Dziś mija rocznica śmierci ks. Bernardyna Dziedziaka. Tej parafii poświęcił całe swoje kapłańskie życie przesiąknięte miłością i czcią do Najświętszego Sakramentu.
Kiedy będąc w Seminarium Duchownym w Tarnowie, poważnie zachorował na zapalenie otrzewnej, dawano mu zaledwie kilka dni życia. W jego zapiskach z tego czasu zachowała się modlitwa, w której obiecał Bogu, że jeśli przeżyje, bez reszty poświęci się szerzeniu czci i kultu Najświętszego Sakramentu. Zapisał się w pamięci wielu osób jako świątobliwy duszpasterz, który ukochał Najświętszy Sakrament, choć na określenie jego osoby "świątobliwy" oponował. Raz nawet pisemnie.
Radykalny i pokorny, z alergią na grzech
- Był radykalny w sprawach Bożych, ale niezwykle pokorny w tych osobistych. Nie znosił pompy i przepychu, uważał, że nic dla Boga nie znaczą - mówi ks. Józef Trela, rezydent ze Żmiącej, który o ks. Bernardynie Dziedziaku dziś pewnie wie najwięcej. 50 lat temu był wikarym w Laskowej w dekanacie, którego dziekanem był ks. Bernardyn Dziedziak. Już wtedy był przekonany, że to nadzwyczajny człowiek, ktoś wybitny i nieprzeciętny. Kiedy pięć lat po śmierci ks. Dziedziaka wrócił do dekanatu jako proboszcz Żmiącej, postarał się, by zabezpieczyć wszystkie dokumenty, zapiski, zdjęcia, jakie jeszcze zostały po świątobliwym kapłanie. Przez ponad 20 lat ks. Józef Trela do "Gościa Niedzielnego" dołączał stronicowy dodatek o ks. Dziedziaku dla swoich parafian. Zwykle był to przedruk z jego kazań, listów, zapisków.
Ks. Bernardyn Dziedziak podczas adoracji Najświętszego Sakramentu. arch. ks. Józefa TreliGodzinami mógłby o nim opowiadać. O tym, jak leżał nocami na posadzce w kościele przed Najświętszym Sakramentem, o czym niewiele osób za jego życia wiedziało. O tym, jak wstawał o 4 rano i szedł do konfesjonału, by spowiadać. O tym, jak swoją modlitwą i ścisłym, regularnym postem dwa razy w tygodniu wypraszał łaski dla swojej parafii. Kilkukrotnie uratował Ujanowice przed hitlerowską pacyfikacją w czasie wojny. Są na to dowody. Niełatwo było mu też w czasach komunizmu, kiedy UB uprzykrzało żywot horendalnymi karami nakładanymi z byle powodu. O tajnym nauczaniu, które w ujanowickiej parafii kwitło i pozwoliło skończyć liceum najbiedniejszym. O tych, których gościł na swojej plebani - m.in. przyszłego biskupa ks. Lecha Kaczmarka, kard. Karola Wojtyłę, byłego rektora Uniwersytetu Lwowskiego i biblistę ks. Piotra Stacha czy ks. Władysława Smerekę.
O tym, jak świadczył pomoc najbiedniejszym, którzy nawet nie wiedzieli, od kogo ją otrzymali. Pomagał też tym, którzy go oczerniali. Tym się nie przejmował. - Pychę uważał za największą wadę diabelską, zaś pokorę za największą boską cnotę. Jego pokora była heroiczna - podkreśla ks. Trela.
Wnętrze kaplicy na Podchełmiu, którą kapłan wybudował wraz ze swoim bratem ks. Ignacym Dziedziakiem. Czczony jest w niej obraz Najświętszego Serca Pana Jezusa. Ks. Bernardyn Dziedziak propagował kult Serca Bożego, któremu także został poświęcony kościół w Żmiącej. Tamtejsza parafia wyłoniła się z ujanowickiej za jego probostwa. Był to jeden z pierwszych kościołów poświęconych Sercu Bożemu w diecezji tarnowskiej. FB Kaplica na Podchełmiu