tłumaczenia jest odpowiedź Jezusa na stwierdzenie Maryi „nie mają już wina”. Najczęściej przyjmowane tłumaczenia (np. Biblia Tysiąclecia: „Czyż to moja lub twoja sprawa, Niewiasto”) niosą ze sobą nutę oschłości w słowach Jezusa. Tymczasem Jego odpowiedź, która jest zarazem skierowanym do Maryi pytaniem, jest wyrażeniem wziętym z języka dyplomatycznego tamtej epoki i zasadniczo oznacza zachętę do zastanowienia, do przemyślenia. Równocześnie jest to swoiste wyrażenie różnicy co do danej rzeczywistości, wobec której stają dwie osoby. Dokładnie w tekście greckim znajdujemy wyrażenie „ti emoi kai soi gynai”, co dosłownie tłumacząc znaczy: „co mi i tobie Niewiasto”. Zatem na stwierdzenie – informację, wstawienniczą prośbę Maryi „nie mają już wina”, Jezus odpowiada: „Co mi i tobie, Niewiasto”.
Wyrażenie to pojawia się w wielu miejscach na kartach Starego Testamentu. Wielu wskazuje, iż jest to wyrażenie, które oznacza zerwanie jakiejś więzi czy wręcz obojętność. Wyrażenie to dla wielu jest jasnym stwierdzeniem, iż chodzi o sprawy, które są obok nas, wręcz nie dla nas, nas nie dotyczą. Niektórzy twierdzą, iż zwrot ten należy rozumieć, jako niezadowolenie Jezusa ze wskazania sytuacji braku wina przez Matkę. Uznają oni, iż Jezus nie życzy sobie interwencji, gdyż godzina Jego jeszcze nie nadeszła. Inni wskazują, iż zwrot ten może wyrażać odcięcie się Jezusa od Matki, aby ukazać absolutną nowość przyniesioną w swej osobie. Matka Jezusa wypowiada oczekiwanie społeczności – mesjańskie ukazanie się Chrystusa, który jest Zbawicielem świata. Jezus zaś odcina się od tych oczekiwań; nie objawia „chwały” uznawanej w tym świecie, ale „swoją chwałę”, pochodzącą z nieba. Chwała ta, rzecz jasna, jest większa od wszystkiego, czego oczekiwano względem Mesjasza.
Nawet uznając takie wskazania, warto zwrócić uwagę, iż Jezus od razu mówi, iż kiedyś nadejdzie „Jego Godzina”. Niejako – uznając powyższe rozumienie odpowiedzi Jezusa – mówi Matce – będzie czas, gdy nadejdzie bardzo ważna godzina. Godzina, która rozwiążę to wydarzenie. Cóż to za godzina? Ciekawym wskazaniem jest uznanie komentatorów, którzy wskazują, iż kiedy Jezus zauważył, że sprawa ta była dla Maryi niezwykle ważną, stwierdza, iż jest to akurat w czasie godziny Mesjasza: „Czyż nie nadeszła godzina moja?”. Tak – wydaje się to wyrażenie mówić, oto właśnie nadeszła godzina Jezusa. To, co się stanie za chwilę, będzie potwierdzeniem tego, że ta godzina nadeszła. Godzina w teologicznym przesłaniu Ewangelii wg św. Jana to Jezusowa Ofiara na Krzyżu, ale też stwierdzenie nadejścia czasu mesjańskiego. Godzina Jezusa jest to czas, jaki wyznaczył Chrystusowi Ojciec Niebieski.
Termin „godzina” jest częsty w Piśmie Świętym, szczególnie w dziele św. Jana. Tak mówił Jezus do Matki czyż nie nadeszła jeszcze godzina moja. Tak mówił też do Samarytanki: wierz mi, kobieto, że nadchodzi godzina. Tak mówił o godzinie, kiedy przewidując czas swojego odejścia z tego świata, chciał prosić Ojca, by wybawił Go od tej godziny, ale ostatecznie nie prosił, ponieważ właśnie przyszedł na tę godzinę. A kiedy nadeszła godzina Jego przejścia z tego świata do Ojca, powierzył wszystkich tych, których miłował, Bożej Miłości. Poza realnym oznaczeniem czasu, czyli godziny jako godziny, to drugie znaczenie w sensie czasu mesjańskiego jest niezwykle ważną teologiczną myślą i wskazaniem św. Jana.
Jeżeli Matka mówi Jezusowi, że nie mają wina, a Jezus odpowiada, że jest to sprawa w zasadzie obojętna i dla Niej, i dla Niego, to jednak wyczuwając zaniepokojenie, smutek, czy konsternację swojej Matki, z powodu tego co może stać się na uczcie weselnej, stwierdza, że właśnie jest to czas Jego godziny. W Ewangelii wg św. Jana godzina mesjańska łączy się nierozerwalnie z kwestią wiary, jaki wzbudził już znak wina w Kanie Galilejskiej u uczniów. Można powiedzieć, że zadaniem godziny Mesjasza jest tworzenie wspólnoty. Jest także wzbudzanie wiary tak, żeby to, co się zawiązuje w spotkaniu z Nim, mogło być trwałe i stawać się jednym wspólnym czasem zbawczym.
Pierwszy znak – znak w Kanie Galilejskiej – rozpoczyna czas mesjański. Z przyjściem Mesjasza łączy się szereg dowodów na to, że On faktycznie jest obiecanym przez Boga Mesjaszem. To stwierdzi Nikodem, Samarytanka, tak będą mówić tłumy na pustyni, tak będą mówić nawet cudzoziemcy, jak Grecy, którzy koniecznie chcieli się z Nim spotkać. A zatem można powiedzieć, że Maryja, która była u boku Jezusa na weselu w Kanie Galilejskiej, była nie tylko blisko Niego, ale z Nim współdziałała. Można powiedzieć, iż Maryja niejako wywołała, godzinę Mesjasza. Nie prosiła wprost o cud, ale stwierdzając, że brak wina w Kanie Galilejskiej na weselu jest sytuacją trudną dla młodej pary, wywołała temat godziny Jezusa. Można powiedzieć, iż w takim rozumieniu godziny Jezusa, cudu Jezusa, Jezus czyni swój pierwszy cud w łączności ze wstawiennictwem Maryi. Maryja słyszy o godzinie Mesjasza i wie, że z tą godziną trzeba łączyć wszystkie nadzieje, trzeba rozumieć ją bardzo szeroko i wielkodusznie. I dlatego mówi: cokolwiek wam powie, czyńcie. Wielkoduszność Maryi wynika ze spotkania z Synem. Jest także i wynikiem wielu nadziei wynikających z charakterystyki czasu mesjańskiego, a potwierdzających się w życiu Jezusa Chrystusa.