Maryja w życiu i myśli Josepha Ratzingera - Benedykta XVI.
Jeśli mamy coś sensownego powiedzieć na nasz temat, to jak sądzę, dobrze będzie rozpocząć od dwóch bardzo osobistych wypowiedzi - wyznań Josepha Ratzingera.
Jedną od drugiej dzieli piętnaście lat, ale obydwie sięgają głębiej, można powiedzieć do początków zarówno życia, jak i systematycznej refleksji nad treściami wiary. Pierwszą jest wypowiedź z 1985 roku, zanotowana w Raporcie o stanie wiary, drugą wypowiedź z 2000 roku, zapisana w książce Bóg i świat. W obydwu kard. Joseph Ratzinger odwołuje się do swej przeszłości, ale są one także świadectwem ówczesnej teraźniejszości, (można dodać, wychylającej się w przyszłość).
Posłuchajmy pierwszego fragmentu: „Kiedy byłem młodym teologiem, przed Soborem, odczuwałem pewien rodzaj rezerwy w stosunku do niektórych formuł, jak na przykład tej słynnej – de Maria numquam satis – «o Maryi nigdy za wiele». Formuła ta wydawała mi się przesadna. Potem trudno mi było pojąć znaczenie innej starej formuły (powtarzanej w Kościele od pierwszych wieków jego trwania, kiedy po pamiętnej dyspucie Sobór Efeski w roku 341 ogłosił Maryję Theotókos, czyli Matką Boga) określającej Dziewicę nieprzyjaciółką wszelkiej herezji. Teraz w tym okresie zamieszania, gdy doprawdy tak wiele herezji usiłuje przeniknąć do autentycznej wiary, teraz dopiero rozumiem, że w określeniu tym nie było nic z pobożnego życzenia, ale czysta prawda, szczególnie doniosła, jeżeli chodzi o nasze czasy”[1].
W drugim czytamy słowa: „Dla mnie Maryja jest wyrazem bliskości Boga. […] Jeśli o mnie chodzi, to muszę powiedzieć, że początkowo pozostawałem pod znacznym wpływem ścisłego chrystocentryzmu ruchu odnowy liturgicznej. Dialog z naszymi protestanckimi przyjaciółmi jeszcze umocnił tę chrystocentryczną orientację. Ale duże znaczenie zawsze miały dla mnie, obok liturgicznych świąt maryjnych, także nabożeństwa majowe, październikowy różaniec, maryjne ośrodki pielgrzymkowe – zatem ludowa pobożność maryjna. A im jestem starszy, tym postać Matki Bożej staje się dla mnie ważniejsza i bliższa”[2]. W taki sposób 73-letni podówczas kard. Joseph Ratzinger scharakteryzował swoją osobistą relację do Matki Bożej i swoją maryjną pobożność w rozmowie z Peterem Seewaldem w opactwie benedyktyńskim na Monte Cassino w lutym 2000 roku opublikowaną pod tytułem Bóg i świat. Nieco ponad pięć lat później ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary został wybrany następcą papieża Jana Pawła II i przybrał imię Benedykt. Odtąd znany jako Ojciec Święty Benedykt XVI.
Komentując te bardzo osobiste wyznania przyszłego Papieża, niektórzy mówią o „«nawróceniu» maryjnym Ratzingera”[3]. Lepiej – jak sądzę – mówić o jego dojrzewaniu w wierze, o pogłębieniu wiary, o ubogaceniu wiary przez coraz bardziej świadome odkrywanie duchowości i pobożności maryjnej. To «dojrzewanie» ma swój nurt intelektualny, pobożnościowy i wreszcie życiowy. W życiu wiary wszystkie trzy przeplatają się i wzajemnie na siebie wpływają. Spróbujemy to pokrótce pokazać.