Będzie to w jakimś sensie otwarty sąd publiczny, na którym ujawnione zostaną nawet najbardziej skryte i wstydliwe sprawy ludzi.
Paweł Apostoł oczywiście trzeźwo widzi teoretyczną możliwość nawet własnego odrzucenia, potępienia, gdy wyznaje: „Poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę, abym innym głosząc naukę, sam przypadkiem nie został uznany za niezdatnego” (1 Kor 9,27). Jednak w obliczu własnej męczeńskiej śmierci jest w stanie wyznać z ufnością: „Krew moja już ma być wylana na ofiarę, a chwila mojej rozłąki nadeszła. W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się Jego” (2 Tm 4,6-8). Charakterystycznie jest stwierdzenie, że Bóg Pawłowi „odda” (gr. apodidomi) wieniec (symbol zwycięstwa, ostatecznego triumfu zbawionych), a więc jakby tylko potwierdzał, dopełniał rzeczywistość, która w Pawle już żyła od chrztu.
W ten sposób Paweł wyłamuje się z tradycji apokaliptycznej, dla której sąd był sprawą przyszłości. Już teraz Bóg dokonuje rzeczywistości, które Paweł nazywa w 2 Kor 5,17 „nowym stworzeniem”, a dokonujący się sąd oznacza już zapadły wyrok Boży w dokonującym się procesie przemiany. Dla chrześcijanina przemija to co stare, a powstaje nowe, zakotwiczone w ścisłej łączności z Chrystusem. Na końcu czasów ta rzeczywistość tylko się dopełni i w pełni ujawni[2].
Trzeba dopowiedzieć, że Pawłowa myśl o sądzie ostatecznym realizującym się w dwóch etapach, z których pierwszy jest nacechowany zbawczą łaską Chrystusa, w pewnym sensie przesądzającą o ostatecznym zbawieniu wierzących jest konsekwencją nauki apostoła o usprawiedliwieniu. Swój tok rozumowania na ten temat ukazuje Paweł w Liście do Rzymian wychodząc od stwierdzenia, że gniew Boży objawia się w historii przeciwko wszystkim ludziom, bo wszyscy zgrzeszyli. Od momentu przyjścia grzechu na świat wskutek upadku pierwszego człowieka wyrok potępienia został wydany na wszystkich ludzi (Rz 5,16.18). Nikt nie był w stanie uwolnić się od niego przez własne zabiegi. Lecz kiedy Jezus umarł za wszystkich, Bóg uwolnił człowieka od ciężaru grzechu (Rz 8,3). Po odkupieńczej śmierci Chrystusa objawiła się człowiekowi Boża sprawiedliwość, nie ta, która karze, lecz która usprawiedliwia i zbawia (Rz 3,21). Wszyscy zasługiwali na Boży sąd, lecz wszyscy zostali darmowo usprawiedliwieni. Nie ma więc już potępienia dla wierzących (Rz 8,1). Nie może ich potępić Bóg, który sam ich usprawiedliwił. To daje pewność na dzień sądu, a rzeczywistość ta dosięga człowieka wraz z uwierzeniem w Chrystusa i złączeniem się z Nim w chrzcie (por. 1 J 4,17)[3].