Zasów. Matka ponad czasem

Obrazy i figury, niegdyś czczone i uważane za cudowne, dziś są jakby na emeryturze. Z pewnością teraz jest czas, by sobie o nich przypomnieć.

Parafia Zasów to cztery wioski leżące w trzech gminach (całe szczęście, że na terenie jednego tylko województwa) i jedna taka Matka Boża. W zasowskiej świątyni jest w sumie siedem ołtarzy. Niemal na każdym jest obraz. Na kilku wyobrażona jest Maryja. Ale Matka Boża Zasowska tylko na jednym. Stoi skromnie z prawej strony, w transepcie południowym kościoła.

Zasów, zarówno jako parafia, jak i miejscowość, ma imponującą historię. Powstała w XIII wieku na skraju Puszczy Sandomierskiej. Od 1364 r. parafia należała do dekanatu dębickiego, zwanego leśnym, bo jego mieszkańcy zajęli tereny dopiero co wydarte puszczy.

- Parafia była kiedyś niezwykle rozległa. Sięgała aż po dzisiejszą trasę E4. Do niej także należała Jastrząbka. Byłoby z tego niemałe księstwo - mówi ks. Krzysztof Pietras, proboszcz zasowski.

Niegdyś Zasów należał do Zawiszy Czarnego z Garbowa, potem do możnej rodziny Tarnowskich, później przechodził z rąk do rąk. Rządzili tu Zasławscy, Lubomirscy, Sanguszkowie. Owa złota era Zasowa przypadła na czas, kiedy po 1863 r. sprowadzili się do wsi Łubieńscy. - Wieś miała wtedy rangę lokalnego ośrodka wymiany towarowej, bo odbywały się tu słynne jarmarki. W 1876 r. Zasów zyskał nawet prawa miejskie - dodaje ks. Krzysztof. Łubieńscy zostawili we wsi jeszcze jedno, dzisiejsze źródło zarobkowania dla wielu: szkółkarstwo. Wprowadzili je, rozpropagowali i dziś jest to zajęcie, którym - obok rolnictwa - parają się mieszkańcy miejscowości, i które daje im utrzymanie.

Matka Boża Zasowska.   Matka Boża Zasowska.
Grzegorz Brożek /Foto Gość

Oprócz tego, że Zasów był w swojej historii miastem, to i maryjnym sanktuarium. Dokumenty wizytacyjne z 1665 r., jak podaje ks. dr Władysław Szczebak, już informowały, że wizerunek Matki Bożej Zasowskiej, malowanej w typie MB Śnieżnej, otoczony jest bardzo licznymi wotami, co sugeruje, że wierni wypraszali przed nim 350 lat temu wiele łask. Sto lat później kolejne dokumenty informują, że owa Maryja nosi tytuł Matki Bożej Pocieszenia, ale nazywana bywa MB Różańcową i MB Zasowską. Wotów nie ubywa. Kult ciągle jest bardzo żywy. Z tego samego czasu, czyli połowy XVIII w., pochodzą tzw. tabele Załuskiego (biskupa krakowskiego, który dążył do opracowania i poznania dokładnego stanu diecezji). Wizytatorzy, jak pisze ks. Szczebak, oszczędnie gospodarując tytułami Gratiosa, czyli Łaskawa, w przypadku Zasowa, w kwestii cudownych wizerunków zanotowali, że jest tu "Najświętsza Pocieszycielka". - Wizerunek malowany jest na drewnie olchowym i przedstawia Maryję z Dzieciątkiem na lewym ramieniu. Umieszczony jest dziś w ołtarzu wykonanym z początku XX w. przez Wojciecha Samka z drewna politurowanego, pozłacanego - zwraca uwagę Maria Bartoszek w pracy poświęconej kościołowi w Zasowie. Niegdyś otoczony żywym kultem obraz "do dziś przedstawia się pięknie, choć do odzyskania dawnej świetności wymaga rychłej konserwacji" - pisze ks. Szczebak.

- Kiedyś bez wątpienia to nastąpi. Na razie, przez ostatnich kilkanaście lat, działając pod maryjnym płaszczem opieki, przeprowadziliśmy szereg niezbędnych remontów. Dotacje były niewielkie, więc ciężar ich udźwignięcia wzięli na siebie parafianie. Dali też swoją pracę. To, czego dokonali, jest niewątpliwie wyrazem ich wielkiej wiary i owocem ich ofiarności - mówi ks. Krzysztof Pietras, proboszcz parafii.


Artykuł ukazał się w "Gościu Tarnowskim" w 2012 roku.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..